Historia twojego życia
Czytam

Sprawozdanie z lektury: Historia twojego życia, Ted Chiang

Po średnio udanej przygodzie z Cixin Liu, postanowiłam spróbować jeszcze raz i sięgnąć po innego azjatyckiego pisarza (no, w sumie to Amerykanina pochodzenia azjatyckiego, nie bijcie). Padło na Teda Chianga, głównie dlatego, że w końcu obejrzałam Arrival i się nim zachwyciłam. Od razu zrodziła się więc we mnie chęć do poznania pierwowzoru.

Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy pierwsze strony zbioru opowiadań Historia twojego życia zaczęły mi brzmieć podejrzanie znajomo. Jak się okazało, Wieżę Babilonu czytałam ponad piętnaście lat temu w zbiorze Złota Księga Fantasy (który ukazał się w 1999 i chciałam napisać, że było to dziesięć lat temu, ale zdałam sobie sprawę, że czasowo coś się jednak nie zgadza, bo czytałam to przecież za dzieciaka. Zbiór swoją drogą bardzo dobry, trzeba by kiedyś do niego wrócić…). Znałam więc Chianga, tylko o nim zapomniałam. Nie zapomniałam jednak o Wieży Babilonu, która po latach podoba mi się dokładnie tak samo.

Zbiór obraca się wokół kilku tematów – Chiang chętnie sięga po tematy czy to biblijne, czy to z tradycji hebrajskiej, ale też zagadnienia bardziej naukowe (matematyczne i oczywiście językowe). Od drugiego opowiadania czytanie szło mi znacznie wolniej, ale ciężko mi powiedzieć, czy to wina tekstu, czy mojej czytelniczej niemocy na koniec roku. Odniosłam jednak wrażenie, że im dalej, tym teksty bardziej mi się podobały, z Siedemdziesiąt dwie litery i Piekło to nieobecność Boga na czele.

Przede wszystkim spodobało mi się, z jaką dosłownością Chiang potrafi traktować nadprzyrodzone zjawiska. Nie ma u niego miejsca na magię, niedopowiedzenia, subtelność – golemy czy anioły nie są niezwykłe, lecz stanowią głęboko zakorzeniony w świecie przedstawionym element codzienności. Znalazłam w takim podejściu jakąś przyjemną świeżość. Z kolei Co ma cieszyć oczy. Reportaż rzeczywiście dobrze radzi sobie z bezstronnością i suchym pokazywaniem różnych punktów widzenia i zdań bohaterów bez ich oceny. I choć ogólnie styl Chianga uznałabym subiektywnie za dosyć suchy (w porównaniu do tego co sama lubię), to była to lektura przyjemna i zaskakująca.

Na końcu posiadanego przeze mnie wydania znajdują się Notatki na marginesie opowiadań – szkoda, że nie umieszczono ich bezpośrednio po tekstach, wolałabym na bieżąco konfrontować wypowiedź autora na temat jego tekstu z moimi osobistymi odczuciami.

Kilka obowiązkowych słów o ekranizacji

Arrival różni się oczywiście od Historii twojego życia, na której jest oparty. Powiedziałabym, że jak na film przystało, jest bardziej „filmowy”. Dodano więc dramatyzmu i bardziej znaczące wydarzenia. Lepiej też zbudowano atmosferę i zostawiono twist na koniec, kiedy w opowiadaniu dosyć szybko bohaterka tłumaczy, o co chodzi (chyba że to tylko moje odczucie, bo znam już tę historię?). W żadnym razie nie zamierzam jednak narzekać – Arrival ze swoim spokojnym tempem i szacunkiem dla widza dalej jest świetnym filmem, w przypadku opowiadania szanuję zaś powściągliwość i powstrzymanie się przed wyjaśnianiem wszystkiego przez autora. Dobrze, że te wersje się różnią, można sobie wybrać, którą lubi się bardziej.

Podsumowując, jak najbardziej polecam, zarówno do czytania, jak i oglądania.


Lubisz klikać w Internety? Możesz mnie obserwować w mediach społecznościowych:

Facebook

Twitter

Instagram

Chcesz dostawać informacje o nowych postach na maila? Kliknij niebieski przycisk „Obserwuj” na dole strony! Albo dodaj do obserwowanych w serwisie Bloglovin’ lub Zblogowani.

 

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *