
NaNoWriMo 2022 – tydzień 1.
Moi drodzy! Nie obiecuję, że będę zdawać sprawozdanie z każdego tygodnia NaNoWriMo, gdy nie jestem przekonana, czy będę miała aż tak dużo do opowiadania, ale start wyzwania był na szczęście dosyć mocny.
Jak już wspominałam, w tym roku nie celuję w 50 tysięcy słów. Myślę, że wynik w okolicach połowy tego będzie dla mnie satysfakcjonujący. Po pierwszych dwóch dniach uznałam też, że wyznaczam sobie dzienną normę na 1000 słów i na razie udaje mi się (średnio) tej liczby trzymać – pierwszy tydzień kończę z wynikiem 6594 słów, więc trochę mniej, ale to przez słaby poniedziałek. Nie czułam się zbyt dobrze, a wieczorem, jak chciałam w końcu trochę popisać, to Iwona w ostatniej chwili mi przypomniała o premierze 1. odcinka „Wywiadu z wampirem”. ; )

Postanowiłam też, że nie będę pisać powieści, a opowiadania. Po długim kombinowaniu i zmienianiu zdania, co chcę dokładnie zrobić, udało mi się w końcu ustalić plan działania. W pierwszej kolejności piszę opowiadanie, które dzieje się na pustyni. Drugie będzie opowiadanie, które dzieje się na oceanie. Trzecie – w kałuży. A czwarte trochę bardziej pospolicie, bo „tylko” w mieście.
Takie opisywanie opowiadań po miejscu akcji może się wydawać trochę dziwne, ale mi tak najwygodniej je od siebie rozróżnić, bo są to wszystko miejsca dość od siebie się różniące. A fabularnie to trzeba by więcej tłumaczyć, poza tym część nie ma jeszcze do końca obmyślonej fabuły, no i ostatecznie kluczowe i tak będą relacje między bohaterami. Ach, no i nie mam jeszcze tytułów, żeby móc je jakoś normalnie nazywać.
Jak mi idzie „pustynia”? Szokująco szybko. W cztery dni machnęłam większość opowiadania. Chyba nigdy niczego nie napisałam tak szybko… ale też w trakcie jego tworzenia cały czas do głowy napływały mi pomysły, jak ten tekst poprawić i co dodać w już skończonych scenach. Dlatego w piątek zaczęłam pisać to opowiadanie od nowa. Bo ogólnie dobrze mi się taki porządek pracy sprawdza. Najpierw piszę byle jak scenę na brudno. Są w iej zostawione jakieś dziury, dzieją się rzeczy niekoniecznie klejące się w całość, w połowie zmienia się miejsce akcji. A potem, po przemyśleniu, piszę tę samą scenę jeszcze raz, już uporządkowaną, rozbudowaną.
Może się to na pierwszy rzut oka wydawać nieuczciwe, bo liczę sobie słowa dwa razy za tę samą treść… Po pierwsze – wcale nie tę samą, bo dużo w poszczególnych scenach zmieniam. Po drugie – to jest NaNoWriMo. Nie ma zasad. Jest tylko stukanie w klawiaturę.
Bardzo się też cieszę, że wzięłam udział w dwóch spotkaniach pisarskich. Najpierw w kick-offie, gdzie uczestnicy opowiadali o swoich planach, a potem już w pełnoprawnym WIP-ie, gdzie udało mi się całkiem sporo napisać. Przyznam jednak, że też strasznie mnie spotkania z ludźmi (zwłaszcza nowymi) męczą… ale może to przejściowe. Poza tym taki paradoks, że niby się wymęczyłam, ale już się nie mogę doczekać kolejnego WIP-a. ; )
Co dalej? Jak najszybciej skończyć tekst „pustynny” i przejść do „oceanicznego” (do którego pisania czuję się kompletnie niegotowa… ale wierzę, że technika brudnopisu i tym razem się sprawdzi). Mam już 4 sceny gotowe z 7, a pozostałe 3 we wstępnej wersji, także większość za mną. I jestem nawet z tego opowiadania zadowolona! Aczkolwiek już wiem, że tydzień 2. wyzwania na pewno będzie słabszy, bo w niektóre dni nie będę pisać w ogóle. Mimo to mam nadzieję, że uda mi się ruszyć do przodu.

Postępy (Z notatek pisarzyny 10.2022)
Zobacz również
Nie wiem co robię, ale się staram – CampNaNoWriMo 2016
11 kwietnia 2016
Premiera: Album Barbary Mróz „Bez meldunku”
21 czerwca 2023