Piszę

Pisarz na łonie natury (Z notatek pisarzyny 5.22)

Maj był dobrym miesiącem. Przede wszystkim – razem z przyjaciółkami wynajęłyśmy pokój w ośrodku na środku niczego (ale na tyle blisko sklepu i Maca, by się spokojnie móc nażreć ; ) ) i przez trzy dni intensywnie pisałyśmy. Ja w tym czasie głównie robiłam risercz oraz rozpiskę fabuły do nowego opowiadania. Odłączyłam wi-fi, sączyłam wino i bujając się na huśtawce (kocham huśtawki!) – tworzyłam. A w przerwach gadałam z przyjaciółkami i oglądałam „Our frag means death”. Na koniec zwiedziłyśmy sobie Zamek w Czersku. W zasadzie wszystko w tym wyjeździe było udane, zarówno praca, jak i rekreacja.

Co jednak ważniejsze, po powrocie do domu byłam naładowana bardzo pozytywną energią i chęcią do działania. Pisałam w związku z tym prawie codziennie. Już się nie mogę doczekać kolejnego wyjazdu, bo – jak się okazuje – wyciąga mnie to ze standardowo ponurego stanu umysłu i przywraca mi wiarę we własne pisarskie możliwości. A tym, co mi najbardziej przeszkadza w pisaniu, jest najczęściej moje własne spierdolenie i przekonanie, że się nie nadaję… Cotygodniowe spotkania pisarskie w kawiarniach też trochę na to pomagają, ale zdarza się, że jest na nich jednak więcej picia i gadania. Było tak zwłaszcza w zeszłym roku, kiedy po covidowej izolacji w końcu można się było spotkać. Wiadomo, potrzebowaliśmy nadgonić towarzyskie zaległości. Ale teraz już jesteśmy na bieżąco i zasuwamy palcami po klawiaturach. ; )

Czego chcieć więcej od życia?

A nad czym teraz pracuję? Nad opowiadaniem do antologii „Cały człowiek” o niepełnosprawności i nieneurotypowości od Grupy Wydawniczej Alpaka (btw, czemu nie użyto słowa „neuroróżnorodności”, jest milion razy lepsze). Niestety zakończyłam już etap tworzenia pierwszego szkicu, kiedy to nie ma żadnych zasad, nie trzeba się niczym przejmować i można pisać wszystko i byle jak z myślą, że to się przecież później poprawi… no więc właśnie zaczął się czerwiec i najwyższa pora, żebym zaczęła poprawiać. To będzie boleć…

Na razie jestem częściowo zadowolona z tego, co do tej pory zrobiłam – mam postaci, mam prostą fabułę (ale wystarczy), mam uporządkowane kolejne sceny, po drodze wpadło mi też do głowy parę fajnych pomysłów. Nie jestem na razie zadowolona z głównej bohaterki, bo mam wrażenie, że jest trochę płaska i bez charakteru. Niby wiem, co chcę z nią zrobić, ale to chyba za mało i muszę pokombinować… i tak jeszcze nie do końca jestem przekonana, czy udało mi się przekazać to co chciałam. Dobrze, że jeszcze nie przekroczyłam limitu znaków, co oznacza, że nie muszę się martwić, co wyciąć, tylko mam przestrzeń do rozbudowania niektórych elementów.

Teoretycznie do końca czerwca muszę skończyć, także trzymajcie kciuki, żeby motywacja z pisarskich spotkań utrzymywała się też w tym miesiącu.

PS. Najpierw ten wyjazd, potem Targi Książki w Warszawie, w międzyczasie załatwianie różnych ważnych spraw z obcymi ludźmi, spotkania towarzyskie… to jest kurde za dużo interakcji międzyludzkich dla mnie. Ja was wszystkich szalenie lubię i uwielbiam się z wami spotykać, ale wysysacie mi energię z bateryjki. Jak na introwertyka przystało, pierwszy weekend czerwca będzie (mam nadzieję) wyglądał tak:

3 komentarze

  • Iwona

    Jak ja bym chciała chociaż ułamek tej energii twórczej, bo zaraz będzie rok jak nic nie napisałam i nawet nie próbuję. Usprawiedliwiam się ciągłymi zmianami w życiu zawodowym i próbą dostosowania XD
    Czekam niecierpliwie na nowe opowiadania (i Zbyszka też).

  • Ginny N.

    „czemu nie użyto słowa “neuroróżnorodności”” – Nie użyto, bo głupi autystyczny ziemniak zupełnie o nim zapomniał D: Więcej filozofii w tym nie ma 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *