Czytam

Czytelnicze podsumowanie I kwartału 2023

Początek roku nie był czytelniczo najlepszy, ale w marcu udało mi się w końcu przyspieszyć. Przyznam, że wybierałam lektury głównie lżejsze i przyjemniejsze w czytaniu, ale przynajmniej grzecznie trzymałam się listy.

Przełom 2022/2023 spędziłam z cudowną antologią „Inne nieba” od wydawnictwa SQN. Jest to zbiór opowiadań polskich pisarek fantastyki, inspirowanych obrazami Jakuba Różalskiego. Antologia nie tylko doskonale oddaje klimat tych prac, ale jest też po prostu bardzo dobra i równa, a przy tym różnorodna – bo gdy wydaje się, że kolejny tekst powinien nawiązywać do tych samych motywów co wcześniejsze, on zaskakuje zmianą gatunku, stylu i podejścia do tematu. Była to dla mnie bardzo satysfakcjonująca lektura. Moim ulubionym opowiadaniem w zbiorze jest „Vintagianka w kosmosie” Anny Hrycyszyn. Choć głównej bohaterce dolegają problemy z błędnikiem, to myślę, że spodoba się ono również czytelnikom z wrażliwą sensoryką czy neuroatypowym – motyw zderzenia problemów zdrowotnych, braku umiejętności społecznych i nietypowych potrzeb z nowoczesną technologią przynajmniej do mnie bardzo przemówił. Sama swego czasu zastanawiałam się, jak mogą się mieć cyberpunkowe czy futurystyczne wizje światów za*ebanych reklamami i holo do przeciążenia sensorycznego i rozważałam napisanie czegoś w tym klimacie… Dodatkowo całe opowiadanie jest łagodnie podszyte kosmiczną grozą, która uderza z pełną mocą w samej końcówce.

Z kolei „Potwór i nić” Agnieszki Hałas bardzo przypomina mi prozę Ursuli K. Le Guin. Odległa planeta, zasiedlana przez dwie różne grupy, konflikty i niesprawiedliwości społeczne, nieuczciwe wykorzystywanie zasobów, niezwykle dary, którymi obdarzeni są tylko niektórzy… zupełnie, jakbyśmy trafili na kolejną planetę ze świata Ekumeny. Kolejne opowiadanie, które chciałabym wyróżnić, to „Dla wilka strzecha” Krystyny Chodorowskiej to opowieść o silnej kobiecie, która nie boi łamać społecznych zasad, by przeżyć – ale też żyć po swojemu. Nie boi się też sprzymierzyć z naturą, czym zapoczątkowuje wspólną wędrówkę ludzi i wilków… Jeszcze raz gorąco polecam całość, dawno żadna antologia nie sprawiła mi takiej przyjemności i nie mogę powiedzieć, by choć jeden tekst był obiektywnie zły, albo choćby nie w moim guście.

Zdążyły się ukazać „Cuda Wianki”, a ja dopiero nadrobiłam „Cud, miód, malina” Anety Jadowskiej. Potrzebowałam przyjemnej, lekkiej lektury, przy której bym sobie odpoczęła. I dokładnie to dostałam. Szybko zapałałam do głównej bohaterki dużą sympatią, a jej rodzina okazała się wielka, szalona i ciągle wpadająca w jakieś tarapaty. System magii wymyślony przez Jadowską daje zaś duże możliwości do wymyślania nietypowych opowieści. Jednocześnie jednak te urocze przygody rodu Koźlaczek są głęboko podszyte mrocznymi podtekstami – w książce pojawia się i składanie dzieci w ofierze, i pakty z demonami, i nieczyste, polityczne przepychanki… powiedziałabym jednak, że jest to idealna mieszanka słodkiego z gorzkim. Na pewno w którymś momencie sięgnę po kolejny tom – zapewne gdy będę potrzebować właśnie takiego typu książki.

Małe kobietki” Louisy May Alcott okazały się z kolei rozczarowaniem. Myślałam, że literatura piękna i klasyczna będzie dla mnie przyjemną i interesującą lekturą, jednak namolne moralizatorstwo też powieści zwyczajnie mnie męczyło. I ta końcówka z wątkiem romantycznym taka cringe’owa… niby jakoś tam potrafię zrozumieć kontekst historyczny, w którym powstała ta książka, ale po prostu bardzo nie czuję się targetem.

Zatęskniłam za jednym z moich ulubionych autorów, Jürgenem Thorwaldem. Tym razem padło na „Krew królów. Dramatyczne dzieje hemofilii w europejskich rodach książęcych”. Z początku nie byłam do końca przekonana do formuły tej książki – jest ona fabularyzowana, ale nie nazwałabym tego ani powieścią, ani opowiadaniami, bo to głównie jakaś rama, dzięki której postaci toczą długie monologi, prezentując swoją historię… mimo to szybko się wciągnęłam, bo Thorwald to zawsze Thorwald i po prostu czyta mi się go dobrze. Jest to więc książka trochę inna od reszty jego twórczości (przynajmniej tej mi znanej), ale dalej bardzo mi się podobała.

Jedyną książką spoza listy jest „Kosmos. Dziesięć rzeczy, które należy o nim wiedzieć„. Była to lektura ekspresowa, bo ebooka przeczytałam w parę dni po kupieniu. Polowałam na ten tytuł od dłuższego czasu, bo kiedyś widziałam parę filmików dr Becky Smethurst na jej kanale na YT i stwierdziłam, że skoro fajnie opowiada, to też pewnie ciekawie pisze… jest to jednak bardzo króciutka (128 stron) książeczka zawierająca bardzo podstawową wiedzę na temat kosmosu. Moim zdaniem idealnie nadaje się na pierwszą tego typu lekturę dla początkującego pasjonata astronomii, który chce zdobyć niezbędne minimum wiedzy o Wielkim Wybuchu, czarnych dziurach, gwiazdach i obcych. Wszystko jest tu wyjaśnione bardzo przystępnie, prostym językiem i za pomocą metafor. Jeśli jednak ktoś ma już za sobą inną podobną książkę, to „Kosmosem” zapewne trochę się rozczaruje, bo zwyczajnie nie znajdzie tu dla siebie nic nowego.

Poza tym przeczytałam też dwa ostatnie tomy (11. i 12.) mangi „Battle Angel Alita: Last Order” i… kurde, oryginalna seria „Battle Angel Alita” to jedna z moich absolutnie ulubionych mang. Kontynuacja wprowadza parę nowych, ciekawych elementów, przede wszystkim jeśli chodzi o świat przedstawiony – znacznie go rozbudowuje, pokazując, co dzieje się na innych planetach. Przedstawia też przeszłość Miasta Złomu i całej ludzkości. Z nowych postaci polubiłam zaś bardzo Sechsa. ALE. Ogólnie jestem niestety rozczarowana. Większość akcji skupia się na kosmicznym turnieju sztuk walki, który zaczyna się po pewnym czasie robić już nudny. I często wprowadza backstory trzecioplanowych zawodników, które nie mają z niczym związku. Główna bohaterka plącze się bez sensu, co chwila zmienia zdanie i ogólnie nie wiem już, o co jej chodzi. Jak dla mnie charakter Ality została mocno popsuty. :/ Plus autor poszedł strasznie mocno w hipermęskie postaci i za cholerę nie umiem powiedzieć, czy one celowo są takie obrzydliwe i co autor próbował tutaj przekazać. A zakończenie… jest prawie identyczne z oryginalnym zakończeniem serii, tylko teraz dotarcie do niego trwa zdecydowanie za długo. W porównaniu do oryginalnej serii to jednak jest słabo.

Lista na 2023 rok:

  1. Cud, miód, malina, Aneta Jadowska
  2. Inne nieba, antologia
  3. Ślepowidzenie, Peter Watts
  4. Echoprakcja, Peter Watts
  5. Obcy, Alan Dean Foster
  6. Małe kobietki, Louisa May Alcott
  7. Gorsze. Jak nauka pomyliła się co do kobiet, Angela Saini
  8. Samiec alfa musi odejść, Liz Plank
  9. Krew królów, Jürgen Thorwald
  10. Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944-1949, Grzegorz Piątek
  11. Miejski grunt. 250 lat polskiej gry z nowoczesnością, Rafał Matyja
  12. Jak działają ludzie, Camilla Pang
  13. Książka o człowieku w spektrum autyzmu, Weronika Janiak (do kupienia)
  14. ADHD u dorosłych: jak ułatwić sobie życie i uspokoić myśli, Sabine Bernau
  15. Scenariusz na miarę XXI wieku, Linda Aronson
  16. Piękny styl, Steven Pinker
  17. Stracone dusze. Amerykańska eksploatacja filmowa 1929-1959, Jacek Rokosz

Spoza listy

  1. Kosmos. Dziesięć rzeczy, które należy o nim wiedzieć, dr Becky Smethurst

Dalsze plany czytelnicze

W tej chwili mam rozgrzebane dwie książki: „Piękny styl” Pinkera z mojej listy, o którym wspominałam wcześniej, a także „Liczby nie kłamią. 71 które trzeba wiedzieć o świecie” Vaclava Smila. Tę drugą pozycję dostałam w prezencie i najwyraźniej zobowiązuje mnie to do jej jak najszybszego przeczytania… przyznam, że poganianie mnie działa strasznie zniechęcająco. A i pierwsze parę rozdziałów nie zrobiło na mnie szczególnie dobrego wrażenia, zdarzało mi się czytać lepiej czy szczegółowiej napisane artykuły w gazetach.

Chcę też przeczytać antologię „Cały człowiek” – jest w niej moje opowiadanie, ale bardzo ciekawi mnie, jak prezentują się teksty innych twórców, zwłaszcza że temat (niepełnosprawność i neuroróżnorodność w fantastyce) jest niesamowicie ciekawy! Ebook dostępny jest za darmo, więc was też zachęcam do zapoznania się z tą pozycją. 🙂

W kwietniu wychodzi kolejny zbiorczy tom Ursuli K. Le Guin! „Jesteśmy snem” zamiera w sobie 3 powieści – tytułową, „Miejsce początku”, które czytałam jeszcze w dzieciństwie i dalej mam jakieś bardzo stare wydanie, oraz „Oko czapli”. No nie ma szans, żebym tego nie kupiła i natychmiast nie pochłonęła! Także możliwe, że w następnym kwartale moje plany troszkę się rozjadą… a w maju Targi Książki, więc jak nic czeka mnie jakiś inny impulsywny zakup… i nominacje do Zajdli ogłoszą… Ech, trzeba było więcej w styczniu czytać.

Jestem jednak ogólnie zadowolona z doboru lektur. Oby tak dalej!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *