Czytam

Sprawozdanie z lektury: Fantazmaty

Fantazmaty posiadam w wersji zarówno e-bookowej (dostępnej do pobrania za darmo, klik klik), jak i papierowej, bo stwierdziłam, że co mam sobie fajnej antologii na półce nie postawić? Oczywiście decyzję o zakupie podjęłam jeszcze przed przeczytaniem, a niedawna lektura Skafandra i melonika podniosła poprzeczkę bardzo wysoko… także przekonajmy się, czy warto było.

Tradycyjnie wspomnę tylko o paru tekstach, które najbardziej przypadły mi do gustu. Kolejność przypadkowa.

Subiektywny przegląd opowiadań

Jak zawsze nie zawodzi Alicja Tempłowicz. Jej opowiadanie I moją głowę też ma gęsty, nieprzyjemny i niepokojący klimat. W tej apokaliptycznej wizji ludzie są w stanie widzieć nawzajem swoje myśli, co niektórych pcha do łączenia umysłów, a innych do samotnej ucieczki. Główna bohaterka z jednej strony chce chronić swoich towarzyszy, z drugiej – musi zadbać o własne przetrwanie. I podejmuje w związku z tym trudne, egoistyczne decyzje, ale ja właśnie bardzo szanuję, że bohaterka podchodzi tak pragmatycznie i twardo do sytuacji, zamiast serwować nam przewałkowane już w milionach tekstów moralne rozterki. Nic mnie tak chyba nie nudzi, jak bohaterowie wzdrygający się kogoś zabić, choć to jedyne sensowne rozwiązanie. Poza tym pojawia się też wątek rozczarowania, gdy inni nie mogą więcej przed nami ukrywać swoich myśli i zdajemy sobie sprawę, że żyliśmy w kłamstwie. Dodatkowym smaczkiem jest gwara poznańska. Bardzo, bardzo dużo dobrych elementów jest w tym tekście.

Wyżej wspomniałam o generycznych rozterkach moralnych – i właśnie takie znajdziemy w Na obraz i podobieństwo Krzysztofa Rewiuka. Napisane są bardzo typowo i jak dla mnie niewiele wnoszą do tekstu, ale i tak postanowiłam go wyróżnić. Głównie ze względu na pomysł, a mianowicie sklonowanie i wskrzeszenie neanderlandczyków, by następnie ich obserwować i badać. Przewija się tu kilka wielce interesujących wątków, jak narodziny religii, próba komunikacji między gatunkami, walka o dominację w stadzie. W większości jest to bardzo sprawnie opisane i lektura mnie wciągnęła.

Tak samo sprawnie napisana jest Drakodoncja stosowana Kamili Dankowskiej. Po pierwsze – kupił mnie główny bohater, który mógł wybrać bezpieczny i łatwy zawód poszukiwacza przygód, zamiast tego został jednak smoczym dentystą. Pomysł co najmniej dziwny, ale świetnie zrealizowany, bo po drugie – te opisy akcji usypiania smoka i wyrywania zęba porządnie trzymają w napięciu!

Chciałabym też pochwalić pomysł Alicji Janusz w Na podobieństwo – muzyka jest tam wykorzystywana do czarowania, a bardowie bronią ludzi i walczą z potworami. Mam tylko wrażenie, że opowiadanie urywa się trochę zbyt szybko, a chętnie coś bym więcej w tym świecie przedstawionym poczytała.

Mam natomiast problem z Trupami Pawła Majki. Bardzo zaciekawił mnie świat przedstawiony w tym opowiadaniu i chętnie bym o nim poczytała… ale może z jakąś inną fabułą. W trakcie czytania metaforycznie rozglądałam się na boi, starając się dostrzec więcej szczegółów świata gdzieś na drugim planie wydarzeń właściwych.

W sumie chciałam jeszcze wyróżnić AJAS 22.9.5.12.11.9 Jacka Łukawskiego, ale zażenowanie trochę mi nie pozwala. Opowiadanie trzyma w napięciu i zainteresowaniu, o co też chodzi i co bohater odkryje – spodziewałam się twistu w klimatach Moon (swoją drogą świetny film, polecam) albo czegoś podobnego. Niestety na końcu znajduje się notka, w której autor tłumaczy, o czym jest jego tekst i że nawiązuje do wojny trojańskiej. Wydaje mi się, że jeśli już chciał ponarzekać na internetowych trolli, to mógł felieton albo coś takiego napisać, a nie odbierać czytelnikowi przyjemność z lektury. Autor twierdzi też, że ten tekst to miał być taki żarcik, ale jeśli żart trzeba tłumaczyć, to znaczy, że od początku nie był śmieszny…

Ilustracje

Słowo o wydaniu. Ebook jest złożony starannie, choć przypisy mogłyby być umieszczone na końcu opowiadań, a nie w środku tekstu. Wydanie papierowe, jak na swoje rozmiary i miękką okładkę, jest solidne, poza tym bardzo podoba mi się umieszczenie numerów stron na bokach, a nie dole stron.

W obu wersjach znajdziemy trzy ilustracje, każda od innego twórcy. I tu znów czuję się rozpieszczona przez Skafander i melonik, bo tam nie dość, że każde opowiadanie dostało własny rysunek, to jeszcze wszystkie miały tę samą autorkę, więc utrzymane były w podobnym stylu. Rozumiem, że ciężko było przygotować coś dla każdego z dwudziestu tekstów, ale jednak trzy ilustracje rozrzucone losowo po tekstach, jeszcze każda z nich w zupełnie innym stylu, wyglądają dziwnie.

Podsumowanie

Co uważam o antologii jako całości? Hmmm. Nie zabrakło opowiadań, których czytanie sprawiło mi przyjemność, ogólnie jednak mam wrażenie, że zbiorek mocno nie trafia w moje gusta. Zabrakło mi tekstów, którymi szczerze mogłabym się zachwycić, które pochłonęłyby mnie kompletnie i rozlały ciepło po serduszku. Większość była po prostu okej.

Także pochwalić szczególnie nie mam za co, ale zganić też byłoby niesprawiedliwie, bo to są fajne, solidne teksty, tylko jakoś nie dla mnie. Co chciałam polecić, poleciłam. A wy, czytaliście? Co wam się spodobało?

11 komentarzy

  • Iwona

    Powiem, że trochę mnie to teraz intryguje. No bo jak Ciebie nie zachwyca, to może jednak nie wybrali najlepszych tekstów do antologii?
    „Fantazmaty” mam na czytniku, własnie włączyłam i już mi się nie podoba mały drobiazg, szczegół – nie ma w spisie treści numerów stron dla poszczególnych opowiadań.
    Ale ale, chyba wrzucę sobie w kolejkę lekturową i skuszę się na opowiadania już niedługo.

    • Dawid Fenrir Wiktorski

      Niestety jeszcze nie udało nam się odnaleźć odpowiedzi na to, jaki tekst zachwyciłby absolutnie wszystkich, więc siłą rzeczy nie jesteśmy w stanie takich wybrać do antologii. 🙂 Ale po recenzjach widzimy, że nie było jednoznacznie źle ocenianego tekstu (nawet te nieszczęsne wyjaśnienia w tekście Jacka Łukawskiego były odbierane i pozytywnie, i negatywnie), więc zakładam, że jednak wcale złych tekstów nie otrzymaliśmy i wybraliśmy te najlepsze. 😉
      Co do spisu treści – mam na uwadze, że trzeba będzie ten element w kolejnych ebookach poprawić, prawdopodobnie też poproszę o poprawki w pierwszym tomie, żeby wrzucić poprawioną wersję na serwer.

      • Iwona

        Akurat strony w spisie to ja bardzo lubię – jak to są opowiadania, to nie muszę czytać po kolei, a zawsze mogę wybrać takie, które mi długością w danej chwili odpowiada (bo np. zdążę je przeczytać na przerwie w pracy), więc warto zwrócić uwagę przy kolejnych projektach 😉

      • Dawid Fenrir Wiktorski

        Ale też o których stronach mówisz? Bo w wersji PDF strony są, natomiast w epub/mobi może być z tym problem, bo tam po prostu stałej liczby stron nie ma. 🙂

        • Ag

          W niektórych ebookach są strony i wiem, że niektóry chętnie z tego korzystają i nawet sobie sami generują w Calibre, bo mało który polski wydawca je daje. Ja akurat nie korzystam, to nie jestem przekonana, jak to działa.

          Co do podobania się, to jeszcze nie napisano takiego opowiadania, żeby się wszystkim podobało. 😉 Z definicji moje blogowe teksty są bardzo subiektywne i oddają głównie osobiste wrażenia.

  • Dawid Fenrir Wiktorski

    To i się wypowiem, skoro o moim dziele mowa. 😉

    Wyjaśnienie w tekście Jacka – przyznaję, że długo się głowiłem, co z tym fantem zrobić, finalnie pozostawiłem, może to jednak nie był najlepszy pomysł, w przyszłości będę miał na uwadze.

    Ilustracje – niestety zdaję sobie sprawę, że w pierwszym tomie ten element kuleje, trochę zaniedbaliśmy to organizacyjnie, mam nadzieję, że w przyszłości uda nam się to znacząco poprawić (chociaż oczywiście o jednolitość stylu będzie trudno w takim projekcie, ale coś za coś, musimy poradzić sobie z pewnymi ograniczeniami, których ŚKF z kolei nie ma przy ich charakterystyce cyklu wydawniczego).

    Ebook – przyznaję, że osobiście uważam przypisy w środku za bardziej poręczne (nienawidzę skakać w trakcie lektury na koniec rozdziału/ebooka, żeby coś doczytać), ale przemyślimy jeszcze ten element w przyszłości, gdyby miały się kolejne przypisy pojawić, dzięki za zwrócenie uwagi. 🙂

    • Ag

      Co do przypisów, to zwłaszcza w „I moją głowę też”, gdzie jest ich dużo, wygląda to dziwnie, irytująco i rozbija tekst. Ostatecznie jedną z zalet ebooków jest to, że można dodawać wewnętrzne linki i warto z tego korzystać (poza tym mój czytnik otwiera przypisy w oddzielnym okienku, więc nigdzie nie skaczę 😉 ).

    • Iwona

      Że tak wtrącę do wyżej – mówię o epub. No wiem, że one niby nie mają stron, ale w takim razie można wspomniane przez Ag wewnętrzne linki, wtedy jak odeśle do strony konkretnej, to się i liczba na dole wyświetli.
      Mój nook nie ma z tym problemów, nawet jak są ponumerowane strony „odgórnie” – po prostu czasami siedzę na tej samej stronie przez 3 strony i mnie to wcale nie boli 😀

      • Dawid Fenrir Wiktorski

        Pogadam z Kamilą (od składu) i zobaczymy, chociaż z tego co pamiętam, to pierwszy tom miał spis treści, tyle że z poziomu menu, nie z poziomu treści.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *