Czytam

Sprawozdanie czytelnicze: „Disaster Artist”, Greg Sestero i Tom Bissell

Jest wiele filmów tak złych, że aż dobrych – „Samurai Cop”, „Troll 2”, „Faithful Findings” – ale król może być tylko jeden. I jest nim niewątpliwie „The Room”, film niekompetentny, zabawny, dziwaczny, pokręcony, niezrozumiały. Absolutnie wyjątkowy. „Disaster artist” to kronika jego postawania. Greg Sestero, jeden z głównych aktorów, tłumaczy, jak kręcono kultowe dialogi („I did not hit her! I did not!” „Oh, hi doggy”.), co ekipa uważała o rzucaniu piłką i skąd wzięły się słynne łyżki.

Przy czym bardzo łatwo byłoby napisać książkę, która po prostu wyśmiewa film i przywołuje najpopularniejsze memy. Na szczęście „Disaster Artist” jest czymś innym. W książce splata się kilka opowieści. Jedna o kręceniu filmu, dziwacznych pomysłach jego twórcy i kompletnym braku profesjonalizmu. Druga o młodym chłopaku, który próbuje zostać znanym aktorem. Trzecia o trudnej przyjaźni. I czwarta – złożona z plotek, zdobytych przypadkowo informacji oraz pełnych niejasności, przekoloryzowanych anegdot – o broniącym swojej prywatności self-made manie, ucieleśnieniu amerykańskiego snu „od zera do milionera”.

Bo „The Room” mogła zrobić tylko jedna osoba – Tommy Wiseau. Na Tommy’ego patrzymy oczami Grega, który z jednej strony jest zafascynowany tym enigmatycznym, pewnym siebie, ale skrytym człowiekiem, a z drugiej strony czasem się go boi czy też nie może go znieść. I cały czas jest ostrzegany przez innych, by uważał na tego dziwoląga, bo na pewno zostanie przez niego wykorzystany albo skrzywdzony. I gdyby ktoś inny napisał tę książkę, z pewnością byłaby dużo bardziej względem Tommy’ego surowa. Mało kto miałby tyle cierpliwości, by spróbować zobaczyć w Tommym drugiego człowieka po wszystkich paskudnych rzeczach, które powiedział i zrobił na planie filmowym. Greg darzy go jednak sympatią i znosi naprawdę wiele, bo ich przyjaźń zostaje wielokrotnie wystawiona na próbę (fragment o wspólnym oglądaniu „Utalentowanego pana Ripleya” – a jest to jeden z moich ulubionych filmów/książek – jest po prostu elektryzujący!). Sestero stara się zrozumieć i przedstawić motywacje samozwańczego filmowca, próbuje pokazać światu prawdziwego Tommy’ego, człowieka ukrytego za okularami przeciwsłonecznymi i burzą włosów.

I dla mnie właśnie to było w tej książce najciekawsze – jej ludzki wymiar. Tommy Wiseau i skomplikowane relacje, w jakie wchodził z innymi ludźmi. Młody, trochę naiwny Greg Sestero i jego marzenia. Ekipa filmowa, próbująca za wszelką cenę zachować profesjonalizm, choć nie było to wykonalne. Naprawdę starający się aktorzy. „Disaster Artist” jest tak naprawdę książką nie o filmie, ale o ludziach. Bandzie naprawdę dziwnych, zdesperowanych, szalonych ludzi.

Podsumowując

„Disaster Artist” oferuje nie tylko wgląd za kulisy powstawania „The Room”. To momentami też bardzo emocjonalna, szczera książka o rozterkach i nadziejach dwóch kompletnie różnych mężczyzn, których połączyła pasja do aktorstwa. I choć nie było łatwo, to obaj przynajmniej częściowo osiągnęli to, czego pragnęli. A przy okazji stworzyli jeden z najbardziej kultowych filmów w historii kina.

PS. W 2017 roku James Franco nakręcił film oparty na książce, o tym samym tytule. Widziałam go jakiś czas temu i nie pamiętam go zbyt dokładnie, ale odniosłam ogólne wrażenie, że został on zrobiony przez grupę ludzi szczerze kochających „The Room”, ale mimo wszystko nie rozumiejących do końca Tommy’ego. Z tych dwóch pozycji książka wydaje mi się bardziej szczegółowa i bliższa oddaniu prawdziwych emocji na planie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *