
CampNaNoWriMo lipiec 2020 – tydzień drugi
Jestem. Tak. Bardzo. Zmęczona.
Uświadomiłam sobie, że gdy nie piszę rzeczy do pracy, to piszę notkę o „Dalianie”, a jak nie piszę notki, to piszę opowiadanie o Zbyszku na Campa. Czyli bezustannie piszę i przerwą od jednego pisania jest inne pisanie. No czysty geniusz, nic dziwnego, że w każdej sekundzie dnia czuję się kompletnie wyprana z sił.
Kiedyś jeszcze szydełkowałam albo robiłam na drutach, ale wraz z początkiem pandemii z jakiegoś powodu odłożyłam włóczkę na bok i do tej pory nie tknęłam. Jedynym zbawieniem jest dla mnie czytanie „Czerń nie zapomina” – to nie jest wcale lekka książka, ale po prostu w tej chwili jest jedynym, przy czym mogę się zrelaksować. Po prostu dobrze mi się ją czyta i mam wrażenie, że mózg przy niej odpoczywa. Ewentualnie katuję się na zapętleniu „Chromatiką” od Lady Gagi.
Ale dobrze, powinnam mówić o tym, co napisałam w drugim tygodniu (8-14 lipca) Campa. Jestem zadowolona, bo ruszyłam do przodu z „Łowcami”. Napisałam jedną dużą scenę, która będzie co prawda w całości do przerobienia, ale teraz trochę lepiej wiem, czego od niej potrzebuję. Druga scena, przejściowa, jest taka sobie, za to trzecia już mi wyszła bardzo ładnie i jestem z niej zadowolona. Powstała w poniedziałek, kiedy to miałam walnąć na szybko 100 słów, żeby coś móc dodać do statystyk, a skończyłam z ponad 700 słowami spoko sceny. Ale wam jej niestety nie pokażę, bo zawiera spojlery. ; )
Ogólnie opowiadanie dalej szuka swojego klimatu i rytmu. W jednych scenach udaje mi się w nie trafić, a inne piszę tylko po to, żeby coś z siebie wyrzucić i móc przejść dalej. Na razie się tym jednak specjalnie nie martwię, po to teraz to piszę, żeby w praniu wyszło, co muszę poprawić.


Na koniec jeszcze statystyki. Drugi tydzień kończę z wynikiem 7813 słów i myślę, że do planowanych 10k dotrę spokojnie już niedługo. Choć jak widać piszę mocno skokowo, jedne dni lepiej, inne symbolicznie… Mam nadzieję, że uda mi się złapać równiejsze tempo. Pytanie, ile dam radę napisać w sumie. 15k? 20k? Nie sądziłam, że pójdzie mi tak dobrze i teraz nabrałam ochoty na jakiś ambitniejszy cel.
Trzymajcie kciuki, by trzeci tydzień przyniósł dalsze postępy! : )
Zobacz również
Pisarzu, uporządkuj swoje biurko!
7 października 2015
Z notatek pisarzyny: Luty ’20
2 marca 2020
6 komentarzy
Iwona
Ja mój 2 tydzień skończyłam ledwie ponad kreską. Odczułam załamanie twórcze, ale to ponoć ta klątwa drugiego tygodnia czy coś 😉
No i ja jak zawsze: Go Zbyszek, Go!! 😀
Ag
Zdecydowanie klątwa drugiego tygodnia. Trzeci będzie lepszy!
Wilk
Wreszcie jakakolwiek większa inicjatywa licząca w słowach, a nie w znakach 🙂
Ale co do tego zmęczenia pisaniem – czasem warto w tle puścić muzykę z zupełnie innych zakątków dźwiękowych, niż się słuchało przez ostatnie tygodnie. Czasem to nieźle przestawia kreatywność na sąsiednie tory.
Ag
Oj nie, nieznana muzyka mnie rozprasza, bo skupiam się na jej słuchaniu. Potrzebuję bardziej „background noise”, dobre są też filmiki na YT, które widziałam już dziesięć razy. Coś dobrze mi znanego.
W zasadzie wszystkie znane mi rzeczy liczą w słowach – NaNoWriMo, Camp, 750words… ale w sumie nie znam ich tak wielu i tylko zagraniczne. Na stronie NaNo była też kiedyś możliwość wybrania celu w scenach czy godzinach, pewnie dalej można, tylko nie mogę znaleźć. MyWriteClub też daje do wyboru słowa, rozdziały, sceny, strony, procenty… Także jakieś narzędzia daje radę znaleźć. 🙂
Wilk
Bo w sumie pomysł na liczenie w znakach to taka bardzo polska naleciałość, w dodatku biorąca się spoza świata pisarskiego 😉
Ag
Myślałam, że pisanie w znakach wzięło się stąd, że musisz wiedzieć, ile masz znaków, żeby określić ile stron zajmie tekst. Jakby się chciało go wydrukować w czasopiśmie albo książce. W sensie, że to czysto praktyczne.