Wydarzenia

Polcon 2018 – burzowy czwartek

Aaa, nawet nie wiem, od czego zacząć, tyle rzeczy się wydarzyło. Chyba będę musiała przyjąć taktykę chronologiczną, najbezpieczniejszą. Mam nadzieję, że rozumiecie moje głębokie zajaranie, bo na Polcon tudzież konwent w ogóle dotarłam po raz pierwszy. Chłonęłam więc wszystko i wszystkich, przytłoczona nowymi wrażeniami…

Apokalipsa po polsku

…a wszystko zaczęło się w umiarkowanie słonecznej Warszawie. Po drodze do Torunia trochę padało tu, trochę tam, wciąż jednak miałam nadzieję, że prognoza kłamie i nie będzie ulewy. Albo chociaż nie będzie burzy z piorunami. W Toruniu szczęśliwie dotarłam do hotelu i jakoś po godzinie siedemnastej wyruszyłam na dwudziestominutowy spacer w stronę kampusu Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika. Mogłabym podjechać autobusem, ale skonfundowana patologicznym brakiem biletomatów lub chociaż kiosków na trasie stwierdziłam, że co mi tam, siedziałam trzy i pół godziny w autokarze, mogę rozruszać kości. (Zrozumcie, kupowanie biletu u kierowcy jest nie tylko najmniej wygodną formą ever, ale też wymaga kontaktu z obcym człowiekiem.)

W połowie drogi zaczęło grzmieć. I padać. A potem lunęło tak wściekle, że omal mnie nie zwiało i z trudem dotarłam pod wiatę przystanku autobusowego. Która niewiele dała, bo wiatr nawiewał pod nią grad. Tak że stałam w rosnącej kałuży, w spodniach mokrych do ud i gradem wpadającym do butów. Jak to stwierdził chłopak również chowający się pod wiatą (i też uczestnik Polconu) „Apokalipsa po polsku – spadł deszcz”.

Na szczęście nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – pogoda w Toruniu szybko stała się obiektem anegdotek, żartów i powodem do licytowania się, komu to bardziej zmokły stopy. Powstał nawet fanpage Czy na Polconie 2018 pada?, co by informować uczestników na bieżąco. Tak że można mieć radość nawet ze złej pogody. 😉

Piękna przeszłość, piękna przyszłość

Na Polconie chciałam pójść na jakieś sto różnych prelekcji, a część jeszcze się złośliwie pokrywała, tak że wybór nie był łatwy (ale przyznam, że czasem decydował fakt, iż nie chciało mi się lecieć w deszczu do drugiego budynku…). Zaczęłam od panelu „Czy ktoś czyta jeszcze opowiadania?”, który bardzo poprawił mi humor, choć pewnie nie z tych powodów, co powinien. 😉 Brali w nim udział Aleksandra „Silaqui” Radziejewska, Kamil Muzyka, Staszek Krawczyk i Piotr Górski. Pozwolicie, że nie będę rozbijać wypowiedzi na uczestników, ale w punktach przedstawię myśli, które padały. A były to myśli głównie ponure:

  • opowiadania nie mają już takiej siły jak kiedyś;
  • czasopisma mają mniejszą rolę niż kiedyś;
  • antologie się nie sprzedają;
  • w Internecie klęska urodzaju i ciężko znaleźć dobre rzeczy;
  • kiedyś opowiadania to były miniaturki literackie, a teraz są za bardzo rozbudowane;
  • młodzi wolą fanfiki;
  • dziś piszą osoby nie-techniczne, nie interesuje ich fizyka, chemia, socjologia, ekonomia, nie interesuje ich przedstawienie ciekawego pomysłu;
  • nie ma już fantastyki promującej naukę czy rozwiązującej problemy, bo ludzie i tak chcą czytać o miłości wampira;
  • nikt już nie traktuje fantastyki poważnie, tylko rozrywkowo;
  • nikt opowiadań nie promuje i o nich nie rozmawia;
  • dziś trzeba debiutować powieścią, bo opowiadania nikogo nie obchodzą.

W tym natłoku marudzeń pojawiły się i głosy rozsądku, np. że nie wolno potępiać niczyich wyborów czytelniczych albo żeby aż tak nie idealizować przeszłości, bo przecież teraz też są „jakieś czasy”. Ogólnie jednak… nie mówię, że prelegenci nie mieli w paru punktach racji, kiedy jednak wydźwięk dyskusji to „Ło panie, kiedyś to wszystko było lepsze” ciężko traktować ją poważnie.

Następnie przebiegłam do budynku obok, co by posłuchać o „Ciałach nieziemskich: ciało człowieka poza Ziemią”. W ogóle wybrałam sporo prelekcji z Bloku Naukowego w nadziei, że parę rzeczy sobie w głowie uporządkuję, paru ciekawych rzeczy się dowiem, może poznam jakieś ciekawe teorie czy najnowsze badania naukowe. Wszystko oczywiście w ramach riserczu i poszukiwania inspiracji do pisania opowiadań. Krzysztof Bortel świetnie opowiadał m.in. o tym, jak zachowuje się ciało człowieka w próżni i czemu filmy zawsze źle to pokazują. 😉 Ogólnie prezentacja była bardzo dobra, konkretna i uporządkowana. Z Krzysztofem też mi się przyjemnie rozmawiało i w tym miejscu chciałabym gorąco podziękować za wszystkie książkowe polecajki!

Potem chciałam skoczyć jeszcze na drugą połowę prelekcji o kosmicznej antropologii, ale raz, że się zagadałam, dwa, że nagle jak spod ziemi wyrosła ukochana Siem i rzuciła mi się na szyję, a trzy, że zupełnym przypadkiem znalazłam się w zacnym gronie członków Śląskiego Klubu Fantastyki. Tak że sami rozumiecie, rozmowy z fajnymi ludźmi przy piwie otrzymały priorytet. 🙂

Tak oto wesoło zakończył się pierwszy, burzowy dzień Polconu. Nie mogę obiecać, że zdążę napisać kolejną część podsumowania na jutro, bo piątek i sobotę muszę opisać od rana do wieczora, a jak mnie znacie, to wiecie, że nie odpuszczam drobiazgom. Do przeczytania!

 

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *