Czytam

Sprawozdanie czytelnicze: „Rybak znad Morza Wewnętrznego”, Ursula K. Le Guin

„Rybak znad Morza Wewnętrznego” to zbiór opowiadań Le Guin, który w Polsce ukazał się w wielgachnym tomie dzieł tej autorki pod tym samym tytułem. Pozostałe zawarte w nim zbiory – „Wszystkie strony świata”, „Cztery drogi ku przebaczeniu”, „Urodziny Świata”, a także powieść „Opowiadanie Świata” – już czytałam. Tym samym mam kolejne tomiszcze (po „Ziemiomorzu” i „Sześciu światach Hain”) za sobą.

Nie jestem wielką fanką zbiorów „przypadkowych” opowiadań Le Guin. Takie „Cztery drogi ku przebaczeniu” należą do moich absolutnie ulubionych, ale tam poszczególne teksty są ze sobą wyraźnie połączone. Z kolei w „Urodzinach świata” teksty poruszają podobną tematykę, dzięki czemu całość jest bardzo spójna. „Rybak znad Morza Wewnętrznego” jest pod tym względem… dziwny. Znajdziemy tu jednocześnie opowiadania-dowcipy (za którymi nie przepadam), opowiadania niezwiązane z żadnym większym uniwersum oraz trzy opowiadania osadzone w świecie Hain, które z jakiegoś powodu nie znalazły się w tomie poświęconym w całości właśnie Hainowi. Dostajemy więc duży miks przeróżnych klimatów.

Najbardziej przypadł mi do gustu „Kamień, który wszystko zmienił” – opowieść o rasie niewolników, których kultura została wymazana przez rasę panów. Główna bohaterka przypadkowo zaczyna odkrywać swoje korzenie, co prowadzi do odzyskania przez niewolników ich tożsamości.

Opowieść szobów”, „Zatańczyć do Ganamu” oraz „Jeszcze jedna opowieść albo Rybak znad Morza Wewnętrznego” są ze sobą połączone i skupiają się wokół technologii czertenu. Umożliwia ona natychmiastowe podróżowanie, skok z dowolnego miejsca we wszechświecie w inne. Choć Le Guin ostatecznie porzuciła w ogóle ten pomysł i nie wykorzystywała go w innych utworach z uniwersum Hain, dalej warto się z nim zapoznać, ponieważ autorka podeszła do tematu tak, jak tylko ona potrafiła. To bardzo ciekawe spojrzenie na problem podróży międzygwiezdnych. To też – jak zawsze u Le Guin – opowieści wypełnione skomplikowanymi relacjami międzyludzkimi.

Zbiór zawiera też esej „O nieczytaniu fantastyki naukowej” – dla tych, którzy boją się, że sci-fi może być dla nich za trudne. Otóż wcale takie nie jest.

Do wielu utworów Le Guin mam nadzieję kiedyś powrócić (jak już odkopię się ze sterty zaległych lektur…), ale „Rybak znad Morza Wewnętrznego” raczej do nich nie należy, choć dalej są to dobre opowiadania. Le Guin napisała jednak lepsze rzeczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *