Piszę

NaNoWriMo 2020 – tydzień 4

To był dziwny tydzień. Powiedziałabym, że bardzo luźny. Pisałam codziennie akurat tyle, by wskoczyć nad kreskę, a potem odpuszczałam. To nie to co kiedyś, że 50 tysięcy słów przekraczałam tydzień przez końcem NaNoWriMo… w tym roku szłam praktycznie równo z kreską, pilnując, by nie narobić sobie zaległości. A pozostały wolny czas poświęcałam na czytanie i relaksowanie się. Nie było we mnie potrzeby, by cisnąć do przodu za wszelką cenę. Raczej postanowiłam spokojnie doczłapać się do mety.

Co napisałam?

Tak jak planowałam, skupiłam się głównie na opowiadaniu „Potwór spod łóżka”. W tej chwili składa się ono z początku – który mi się nie podoba i na razie mam bardzo bladą wizję, jak go poprawić – oraz końcówki, która jest nawet całkiem spoko, przynajmniej uderza w te tony, na których mi zależało, choć oczywiście trzeba ją będzie przerobić, by pasowała szczegółami do środka. Środka, którego nie ma. Ups. Nie no, w sumie są też ze dwie wyrwane z kontekstu sceny z drugiego aktu… Nie wiem, czemu zdecydowałam się na takie skakanie po scenach. Tak jak powiedziałam, był to bardzo luźny tydzień. Zaczynałam pisać po prostu to, na co akurat miałam ochotę lub wenę.

Dopisałam też jedną scenę w „Łowcach”, a także jedną notkę na bloga. W sumie wyszło mi 12337 słów w tym tygodniu. A ogólem – 49101.

Po drodze zaliczyłam też jeden fuckup, przypadkowo podając za dużo cyfr przy aktualizacji liczby słów, czego wynikiem są takie dziwaczne liczby w statystykach…

Co dalej?

Został mi jeden dzień na napisanie 900 słów i powiem wam – o jak mi się już nie chce! Piszę to jednak w niedzielę wieczorem i możliwe, że jak się jutro rano obudzę, to będę mieć więcej motywacji, a może nawet pomysł na jakąś brakującą scenę ze środka opowiadania. ; )

To, jak mi ten ostatni dzień poszedł oraz moje ogólne przemyślenia na temat tegorocznego NaNoWriMo poznacie w czwartek, w pisarskim podsumowaniu miesiąca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *