Czytam

Wrześniowe lektury

roboty„Świat robotów”, Isaac Asimov [papier] – Z przeczytaniem Asimova zwlekałam długo za długo. Był jednym z tych klasyków, których wstyd było nie znać. Moje oczekiwania były wielkie, a nastrój przed czytaniem pełen radosnego podniecenia.

Może przez te wielkie oczekiwania, po skończeniu „Świata robotów” nie bardzo wiem, co mam powiedzieć. Najłatwiej byłoby mi się chyba wywinąć najprostszym stwierdzeniem, że to po prostu „zupełnie nie moje klimaty”. Tylko kilka z tych opowiadań mi się podobało (te z części „Niektóre humanoidalne roboty”), niektóre irytowały i frustrowały mnie (choćby naj-pierwsze „Robbie” – jak bardzo denerwuje mnie ta gówniara… – czy „Rozum” – to akurat za to, że nie mogę znieść postaci zachowujących się jak kretyni), przede wszystkim jednak: nie rozumiem robotów Asimova.

Może to dlatego, że najstarsze opowiadania pochodzą z lat ’40 XX wieku i po prostu czas nie przemawia na ich korzyść. Po prostu dla mnie te roboty są zupełnie bezcelowe. Niepraktyczne. Nieprzemyślane. Skonstruowane zupełnie nie tak, jak powinny być. Ja się na taką wizję robotów nie zgadzam. Są zbyt uczuciowe w jakiś uproszczony, dziecinny sposób, który nie wiem, czemu służy. Porozumiewanie się z nimi, sterowanie nimi, są niewygodne. Nie rozumiem ich. Nie rozumiem, czemu ktoś miałby zbudować te roboty właśnie w takiej postaci.

Mam jeszcze jedną książkę Asimova i zamierzam ją mimo wszystko przeczytać. Optymistycznie zakładam, że powieści będą bardziej w klimatach tych opowiadań, które mi się podobały. A podobały mi się te, które łączyły roboty z kryminalnymi zagadkami. Tam było kilka dobrych pomysłów i takich rzeczy mogę czytać więcej.

nietoperz„Człowiek-nietoperz”, Jo Nesbø [e-book] – Ta książka podobała mi się dokładnie do połowy. Mimo popełnionego morderstwa nie był szczególnie ciężki, postaci oddawały się różnym rozrywkom, Kensington opowiadał legendy Aborygenów. Niewiele czytam książek dziejących się w Australii, więc opis realiów, historii i społecznych napięć był wyjątkowo ciekawy. Poza tym książka jest dobrze napisana i czyta się ją w ekspresowym tempie.

Tyle że w połowie dochodzi do kolejnego, wyjątkowo brutalnego i widowiskowego morderstwa, a bohaterowie zaczynają biegać w kółko jak kurczaki z obciętymi głowami. Totalny chaos. Jakbym przeskoczyła go innej książki, nagle zrobiło się mroczno i ciężko. A szkoda, bo miałam nadzieję na trochę lżejszy kryminał, gdzie nie epatuje się psychopatycznym seryjnym mordercą. Dlatego zresztą przestałam czytać serię Val McDermid, bo po pewnym czasie ta cała przemoc, szaleństwo i mentalne rany robią się męczące i nudne.

Wolałabym, żeby to była prosta historia o policjantach szukających mordercy młodej dziewczyny. Choć takiego obiecała mi pierwsza połowa książki. Potem dostałam nadmierne przekombinowanie i dziwne motywacje.

To nie jest zła książka. Jest nawet całkiem dobra. Ale gdyby ją ciachnąć na pół – byłby dwie lepsze.

nielegalni„Nielegalni”, Vincent V. Seversky [e-book] – „Nielegalnych” przeczytałam w ramach czytelniczych zaległości – kupiłam e-booka milion lat temu i o nim zapomniałam. Zostałam więc przyjemnie zaskoczona, gdy okazało się, że tytuł „Nielegalni” nie wziął się znikąd i zapowiada się świetna lektura pomiędzy drugim a trzecim sezonem „The Americans”.

Słowem wstępu zacytuję z książki: „Nielegał to oficer wywiadu działający za granicą pod przybraną tożsamością. […] Tożsamość nielegała budowana jest najczęściej na podstawie tak zwanych danych wtórnikowych, to znaczy >>skradzionego<< życiorysu autentycznej osoby, lub zgodnie z fikcyjnym, lecz wiarygodnym wzorem. […] Nielegałowie są najpilniej strzeżoną tajemnicą tych nielicznych służb na świecie, które są w stanie posługiwać się tą jedną z najtrudniejszych, najbardziej skomplikowanych i najbardziej niebezpiecznych technik wywiadowczych.”

Książkę tę w zasadzie można by podzielić na dwie. Choć poszczególne wątki łączą się w całość, to łatwo odnieść wrażenie, że ich rozdzielenie nie byłoby trudne. Część akcji rozgrywa się w Szwecji i klimatem/językiem jest bardzo zbliżona do oryginalnych skandynawskich kryminałów – to duży plus i świetnie się czytało. Natomiast część rozgrywająca się w Polsce jest równie pięknie polsko-rosyjska. Ale dobrze, że wszystko zmieściło się w jednej powieści, bo dzięki temu jest zdecydowanie ciekawiej i trochę niecodziennie. W każdym razie styl jest bardzo przyjemny, czyta się wyjątkowo szybko. Nie licząc Jagana i Tatara, którzy dla mnie za bardzo na głupków wychodzą.

Powiedziałabym, że koniecznie muszę sięgnąć po następną książkę Severskiego, ale dobrze wiem, że w kolejce czekają inne pozycje, dużo bardziej naglące. W końcu za „Nielegalnych” wzięłam się też przez przypadek, poza kolejką. Ale nie żałuję, bo to dobra lektura z równą akcją i porządnie skonstruowaną fabułą. Poza tym fajnie przeczytać polski kryminał w skandynawskich klimatach.

karaluchy„Karaluchy”, Jo Nesbø [e-book] – Pierwszą powieść Nesbø przeczytałam, jak na moje możliwości, bardzo szybko, więc mimo tego, że nie wszystko mi się w niej podobało, postanowiłam sięgnąć po kolejną. Bo jest dobrze, napisana, jest kryminałem i zajmie mi mało czasu.

Tym razem Harry ląduje w Tajlandii, po raz kolejny więc mogłam się cieszyć uwagami na temat codzienności i zwyczajów mało znanego mi kraju. A fabuła jest pokręcona i Harry ukazuje swój geniusz, łącząc ze sobą szczegóły – i właśnie takie odgadywanie znaczenia drobiazgów bardzo lubię. Natomiast rozczarowała mnie trochę powtarzalność pewnych elementów. Znowu ginie kobieta, w podobnych okolicznościach? Przecież to już było, Nesbø brzydko plagiatuje sam siebie.

Na razie zrobię sobie przerwę, ale pewnie sięgnę po następną książkę Nesbø. Ostatecznie plusy wygrywają z minusami, a jak głosi obiegowa opinia – późniejsze książki tego autora są lepsze niż wcześniejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *