
Sprawozdanie z lektury: “Godzina detektywów”, JÜRGEN THORWALD
“Godzina detektywów” to drugi – po “Stuleciu detektywów” – tom poświęcony historii kryminalistyki, napisany przez Jürgena Thorwalda. Tym razem zawiera on tylko dwa rozdziały: “U granic tego, co dostrzegalne, czyli droga serologii sądowo-lekarskiej” oraz “Ślady w zabrudzeniach albo etapy rozwoju chemii i biologii sądowej”. Czasowo obejmuje wycinek od początku XXI wieku do momentu napisana książki, czyli lat ’60.
Pierwszy rozdział dotyczy oczywiście badań nad krwią i śladami krwi. Autor dokładnie opisuje drogę postępu w tej dziedzinie – od odkrycia metody na odróżnianie krwi ludzkiej od zwierzęcej, poprzez odkrycie różnych grup krwi, aż do wyszczególnienia całej masy charakterystycznych czynników krwi, o których istnieniu, poza RH, nawet wcześniej nie wiedziałam. Relacje z badań są oczywiście poprzeplatane w jakiś sposób przełomowymi sprawami kryminalnymi. Powiedziałabym wręcz, że w tej książce jest nawet więcej opisów śledztw niż poprzedniej.
Rozdział drugi zaś jest tak obszerny i różnorodny, że aż szkoda, że nie został podzielony na kilka krótszych rozdziałów – mam wrażenie, że wtedy czytałoby się przyjemniej. Znalazło się tu miejsce dla badań błota, roślin, włókien i tkanin, odprysków lakieru, pyłu, kurzu, a nawet neutronowej analizy aktywacyjnej włosów. Przegląd spraw też robi wrażenie, bo poza “zwykłymi” morderstwami możemy poczytać też o porwaniu dla okupu czy nawet podłożeniu bomby w samolocie! Przez tę właśnie różnorodność rozdział wydał mi się dużo ciekawszy niż wcześniejszy.
Przy czym tak jak ostatnio ostrzegam, że ponieważ jest to książka z lat ’60, przedstawiona w niej wiedza może być nieaktualna. Zresztą w paru miejscach można znaleźć przypisy na ten temat. Nie zmienia to jednak faktu, że w pewnym momencie historii stan wiedzy o badaniu krwi czy włosów wyglądał w określony sposób – i z historycznego właśnie punktu widzenia jest to świetnie opisane.
Styl Thorwalda jak zawsze mnie zachwyca i uwielbiam go czytać, choć muszę was ostrzec, że w tej książce autor lubi popadać w bardzo długie, ciągnące się wiele podrozdziałów dygresje. Potrafi przerwać omawianie jednego przestępstwa, by przedstawić, co się w tym czasie działo w świecie nauki, albo nawet streścić jedną czy dwie inne sprawy kryminalne, nim znowu powraca do wątku. Nie jest to duża wada, a nawet ma sens, bywa jednak momentami nużące. Autor ma też wyraźną tendencję do brania stron i z jego słów często przeziera wyraźnie niechęć lub poparcie dla konkretnej osoby. Potrafi też oceniać detektywów czy też naukowców, zapominając, że on już zna wszystkie fakty i zakończenie, a oni pracowali jednak w innych warunkach.
Nie zmienia to faktu, że Thorwald ma dar opowiadania. Zależy mu na tym, by przedstawić czytelnikowi jak najdokładniejszy obraz wydarzeń i tchnąć życie w odległe w czasie wydarzenia, a nie tylko sucho zreferować dowody i wyroki.
Martwi mnie natomiast, co się stało z trzecim tomem tej serii. Autor o nim wspomina, ale szukałam informacji w internecie i na nic nie natrafiłam… być może nigdy nie powstał? Może Thorwald zmęczył się lub znudził tematem i wolał wrócić do medycyny? Albo chodzi o to, że z początku “Detektywi” nie byli wydawani w całości, lecz dzieleni na 2-3 tomy (W końcu obie książki mają po ponad 700 stron)? Z wielką chęcią poczytałabym więcej. Na szczęście mam jeszcze parę książek Thorwalda o historii medycyny.
Zobacz również

Sprawozdanie czytelnicze: “Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli”, Radek Rak
21 września 2020
Sprawozdanie czytelnicze: “Triumf Endymiona”
29 marca 2021