Piszę

NaNoWriMo 2022 – tydzień 2. i 3.

Na początek szybkie podsumowanie 2. tygodnia (przypominam, że liczę je trochę krzywo, czyli od wtorku do poniedziałku, bo listopad zaczął się we wtorek). W pierwszej jego połowie udało mi się jakimś cudem przeziębić, więc sił do czegokolwiek za bardzo nie miałam, poza tym musiałam też załatwić parę rzeczy przed wyjazdem na Imladris. We wtorek i środę napisałam więc tylko 1075 słów. Od czwartku do niedzieli nie napisałam zaś nic. Nie było na to zwyczajnie czasu, choć na wszelki wypadek zabrałam ze sobą zeszyt. A nawet jak miałam jakąś wolną chwilę, to po prostu wolałam poświęcić ją na odpoczynek. W poniedziałek po powrocie machnęłam zaś z trudem 534 słów – byłam tak wykończona, że się dziwię, że w ogóle coś dałam radę naskrobać.

Imladris

Jak było na Imladrisie? Poszłam na parę fajnych prelekcji (choć ostatecznie nie na tak wiele jak chciałam) i zobaczyłam się z bardzo wieloma osobami – kilku z nich nie widziałam od lat, więc bardzo się cieszę, że miałam okazję odświeżyć znajomości. Spełniłam też swój obywatelski obowiązek i zagłosowałam w plebiscycie na Nagrodę Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla (niestety moje ulubione pozycje nie wygrały). Przede wszystkim jednak w piątek 11.11 miała miejsce premiera antologii „Niewidoczne”, w której znalazło się też moje opowiadanie „Wspomnienia” – pisałam o tym tutaj. Z radością mogę donieść, iż wszystkie przywiezione na konwent egzemplarze się sprzedały! A jeśli interesuje was darmowy ebook z tą antologią, to znajdziecie go tutaj.

Ja z antologiami na Imladrisie. Tak, zdjęcie robione ziemniakiem.

I choć z jakiegoś powodu w Krakowie strasznie się gubiłam i za nic nie potrafiłam zapamiętać choćby dwóch sąsiadujących ulic, to cieszę się, że pojechałam – po pandemicznym siedzeniu w domu i innych przeżyciach dobrze było znowu liznąć konwentowego życia. Mam nadzieję, że w przyszłym roku też uda mi się gdzieś wybrać.

Tydzień 3.

To był dobry tydzień, choć zaczął się dość słabo. Opowiadanie „pustynne” jest praktycznie gotowe, nie licząc jednej sceny, która za nic mi nie idzie. Napisałam ją raz i mi się nie podobała, napisałam drugi i dalej źle… stwierdziłam, że w takiej sytuacji lepiej będzie zrobić sobie przerwę od tego tekstu i zabrać się za coś innego. W środę zaczęłam więc opowiadanie „oceaniczne”, a w czwartek… je skończyłam.

Wszystko dzięki WIP-owi, na którym machnęłam ładny tysiąc słów. Całe opowiadanie (pierwsza wersja) miało 1567 słów (około 10,5k znaków). Nie było oczywiście idealne i w piątek zaczęłam przepisywać dialog między postaciami w inny sposób i tym razem stwierdzam, że wersja numer dwa ma dużo lepszy rytm i mi się podoba. Udało mi się więc nie utknąć jak w przypadku „pustyni”. A w poniedziałek zaczęłam już robić redakcję.

Ale to tempo… wow. Jestem zaszokowana sama sobą. Nie mogę uwierzyć, że napisałam opowiadanie w dwa dni (albo w trzy, jeśli przyjmiemy, że pierwsza wersja dialogu się nie liczy) Owszem, krótkie i wymagające poprawek oraz redakcji, ale jednak od początku do końca. To musi być jakiś mój osobisty rekord. I moim zdaniem też całkiem niezły wyczyn.

Poza tym nabijałam też słowa różnymi mniejszymi notatkami i, nazwijmy to, tekstami użytkowymi. Czyli niekoniecznie opowiadaniami, ale rzeczami, w których napisanie jednak musiałam włożyć trochę czasu i wysiłku, więc czemu ich nie policzyć?

3 tydzień (liczony od wtorku 15. do poniedziałku 21.) zamknęłam liczbą 4899 słów. W sumie mam 13102 słów.

Plany na końcówkę

Bardzo chciałabym skończyć opowiadanie „oceaniczne”, z tym że raczej nie będę już liczyć redakcji do NaNoWriMo – zwyczajnie nie wiem jak. Bo wiadomo, tu coś wytnę, tu coś dopiszę, tu zmienię słowo na synonim… możliwe, że w tym tygodniu wypadną po prostu puste dni, kiedy pracowałam z tekstem wydrukowanym na kartkach. Zresztą w statystykach już poniedziałek wygląda w teorii bardzo słabiutko, właśnie dlatego, że mało pisałam, a dużo redagowałam. Po prostu zależy mi, żeby całkowicie zamknąć to opowiadanie w listopadzie. To będzie wielki sukces, na którym zależy mi bardziej niż na nabijaniu licznika.

A potem wracam do opowiadania „pustynnego”, bo też muszę je skończyć w tym miesiącu, a nagle zdałam sobie sprawę, że czasu zostało jakoś podejrzanie mało…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *