Spróchniały krzyż
Czytam

Sprawozdanie czytelnicze: „Spróchniały krzyż”, Joanna Podgórska

Na kupno tej książki zdecydowałam się, ponieważ na co dzień Joanna Podgórska pisuje dla tygodnika „Polityka”, a tak się składa, że czytam regularnie ten tytuł i artykuły jej autorstwa tam zamieszczane. Trafiłam też na wywiad z autorką, co tym bardziej mnie zachęciło, zwłaszcza że tematem książki jest powolna erozja Kościoła katolickiego w Polsce – od młodzieży uciekającej z katechez, poprzez nieprzystający do rzeczywistości sprzeciw wobec antykoncepcji i aborcji, po afery pedofilskie. Idealna lektura dla takiej starej ateistki jak ja.

Okazało się, że w tym wypadku wcześniejsza znajomość autorki to wada, a nie zaleta. „Spróchniały krzyż” nie jest bowiem książką głębiej wchodzącą w prezentowaną tematykę, a raczej kompilacją starszych artykułów i zwięzłą syntezą zjawiska. I oczywiście nie jest to wina ani autorki, ani książki, że wiele tych tekstów znałam już wcześniej, momentami byłam jednak w stanie rozpoznać całe artykuły przeklejone w treść rozdziału, co oznaczało dla mnie kilka stron wtórnej lektury. Szkoda mi też, że kilka spraw potraktowano po macoszemu – na przykład nie rozpisując się szerzej o kwestii pedofilii oraz homoseksualizmu zastępczego oraz wpływu celibatu na seksualność księży.

Największym problemem była jednak frustracja – w książce często przywoływane są różne kontrowersyjne wypowiedzi. Mamy więc biskupa, który powiedział taką głupotę, a tu polityk powiedział inną głupotę, a w ogóle to św. Augustyn kilka wieków temu napisał jeszcze gorszą głupotę! I to w zasadzie tyle, autorka nie wchodzi w zbyt szczegółową polemikę, nie daje kontrargumentów, nie zawsze próbuje tłumaczyć, czemu dana wypowiedź jest nieprawdziwa czy szkodliwa. Sprawia to, że książka nadaje się głównie dla już przekonanych, bo jeżeli kogoś wcześniej nie zbulwersowały słowa o „dziecku, co to lgnie i zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga” to nie bardzo widzę, czemu miałby się nimi zbulwersować akurat w trakcie lektury „Spróchniałego krzyża”.

Czytanie o niegodziwościach Kościoła w tak surowej wersji było więc dla mnie zwyczajnie męczące i frustrujące, bo raz, że w niewielkim stopniu wychodziło poza sprawy, które już wcześniej znałam, a dwa, bo zabrakło jakiegoś odporu na to paskudztwo, poza słusznym przekonaniem autorki, że tak nie powinno być. Choć teoretycznie wydźwięk jest optymistyczny – ludzie coraz mocniej buntują się przeciw wpychaniu się Kościoła do ich prywatnych spraw i jeszcze trochę, a stary system runie. Czy tak rzeczywiście będzie? Pożyjemy, zobaczymy.

Powiedziałabym, że to dobra książka dla tych, którzy do tej pory żyli pod kamieniem i szukają zwięzłego wprowadzenia do tematyki grzechów Kościoła w Polsce, które pomoże im w ogólności zapoznać się z największymi aferami i będzie punktem wyjścia do pogłębionej lektury. Jako rozbudowane kalendarium (sięgające aż lata 2019) książka świetnie się sprawdza. Jako pogłębiona i szczegółowa analiza wpływu Kościoła na politykę i społeczeństwo naszego kraju – już nie.

PS. A tak kot pomagał mi robić zdjęcie. 😉

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *