Paranormalne
Czytam

Sprawozdanie czytelnicze: „Paranormalne”, Michał Stonawski

Po „Paranormalne” sięgnęłam, gdyż spodziewałam się interesujących opowieści o nawiedzonych domach, morderstwach, klątwach, poltergeistach i lokalnych legendach. Ważne było też dla mnie, że jest to książka o polskich duchach, a więc o czymś z lokalnego ogródka. Niewątpliwie pod względem doboru przypadków, książka spełnia swoją rolę – mamy zjawy współczesne, z PRL-u czy międzywojnia, mamy prywatne domy, bloki, dawny zakład psychiatryczny czy też całą wieś. Niestety lekturę psuł mi przede wszystkim sposób, w jaki ta pozycja została napisana,  o czym za chwilę.

Egzorcyzmom mówimy nie

Książka zaczyna się od najsłabszego rozdziału: „Tu nie ma żadnych duchów”. Co mi się w nim aż tak nie podobało? Ano podejście autora do egzorcyzmów na ludziach. Przede wszystkim – odmawiam traktowania poważnie jakichkolwiek historii o egzorcyzmach przeprowadzanych na dorastających dziewczynkach. Cytując specjalistę, prawnika zajmującego się nadużyciami księży wobec dzieci, Artura Nowaka: „To zazwyczaj są nastolatki z typowymi nastoletnimi problemami wychowawczymi czy osobowościowymi, które zamiast do psychologa czy psychiatry trafiają do księdza – i to on arbitralnie stawia >>diagnozę<< dotyczącą opętania.” To są osoby, które albo doznały przemocy, albo molestowania, albo mają problemy natury psychicznej, albo są nieheteronormatywne, albo zwyczajnie śmiały nie zachowywać się zgodnie z oczekiwaniami swojej rodziny lub społeczności i zostały uznane za opętane, no bo dziewczynka przecież nie może np. okazywać negatywnych emocji. Egzorcyzmy to nic innego jak kolejny element znęcającej się nad kobietami patriarchalnej mentalności:

Nie wiemy też, jaki procent egzorcyzmowanych to niepełnoletni, ale wiemy, że 90 proc. to kobiety. O takiej proporcji wspominał choćby znany egzorcysta ksiądz Piotr Markielowski. Najmłodsze egzorcyzmowane dziecko, które spotkałem, to była czternastoletnia dziewczynka. Wcześniej została wykorzystana przez księdza, który wyjechał potem za granicę.

Przemoc psychiczna i fizyczna, elementy molestowania – to wszystko, co zawiera się w egzorcyzmach – powodują długotrwałą traumę. W dodatku te dzieci czują, że zostały skrzywdzone przez najbliższe i obdarzane największym autorytetem osoby: rodziców, którzy oddali je w ręce oprawców, i księży, którym ufały. To powoduje utratę wiary w siebie i zaufania do świata, co jeszcze bardziej utrudnia w ogóle poproszenie o pomoc. A kiedy dorosną – utrudnia nawiązywanie jakichkolwiek bliskich i intymnych relacji.

Egzorcyzmy to przemoc, której skutki wpływają na całe życie człowieka.

Autor niestety nie tylko nie bierze pod uwagę względów płciowych, kulturowych i religijnych, ale też opisuje rzekomo egzorcyzmowaną dziewczynkę w sposób, który wzbudza moje głębokie zniesmaczenie. Stonawski widział ją parę chwil, nie rozmawiał z nią, nawet nie wie, czy to rzeczywiście ta osoba, o której słyszał, ale rozpisuje się o pustych oczach i martwej twarzy bez emocji. Po co? Chyba żeby zbudować atmosferę grozy i nastraszyć czytelnika. Tyle że to nie jest opowiadanie z gatunku horror, tylko reportaż. Tu jest mowa o prawdziwej dziewczynie. Być może straumatyzowanej – na przykład z powodu egzorcyzmów. Jestem zwyczajnie oburzona wypowiadaniem się w tym tonie o jakiejś biednej nastolatce. Tyle dobrego, że na podstawie książki nie da się jej łatwo zidentyfikować.

W kwestii egzorcyzmów polecam artykuł zalinkowany wyżej, a także fragment opartej na prawdziwych wydarzeniach, fabularnej książki „Kroniki opętanej”. Nie miałam jeszcze okazji przeczytać „Żeby nie było zgorszenia”, ale rozumiem, że także tam można poczytać o egzorcyzmach na nieletnich. Z kolei w serwisie HBO GO znajdziecie dokument „Walka z szatanem”. Przyznam, że całego nie wytrzymałam, bo historia dziewczyny, która nie może się pogodzić ze swoją orientacją seksualną, była dla mnie po prostu zbyt przygnębiająca.

Naprawdę wolałabym, żeby autor został przy opisywaniu duchów i nie poruszał takich tematów, zwłaszcza tak ogólnikowo i w złym smaku.

Nierozwiązanym zagadkom kryminalnym z przeszłości mówimy tak

Za to najbardziej przypadł mi do gustu rozdział drugi, poświęcony dwóm morderstwom z przełomu wieków. Ich ofiary miałyby oczywiście straszyć po dziś dzień w miejscu swej śmierci. Autor naprawdę się postarał, bo sięgnął do gazet, dokumentów sądowych czy też listów z epoki, a także zacytował je, dzięki czemu czytelnicy mogą dowiedzieć się, jak te wydarzenia były postrzegane przez wówczas żyjących, a nie poznać wyłącznie współczesne interpretacje. Nie będę też ukrywać, że sprawy nierozwiązanych morderstw wielce mnie fascynują i lubię rozważać, co też naprawdę mogło się wydarzyć. Zresztą autor też snuje różne teorie i trochę mnie dziwi, że w przypadku Marii Wismowskiej ani razu nie wspomina, że mogła być ona niewinną ofiarą stalkera… nie mówię, że tak na pewno było, ale jak dla mnie jest to jedna z możliwych opcji.

Zaciekawił mnie też rozdział o blokowiskach, bo mnie ten temat interesuje, choć raczej od strony architektoniczno-urbanistycznej. Stonawski przedstawia historie dwóch bloków – pod adresem Herbsta 4 w Warszawie oraz Lwowskiej 59 w Tarnowie. Niewątpliwie liczne nieszczęścia, które dotknęły mieszkańców tych miejsc są intrygujące, no bo dlaczego akurat tam z taką częstotliwością dzieją się złe rzeczy? Po raz kolejny jednak zabrakło mi wrażliwości ze strony autora – samobójstwa i morderstwa wymieniane są jako kolejne przypadki potwierdzające tezę, bez specjalnego pochylenia się nad prawdziwymi ludzkimi tragediami, bez okazania im należytego szacunku. Zabrakło mi też zdecydowanie cytatów z gazet na temat tych wydarzeń i chociaż jednego pełniejszego wywiadu z kimś powiązanym z tymi blokami. Szkoda, że ten rozdział nie jest tak rozbudowany jak ten o przełomie wieków.

Styl pełen zapychaczy

Widziałam opinie innych czytelników, którym bardzo styl tej książki odpowiada. Nie wątpię, że im się naprawdę podobał, ale osobiście zwyczajnie mnie irytował. Co jest dziwne, bo w każdej innej sytuacji stwierdziłabym, że wymieszanie fragmentów fabularyzowanych, wywiadów, cytatów z różnych źródeł, opisów wydarzeń, relacji i przemyśleń autora działa na korzyść publikacji. W tym wypadku powiedziałabym, że jeśli autor lubi fabularyzować prawdziwe historie, to żeby po prostu napisał zbiór opowiadań grozy. Wolałabym też, żeby książka była bardziej nastawiona na konkrety. 

Były takie momenty, gdzie z zaciekawieniem czytałam jakąś historię, po czym następował przeskok do rozważań autora i robiłam takie wewnętrzne „yghhhh” i odczuwałam wyraźny spadek zainteresowania. Przede wszystkim jednak – chętnie złapałabym za nożyczki i cięła. Powycinałabym wszystkie kompletnie zbędne i nic nie wnoszące wstawki w rodzaju „ale kobiety jeszcze nie wiedziały, że popełniły błąd”, „część historii poznałem z grup na Facebooku, a część ludzie opowiedzieli mi na messengerze”, „na tym etapie mojego śledztwa nie wiedziałem jeszcze o tym, ale później się dowiedziałem”, „kiedy przechodzę przez furtkę, nie wiem jeszcze, że spotkam tę osobę”.

Chodzi mi też o całe akapity w stylu:

Czy to oznacza, że kamienica na Wilczej nie jest nawiedzona? Niekoniecznie, o czym wkrótce opowiedzą mi kolejne osoby. Nim jednak do tego dojdzie, postaram się dowiedzieć czegoś więcej o samej Grobickiej i niezwykłym ciągu zdarzeń, który doprowadził do jej morderstwa.

Dla mnie tego typu akapity w środku rozdziału to są zupełnie niepotrzebne zapychacze. Tworzą też wrażenie, że autor nie do końca wiedział, w jakim porządku opowiedzieć historię, w jakiej kolejności przedstawić wydarzenia. Jakby gubił się po drodze i musiał ostrzec czytelnika, że musi się cofnąć. Nie podoba mi się to dziwne skakanie albo uprzedzanie faktów. Wolałabym, żeby poszczególne opowieści od początku miały uporządkowaną formę.

Albo:

Próbuję przyjąć perspektywę naiwnego i kochającego się w Wisnowskiej mężczyzny i zastanawiam się, jak to było być z nią w związku. To jak próba uchwycenia płomienia świecy – jeśli poruszysz się zbyt gwałtownie, może uciec przed twoimi dłońmi, jeśli zbyt głośno westchniesz, zgaśnie. Gdy zbliżysz się zanadto – poczujesz ból, a gdy zbytnio oddalisz – zamarzniesz.

Yyy… ok? Nie wiem jak wy, ale ja nie szukam poezji w książkach o duchach.

Miałam podać jeszcze kilka przykładów, ale stwierdziłam, że nie będę kurde połowy książki przepisywać. Jak dla mnie jest w niej po prostu za dużo zapychaczy, zdań-wydmuszek bez żadnej specjalnej wartości. Wspominałam wyżej o konkretach – chcę wiedzieć, kto i gdzie widział ducha, a nie czytać jakieś dziwne przemyślenia albo dowiadywać się, że zaraz poznam szczegóły. Chcę po prostu przeczytać te szczegóły, bez głupich wstępów.

Parę pochwał

Pamiętacie może „Świat Wiedzy”? Takie zeszyty z różnych dziedzin zbierane i wpinane do segregatorów jakoś pod koniec lat ’90 i we wczesnych dwutysięcznych? Pamiętam, że jako dziecko uwielbiałam umieszczony tam artykuł o poltergeistach. Było też parę innych o zjawiskach paranormalnych. Po lekturze też książki bardzo chętnie wróciłabym do tamtych tekstów, niestety nawet nie wiem, czy moja rodzina gdzieś je jeszcze ma…

Miałam nadzieję, że „Paranormalne” przeniosą mnie na krótko do czasów dzieciństwa. Niestety, okazały się po prostu czymś innym niż oczekiwałam. I to nie jest tak, że całkowicie się zawiodłam – dla mnie książka najlepiej wypadła tam, gdzie skupiała się na faktach – czyli na tym, kto widział ducha, czyj mógł on być, jaka jest historia nawiedzonego domu; relacje świadków, mieszkańców, wycinki prasowe. W paru miejscach jest też mowa np. o konkretnych medalikach wykorzystywanych do egzorcyzmów albo autor dokonuje przeglądu zjaw-psów w różnych kulturach. Dokładnie też wyjaśnia, czemu duchy pojawiają się w takich miejscach a nie innych, czego szukają, jak się objawiają. Te fragmenty były naprawdę dobre i pełne informacji.

Podsumowując

Tak jak wspomniałam wyżej, styl książki jest dla mnie po prostu niezjadliwy, ale innym odpowiada. Dlatego zamiast wam mówić, czy warto czy nie warto, zapytam: kojarzycie inne publikacje tego typu, które jednak zawierają więcej tzw. mięsa, czyli konkretnych i szczegółowych opisów różnorodnych przypadków nawiedzeń? A może znacie fajny polski kanał na YouTube? Bo choć „Paranormalne” w wielu miejscach mi się podobały, to w równie wielu mnie rozczarowały, a nawet wkurzyły. Nie jest to po prostu pozycja, która spełniałaby moje osobiste oczekiwania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *