Piszę

Z notatek pisarzyny: wrzesień 2019

Wrześniowe pisanie zostało uratowane przez… brak włóczki.

Takie miałam piękne plany, by się przygotowywać do NaNoWriMo, a tu wrzesień już zleciał, został tylko październik, a ja w lesie. Głównie dlatego, że miotało mną między trzema projektami i ta klęska urodzaju nie pozwoliła mi się na niczym porządnie skupić. Najpierw zadecydowałam, że we wrześniu zabiorę się za opowiadanie nr 1, które jest w sumie najbardziej priorytetowe, bo konkursowe. Nie szło mi zupełnie, postanowiłam więc, że będę się wdrażać za pomocą intensywnego riserczu i pisania na siłę. Trochę to pomogło, powstały jakieś zarysy postaci, jakieś sceny nawet, fabuła rzekomo… problem polega na tym, że nie czuję tego tekstu. Przede wszystkim umyka mi, o czym on tak naprawdę jest. Waham się pomiędzy różnymi koncepcjami, a jeszcze muszą one pasować do fabuły.

Dlatego też… zaczęłam intensywnie szydełkować. Tak mam, że jak piszę, to nie szydełkuję, a jak szydełkuję, to nie piszę. Mam za małe moce obliczeniowe mózgu, żeby ogarniać dwie rzeczy na raz, taka bieda. Poza tym znalazłam sobie nową technikę, która jest chwilowo moją ulubioną (dopóki nie znajdę następnej…). Rozkopałam tak dwa projekty, trzeci mam rozplanowany, wzory do następnych wstępnie narysowane… tylko że choć mam w domu jakieś osiem pudeł włóczki, to nigdy nie o takich składzie/grubości/kolorze/ilości, jaki jest mi potrzebny. Prawdziwe przekleństwo. Dlatego dopóki nie złożę zamówienia na brakujące motki, nie mogę kontynuować pracy, a tym samym – mogę znowu pisać.

Nie mogę szydełkować, bo kot kradnie mi motki.

Zamiast jednak wrócić do opowiadania nr 1, zabrałam się za planowanie powieści na NaNoWriMo. Rychło w czas… Pomogło przede wszystkim to, że ludzie dokoła zaczęli się jarać, pojawiła się nowa strona akcji, znajomi zaczęli się chwalić projektami i tak dalej – słowem, zaczęła narastać wyjątkowa pisarska atmosfera, która zwyczajnie mi się udzieliła. Dlatego też siedzę, szukam imion dla postaci, riserczeruje dziwne rzeczy i ogólnie staram się jakoś to ogarnąć. Nie powiem, żebym miała dużo, ale ważne, że mam ochotę to robić.

Powieść wstępnie nazywa się „Trzynogi Bóg” i jest to contemporary supernatural fantasy crime story, cokolwiek by to miało oznaczać. W historii powracają znajomi, czyli Zbyszek („Miejskie potwory”, „Weźcie los w swoje ręce”, „Fasolka i tofu”), a także Kot, który nie ma tyle szczęścia jeśli chodzi o teksty opublikowane. Pojawiają się też postaci zupełnie nowe, którymi się bardzo jaram i mam nadzieję, że wyjdą udane. A poza tym będzie trup i magia.

W międzyczasie zaczęłam jeszcze dłubać opowiadanie nr 2, które nosi piękny roboczy tytuł „Dorastanie w czasach cyborgizacji” i w zasadzie tyle wystarczy, by wytłumaczyć, o czym jest. Któregoś ranka zaatakowała mnie seria dialogów i tematów, jakie mogłyby się pojawić. Przede wszystkim zaś jestem bardzo zadowolona z bohaterów, bo każdy ma już swój własny charakter i historię. Czuję, że już niedługo będę mogła usiąść i zrelaksować się, gdy tamci będą gadać i kłócić się między sobą, pisząc tekst w zasadzie za mnie. 😉

Także we wrześniu wiele nie zrobiłam. Mało pisałam, głównie szukałam inspiracji, czytałam artykuły i robiłam risercz, rozpisywałam postaci i plany akcji. Październik zdecydowanie musi być bardziej ambitny pod tym względem, a tymczasem paczuszka z włóczką zmierza w moim kierunku…


Przypominam, że jeśli na bieżąco chcecie śledzić co piszę i czytam, to na Instagrama wrzucam ładne fotki książek, a na Facebooku czasem dodaję jakieś przemyślenia.

Przypominam też, że cały czas dostępny jest darmowy ebook z antologią „Rozstaje” – klik!. Antologia zbiera sporo pozytywnych recenzji, moje opowiadanie „Długo wyczekiwana samotność” jak do tej pory doczekało się samych pochwał, także zachęcam do lektury. 🙂 Cytaty i linki do recenzji również znajdziecie w moich social media

 

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *