Czytam

Sprawozdanie czytelnicze: antologia „Sztuka przegrywania”

Po raz piąty już Sekcja Literacka „Logrus” Śląskiego Klubu Fantastyki przygotowała antologię fantastycznych opowiadań od swoich autorów. Składa się na nią sześć tekstów, a ich tematem jest „Sztuka przegrywania”. Tym razem nie znajdziecie nic mojego autorstwa (jak w „Rozstajach” oraz „Inkszym Welcie”), ale dzięki temu mam okazję do przedstawienia wam twórczości moich koleżanek i kolegi z Sekcji. Tradycyjnie w przypadku zbiorów opowiadań mam zwyczaj rozpisywać się szerzej tylko o niektórych tekstach.

„Sztuka przegrywania” prowadzi nas w czasie i przestrzeni od odległej przyszłości do dalekiej przeszłości… o ile można tak w ogóle powiedzieć o opowiadaniach, których nie łączy w żaden sposób ani gatunek, ani świat przedstawiony i wcale nie jest tak łatwo umieścić je na wspólnej linii. Jedyne spoiwo tych tekstów to temat przewodni.

Antologię otwiera więc opowiadanie science-fiction Marty Magdaleny Lasik „Poza siódmym”. To historia dwóch przyjaciółek, które rozwijają się w futurystycznym systemie nauki. Przy czym dla mnie science-fiction stanowi tu głównie mniej istotne tło. Kluczowe są natomiast rozważania nad wyborem swojej drogi w życiu, nad ideą talentu czy powołania, nad zderzeniem marzeń z rzeczywistością. Jest to też opowieść o rozpadającej się przyjaźni i dorastaniu, po którym następuje dorosłość – zupełnie inna dla każdej z bohaterek, a jednak nie da się jednoznacznie powiedzieć, która z nich wygrała, a która przegrała. Może obie? Może żadna? Czytelnik ma możliwość samodzielnego zadecydowania, która z dwóch życiowych dróg wydaje się lepsza.

Jednym z moich ulubionych opowiadań w zbiorze jest „Jedna z tych dobrych” Krystyny Chodorowskiej. To science-fiction bliskiego zasięgu ma tak wiele warstw tematycznych… Pod względem głównej fabuły, to historia o poszukiwaniu ludzi zaginionych na morzu. Główna bohaterka, Emeri, bierze udział w projekcie, który ma na celu stworzenie drona zdolnego do odnajdywania rozbitków na podstawie szczegółowej analizy danych dotyczących m.in. kształtu przedmiotów dryfujących w wodzie czy pogody. I właśnie z takim dronem po latach wraca do domu, na maleńką wyspę na Pacyfiku. Bardzo doceniam, gdy opowiadania są mocno zahaczone w rzeczywistości i wybiegają do przodu tylko o tyle, by móc przedstawić technologię rozwiązującą jakiś współczesny problem, nawiązują do prawdziwych wydarzeń. Widać też masę porządnego riserczu wykonanego przez autorkę.

Tak samo szczegółowo Chodorowska przedstawia społeczność żyjącą na atolu koralowym na Pacyfiku. Umiejętnie wplata w historię szczegóły dotyczące jego mieszkańców – że zajmują się głównie rybołóstwem, ale przez politykę morską większych krajów mają coraz większe problemy ze znalezieniem ryb; że przez słabą dietę większość choruje na cukrzycę; że rodzina wciąż stawiana jest znacznie wyżej niż sukcesy zawodowe; że niektórzy zbyt często sięgają po kavę. Przedstawiony świat wydaje się po prostu tak żywy, prawdziwy, pełen ludzi i ich zwyczajów!

W skali mikro zaś najważniejszą rolę odgrywa tu rodzina głównej bohaterki. Rodzina, w której nie ma jakiś wielkich kłótni, są za to niespełnione oczekiwania, niewypowiedziane rozczarowanie i ciche konflikty. Emeri pragnie czegoś więcej niż urodzić zdrowe dzieci, by ratować chorą populację, ale jej matka tego nie rozumie. Z kolei wykonywana przez nią praca zagraża tradycyjnemu zajęciu jej brata. I tak, choć Emeri robi właściwą rzecz, choć ratuje ludzkie życie, zdaje się rozczarowywać wszystkich wokół siebie.

Uwielbiam takie opowiadania.

Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o „O kobiecie od kurczaków” Marty Ryczko. Nie do końca wiem, jak opisać to opowiadanie. Jako frustrujące? Ponure? Może po prostu osobiście nie lubię takich historii – wywołują we mnie wewnętrzny sprzeciw. Główna bohaterka, Marlena, nie ma w życiu szczęścia. Choć zawsze starała się robić to, co słuszne, dorobiła się wyłącznie obojętnego męża, niewdzięcznej córki, znienawidzonej pracy i szpecących blizn. A gdy w końcu pojawia się szansa na zmianę, będzie ona okupiona wysoką ceną. Sukces okaże się zbudowany na oszustwie…

A ja chcę, żeby takie postaci, postaci które już tyle wycierpiały i jedynie pragną coś w życiu osiągnąć, w końcu dostały to, czego chcą… a z drugiej strony tak bardzo nie potrafię kibicować Marlenie – jest zwyczajnie niesympatyczna. Sposób, w jaki się wypowiada, w jaki postrzega innych ludzi… A co gorsza, w sukcesie nie odnajduje radości ani ukojenia, zamiast tego pogrąża się w pysze.

Nic dobrego się w tym opowiadaniu nie przydarza, a posiadanie marzeń okazuje się grzechem. Być może ostateczny upadek bohaterki jest zgodny z tematem antologii, ale to wszystko wydaje mi się po prostu zbyt niesprawiedliwe.

Kolejne opowiadanie, „Spowiedź kapitana Neumanna” Michała Niedźwiedzkiego, dzieje się za czasów króla Zygmunta Augusta. Tytułowy kapitan Baltasar Neumann przebywa w celi, oczekując na wyrok śmierci, czy też na wyjątkowo pomysłową i okrutną próbę – jeśli ją przeżyje, zostanie mu darowane życie. Ponieważ jednak szanse na to są małe, decyduje się na odbycie ostatniej spowiedzi. W trakcie rozmowy z tajemniczym kapłanem opowiada historię swego życia, tego jak dorobił się majątku i jak ostatecznie wiedziony chciwością zawiódł wszystkich wokół siebie… Osobiście niezbyt podoba mi się zakończenie, bo mi się w nim matematyka nie zgadza – ale możliwe, że to tylko moje czepialstwo. Poza tym postać żony wydaje mi się trochę za słabo zarysowana jak na ważną rolę, którą na końcu odgrywa, co osłabia ładunek emocjonalny, jaki powinien nieść ze sobą finał. Jeśli ktoś jednak lubi klimaty historyczne, bitwy i pościgi na morzu, trochę polityki tamtych czasów – to na pewno będzie zachwycony, bo autor opisuje epokę bardzo szczegółowo i z wyraźną pasją.

„Niepojednani” Anny Askaldowicz zabierają nas na drugi koniec świata, do Japonii. To tocząca się powolnym tempem, trochę baśniowa, trochę oniryczna opowieść o niewidomym Hoichim, pieśniarzu i mistrzu gry na biwie, który zostaje przygarnięty przez mnicha ze świątyni Amidaji. Cudownie napisane opowiadanie pozwala zanurzyć się czytelnikowi w mroku, we śnie i w legendach. Świat Hoichiego zbudowany jest z dźwięków, zapachów oraz wspomnień, a on sam musi się go nauczyć dwukrotnie – raz jako osoba niewidoma, a drugi raz, gdy duchy podstępem kradną mu uszy i wszystkie dźwięki stają się nagle obce. To taka mini-uczta czytelnicza, tekst przepiękny pod względem stylu.

„To, co zostaje” Pauli Wanarskiej to moje drugie ulubione opowiadanie w tym zbiorze. To mocno klasyczne fantasy. Katalin, była żołnierka i włóczniczka, przybywa wraz z mężem na Pogranicze, by zacząć życie od nowa. Pogranicze to kraina nie należąca do żadnego królestwa, piękna i żyzna, ale też niebezpieczna. Dawno toczona wojna wyryła na niej bardzo dosłowne bruzdy – co jakiś czas na niebie otwierają się Rozdarcia, z których wychodzą potwory. Lata jednak mijają, Katalin i Gwenael budują swoje małe gospodarstwo z sadem jabłkowym, kozami i kurami. Przychodzi jednak czas, że mąż umiera, kobieta zostaje sama, a Rozdarcie otwiera się wyjątkowo szeroko. I to nie potwory są najgroźniejszym, co się z niego wydobywa. Dolinę opanowuje beznadzieja. Barwy zaczynają blaknąć i wszystko pokrywa szary pył. Wszystko pachnie spalenizną. Żywe istoty powoli tracą zaś chęć do życia. Świat wokół Katalin dosłownie rozsypuje się w pył.

I pewnie można by powiedzieć, że świat przedstawiony nie jest tu wystarczająco dobrze zarysowany. Że z jednej strony Złote i Srebrne Królestwa to takie niewyraźnie straszaki, a z drugiej – że dostajemy zbyt wiele informacji o konfliktach, których czytelnik nie do końca rozumie. Że poza Pograniczem tu i teraz nie do końca wiadomo, jak ten świat wygląda i działa. Mi to po prostu zupełnie nie przeszkadzało, ze względu na Katalin.

Katalin jest moją ulubioną postacią w całym zbiorze. To kobieta niesamowicie uparta, wytrwała i niezłomna, niepoddająca się nawet w obliczu beznadziejnego. Katalin gotowa jest bronić swojej ziemi i zwierząt do samego końca, nawet jeśli to walka bezsensowna. Ponieważ dla niej śmierć na swojej ziemi, wśród najlepszych wspomnień z życia jest warta więcej niż bezpieczne, ale jednak biedowanie na starość w jakimś obcym miejscu. Jej wybór może się wydawać nielogiczny – bo ratowanie własnej skóry zdaje się być naturalnym odruchem każdego człowieka – ale Katalin ma swój własny system wartości i pozostaje mu wierna. Co więcej, jej walka czasem oznacza starcie z Pożeraczem, ale częściej – jest to zmuszenie się do wstania z łóżka, zmuszenie siebie i zwierząt do zjedzenia czegoś czy też sprzątanie, by chaos nie ogarnął domu; ciągłe odpędzanie samotności, strachu i zmęczenia, podtrzymywanie samej siebie na duchu. Jestem pewna, że można w tym znaleźć pewną metaforę.

Podsumowanie

Sądząc po tytule, „Sztuka przegrywania” powinna być zbiorem przygnębiającym. I rzeczywiście, niektóre opowiadania, jak „O kobiecie od kurczaków” czy „Spowiedź kapitana Neumanna” to historie jednoznacznie zmierzające ku porażce. Z drugiej strony, „Poza siódmym” czy „Jedna z tych dobrych” nie dają wcale jednoznacznych odpowiedzi, a „Niepojednani” podchodzą do tematu bardzo subtelnie. Zaś „To, co zostaje” zostawia nas – akurat na sam koniec, jako że to ostatnie opowiadanie w antologii – z nutką nadziei.


Antologia „Sztuka przegrywania” w wersji ebookowej dostępna jest do pobrania za darmo w formatach ePub, Mobi i PDF na tej stronie. Wersję drukowaną (odpłatnie) można również zamawiać poprzez stronę Sekcji Literackiej „Logrus”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *