Piszę

Podsumowanie NaNoWriMo 2018 (Z notatek pisarzyny: listopad)

To było bardzo dziwne NaNoWriMo i dalej nie jestem pewna, czy jestem zadowolona z pracy, którą wykonałam, czy też nie.

Pisanie, pisanie

Po pierwsze, postanowiłam, że nie będę na siłę pisać 50 tysięcy słów – ile napiszę, tyle będzie ok, najlepiej jedno całe opowiadanie, może dwa. W praktyce bywały takie dni, gdy myślałam sobie, że jednak mogłabym to zrobić, mogłabym pisać więcej i że takie zmuszanie się do robienia tradycyjnej dziennej normy w okolicach 2 tysięcy słów dobrze by mi zrobiło. A potem przychodziły dni, gdy cieszyłam się, że jednak nie próbuję wygrać, bo tylko bym się frustrowała, jak mocno spadam pod kreskę i jak bardzo nie mam siły pisać. Poza tym trochę czasu zajęło mi przedświąteczne ogarnianie sklepu i wysyłanie paczki za paczką. Po części więc dobrze, że dałam sama sobie taryfę ulgową, bo bym się nie wyrobiła. Z drugiej strony – męczy mnie, że od jakiegoś czasu nie mogę odzyskać równego tempa pracy…

Naprawdę więc nie potrafię powiedzieć, czy jestem zadowolona czy nie. Choć mam raczej tendencję do bycia wiecznie niezadowoloną, więc jeszcze długo będzie mnie dręczyć przekonanie, że mogłam pracować ciężej. Ech.

Ostatecznie udało mi się napisać 23158 słów, czyli niecałą połowę normalnego celu. Miałam nadzieję, że dobiję chociaż do 25, ale zwłaszcza w ostatnie dni już nie miałam na to siły ani ochoty. Mam tylko jedno całe opowiadanie, nad którego redakcją teraz pracuję (a raczej mam taki zamiar, bo na przykład piszę tę notkę, zamiast tamto poprawiać…). Liczyłam, że uda mi się zrobić większość redakcji jeszcze w trakcie NaNoWriMo i dzięki temu w grudniu będę mogła sobie od pisania odpocząć, ale niestety nie ma tak dobrze. Tradycyjnie grudzień był dla mnie czasem pisarskiej przerwy, ale to było po 50 tysiącach i po innych projektach, które nie miały deadline’u. Także trzeba dalej stukać w klawiaturę…

Drugie opowiadanie jest koszmarnie rozgrzebane. Po pierwsze, dalej nie do końca wiem, co się dzieje, dlaczego, jak i o co w ogóle chodzi. A teraz jeszcze odnoszę dziwne wrażenie, że nie do końca pasuje do tematu konkursu, na który ma powstać. A innego pomysłu chwilowo nie mam i nie mam też czasu nad tym myśleć, bo muszę się skupić na czym innym. Także jestem trochę w dupie. Ugh, chyba zostawię sobie martwienie się o to na styczeń.

Towarzyska strona NaNoWriMo

To jest chyba ten aspekt NaNoWriMo, który najbardziej ucierpiał w ty roku i mnie to strasznie smuci. Nie dotarłam na ani jednego WIP-a, tracąc okazję do zobaczenia ludzi, z którymi zwykle w ciągu roku się nie widuje, popisania na żywo, pokibicowania sobie, podpytania o radę, chłonięcia twórczej atmosfery i wspólnego popijania kawy… Może się wydawać, że siedzenie w grupie dziesięciu osób w kawiarni – każdy wpatrzony w swój monitor – i pisanie jest co najmniej dziwne, ale naprawdę lubię te spotkania. Dają wielkiego kopa pozytywnej energii, który jak widać był mi bardzo potrzebny, bo czasem nie było mnie w Warszawie, czasem musiałam robić coś innego, a czasem brakowało mi motywacji nawet by pójść na motywacyjne spotkanie…

Nawet online nie byłam specjalnie aktywna, a to przecież dla mnie główny środek komunikacji. W tym roku na oficjalnym forum byłam chyba tylko pierwszego dnia, a potem ani nie czytałam wrzucanych przez ludzi fragmentów, ani nie brałam udziału w 11 sowach, nie wiem, jakie były przygotowane przez ML-i zabawy i wyzwania… Porażka na całej linii.

Zdarzało mi się raz na jakiś czas wpadać na Discorda, niestety również nie za często, ale przynajmniej kilka razy udało mi się dołączyć do jakiejś dyskusji. A przecież pierwszego dnia nawet prowadziłam Kick-offa!

Podsumowanie

W tym roku listopad mnie pokonał. Dopadła mnie jesienna chandra, trochę chorowałam, praca skradła mi czas na pisanie i ogólnie nie czułam się w nastroju na wielkie twórcze wyzwania. Oczywiście samo marudzenie byłoby niesprawiedliwe, bo w końcu mam gotową pierwszą wersję tekstu, na którym mi najbardziej zależało i teraz muszę tylko go szlifować. Jest to osiągnięcie i mam się z czego cieszyć.

Mimo to w przyszłym roku chyba muszę wrócić do pisania 50 tysięcy słów. Dawanie sobie luzów to zły pomysł, lepiej trzymać się tradycyjnej maksymy, że w trakcie NaNoWriMo się pisze, a nie myśli. Kto wie, co by się ciekawego urodziło, gdybym jednak na siłę te 2 tysiące dziennie pisała.

A jak tam wasze NaNoWriMo? Co ciekawego napisaliście?

6 komentarzy

  • Anna Siemomysła

    U mnie posucha. 5000 słów i tyle. Nie potrafię, mózg nie współpracuje. I czasami boję się, że tak już zostanie.

  • fraafarara

    50 tysięcy słów machnięte. Tradycyjnie – powieść w proszku. A dodatkowo: zero interakcji z kimkolwiek, nawet nie wiem, czy Gdańsk miał swoje spotkania. Ale to już się zaczęło dwa lata temu i tylko się umocniło w tym roku: towarzyski aspekt NaNoWriMo przestał być dla mnie atrakcyjny. Jestem ja, moje wyzwania i mój tekst – i dobrze mi z tym. Nawet już nie fajkowałam na fejsie (och, fajkowanie przestało być zabawne, kiedy wszyscy zaczęli to robić 😛 Wewnętrzny hipster płacze xD ). Co jest w sumie ciekawe, bo jakiś czas temu miałam do akcji zupełnie inne podejście. Może kiedyś się pokuszę na notkę o tej przemianie. xD

    • Ag

      Po pierwsze – gratulacje!
      Co do interakcji, to ja na codzień nie jestem zbyt towarzyska, więc NaNoWriMo to była taka okazja, żeby raz w roku wypełznąć z kokonu i wejść w bezpieczną i przyjazną interakcję z innymi ludźmi…
      Na pocieszenie powiem, że ja w tym roku nie fajkowałam, a wcześniej też nie za dużo, bo mnie przeraża dzielenie się nieukończonym tekstem 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *