Piszę

CampNaNoWriMo kwiecień 2019 – tydzień trzeci: chciałabym wiedzieć, co robię

Notka miała być wczoraj, ale przez święta mi się dni pomyliły i dopiero w poniedziałkowy wieczór spojrzałam na kalendarz i zdałam sobie sprawę, że jest poniedziałkowy wieczór… (plus na czwartek mam zaplanowaną notkę o „Hardej Hordzie”, której dalej nie napisałam…). Jak więc mi minął kolejny tydzień pisania?

I dobrze, i źle. Powinnam była zrobić znacznie więcej niż zrobiłam, ale mam ochotę pisać wszystko, tylko nie to opowiadanie co powinnam. Co gorsza, zastanawiając się nad dziurawą fabułą do opowiadania ze świata Mechanofobii, zaczęły mi się w głowie układać klocki do powieści. I napisałam ponad 1000 słów sceny właśnie do tej powieści.

Pewnie powinno mnie to cieszyć, ale nie cieszy. Bardzo chciałabym kiedyś „Mechanofobię” napisać, ale żeby to zrobić, muszę się przygotować. Porobić risercz, uporządkować wątki, rozpisać fabułę. Bo co i rusz wpadają mi do głowy różne fajne drobiazgi, które mogłabym w tym świecie umieścić. I boję się za to zabrać, bo musiałabym poświęcić temu całą moją uwagę i nie wiem, czy mam na to dość siły i zdolności. A jeszcze zdarzają się miesiące takie jak ten kwiecień, w zasadzie do zapomnienia. I tyle mam opowiadań, które chciałabym napisać! Co się z nimi stanie, jak zabiorę się za powieść?

Także w tym tygodniu napisałam kawałek powieści, której przecież nie piszę, kolejny kawałek opowiadania ze świata Mechanofobii, z którym nie wiem co zrobić, bo w sumie fajnie byłoby to wpleść w fabułę tej powieści, co to jej nie piszę, a także jakieś półtorej sceny opowiadania o smogu i złamanej nodze. Taki groch z kapustą i nie wiadomo co.

Mam nadzieję, że w tym tygodniu jednak skupię się na smogach i złamanych nogach (btw. opowiadanie dorobiło się tytułu roboczego „Wyśniony błękit nieba”, który na pewno trzeba będzie jeszcze zmienić, ale na razie mam to co mam). Chcę to skończyć jak najszybciej, by poczuć, że jednak coś w tym roku osiągnęłam. Bo na razie jest to rok żenująco pisarsko słaby. A to mnie frustruje… Jak już wykazało doświadczenie, tylko ukończony projekt może mnie od tej frustracji uwolnić.

Ostatnie dni w ogóle były ciężkie, bo nie miałam też siły z nikim utrzymywać kontaktu. Do poziomu, na którym od trzech dni nie potrafię odpisać na sms-a. Po prostu nie mogę. Ale przynajmniej odpaliłam znowu Campowego Discorda. Zawsze coś.

Ogólnie czuję się do tyłu ze wszystkim, więc się robię nieprzyjemna w obyciu. Może za tydzień będę miała lepsze wieści. A teraz idę napisać coś na Campa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *