Szamanka od umarlaków
Czytam

Sprawozdanie czytelnicze: Szamanka od umarlaków, Martyna Raduchowska

Martynę Raduchowską znałam już z cyklu „Czarne Światła” oraz opowiadania „Bezduch”, także wiedziałam, że podoba mi się jej sposób pisania. Uznałam też, że tytuł „Szamanka od umarlaków” brzmi intrygująco, poza tym magia będzie, no co mogło pójść nie tak?

Jak się okazuje, wszystko. Z związku z czym zastanawiałam się, czy jest sens w ogóle pisać tę notkę, bo będzie musiała być ona jednym wielkim disclaimerem: nie, nie uważam, że to zła książka. Nie, wie uważam, że Raduchowska źle pisze. Nie, nie uważam, że powieści tego typu ogólnie są złe. Są po prostu tak bardzo, bardzo, BARDZO nie dla mnie.

„Szamanka” to opowieść o młodej dziewczynie żyjącej we współczesnym świecie, w którym istnieje jednak magia i ona umie się pewną jej odmianą posługiwać – a konkretniej: rozmawia ze zmarłymi – napisana lekko i z humorem. Tylko że mnie osobiście tego typu lekki styl strasznie męczy, a humor nie śmieszy. Irytują mnie też zbyt długie dialogi, które jak rozumiem mały być zabawnymi potyczkami słownymi, ale dla mnie postaci zamiast rozmawiać normalnie, powtarzają w kółko te same pytania i informacje. Ida przypominała mi trochę przy tym bohaterki „Toni” Marty Kisiel, za którymi też zbytnio nie przepadam. Ale całkowicie rozumiem, że innym się to podoba czy ich bawi, nic nie poradzę, że jestem ponura jak listopadowy poranek. Po prostu nie lubię tej konwencji/narracji/gatunku czy jakkolwiek to nazwać.

W związku z tym ciężko mi być wobec tej książki sprawiedliwą czy obiektywną, bo jak mnie spytacie, czy szpinak jest dobry, to też wam powiem, że go kurna nie znoszę. Jednak o dwóch rzeczach chciałabym wspomnieć.

Po pierwsze, podobał mi się zestaw postaci: niesforna uczennica Ida, która odrzuca swój dar, jej ciotka-mentorka, będąca przy okazji duchem, płonąca i wrzeszcząca harpia oraz Gryzak – łapacz snów i uroczy koto-liso-pso-zwierz. Gryzak to typowy „dibby”, tyle że z nadludzką siłą i ostrymi zębiskami. To mój ulubiony element książki, bo wygląda niepozornie, ale ma niezły charakterek i naprawdę przydatne zdolności. Szkoda, że ta wesoła ekipa nie działa więcej razem, a do akcji zamiast nich wkraczają głównie trzy duchy z kamienicy, bo one już tak ciekawe nie są. Zaś drugą moją ulubioną postacią jest Kruchy, bo prezentuje zawsze wysoki poziom profesjonalizmu i opanowania, a także cierpliwości względem Idy, którą ja bym już dawno zatłukła patelnią. I mam nadzieję, że nie kroi się tam jakiś wątek romansowy, bo Kruchy zasłużył sobie na kogoś lepszego… Jeśli jest szansa na książkę tylko o Kruchym, to ja bardzo poproszę.

Po drugie, podobały mi się też te fragmenty, w których Ida samodzielnie podejmowała decyzje. A było ich niestety jak na lekarstwo. Jestem szczerze zaskoczona, jak bardzo bierną postacią jest Ida. Przez większość książki inne postaci ciągną ją za sobą siłą – mówią jej, co ma robić, gdzie ma iść, jak ma żyć. O ile normalnie poznawanie świata przedstawionego razem z głównym bohaterem mi się podoba, tym razem miałam wrażenie, że Ida nie robi żadnych postępów, wszystko ją zaskakuje, niczego nie rozumie, niczego nie wie. Nie wiem, czy jest w książce taki moment, kiedy Ida w pełni rozumie, co się wokół niej dzieje, a jej kompletne zagubienie połączone z ciągłym jęczeniem są po prostu irytujące. Natomiast w momencie, kiedy wydaje się, że postać w końcu zaczyna podejmować samodzielnie decyzje i korzystać świadomie ze swoich zdolności… książka się urywa. Nie jest to zamknięta historia, trzeba więc przeczytać wszystkie tomy.

Jeśli więc jesteście fanami gatunku „młoda dziewczyna poznaje magię”, będziecie na pewno zachwyceni i biegnijcie czytać wszystkie trzy tomy. Ja sobie odpuszczę, bo po prostu nie jest to typ powieści, którego czytanie sprawia mi przyjemność. Niedopasowanie się zdarza.


Podoba ci się moja pisanina blogowa lub prozatorska?

Śledź mnie na Facebooku,

obserwuj na Instagramie,

zajrzyj na Twittera.

Chcesz wesprzeć moją twórczość? Grosza daj pisakowi na Ko-fi.

7 komentarzy

  • Iwona

    Z jednej strony myślę sobie, że to pewnie coś dla mnie, bo „Toń” Kisiel mi się podobała.
    Z drugiej – mam tyle innych rzeczy do czytania, że nie chcę chyba zaczynać kolejnej serii tak nagle.

    Poza tym, to bardzo wartościowy tekst, i możesz pisać o tym, co Ci się nie podoba, co nie wpadło w Twój gust – ja tam lubię jak Ci się nie podoba, bo jest ciekawie 😀

    • Ag

      No jak ci się „Toń” i „Jaga” podobały, to myślę, że to też by ci się spodobało, rozważ na przyszłość. Zwłaszcza że są już 3 tomy, jeśli to wszystkie, mogłabyś całość na raz połknąć 😀 I mi powiesz, co było dalej!

  • My Name

    Polecam „Front burzowy” Jim Butcher czyli tom I, chyba dobrej serii – przynajmniej zaczyna się świetnie (choć dopiero jestem w 2/3 tegoż tytułu ale „ciary i jaja” są).
    Za to Ci nie polecam Baśniobór i sądzę że ta Twoja jest o niebo lepsza od tej – notabene mam tego 5 tomów i kiedyś o zgrozo je przeczytam ;P).
    Pozdrawiam!

  • My Name

    Zapraszam na dwa fragmenty „Piaski S.I.”mojego autorstwa 😉
    Notabene aż się dziwię, że napisałem aż dwa ;D
    Może będzie lepsze od „szamanka od umarlaków”
    Co za gatunek? Post apo po załamaniu klimatu i buncie S.I. – w skrócie Sci-Fi 😉
    Pozdrawiam!
    Ps.: z góry przepraszam za błędy interpunkcyjne!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *