
Antologia „Skafander i melonik”
Do antologii zawsze podchodzę nieufnie. Wiadomo jak to bywa, jedni autorzy piszą lepiej, inni gorzej, ich dzieła są nierówne. Czasem perełki giną w natłoku opowiadań średnich i miernych. Jak z tym przysłowiowym pudełkiem czekoladek – nigdy nie wiesz, co ci się trafi i czy będzie smaczne. W związku z czym za lekturę zbioru Skafander i melonik, wydanego przez Sekcję Literacką Śląskiego Klubu Fantastyki, zabrałam się z optymizmem podszytym ostrożnością…
Miła niespodzianka
Co okazało się zupełnie niepotrzebne, bo antologia zaskakuje bardzo wyrównanym, a przy tym wysokim poziomem. Jasne, jedne opowiadania podobały mi się bardziej, inne mniej, nie mogłabym jednak z czystym sumieniem powiedzieć o którymkolwiek z nich, że jest złe. Postawiło mnie to wbrew pozorom w dosyć trudnej sytuacji – bo zdradzić szczegóły każdego z opowiadań byłoby grzechem (niech coś zostanie dla czytelnika do odkrycia), ale wybrać te najlepsze też niełatwo. Na coś się jednak musiałam zdecydować.
Subiektywny przegląd opowiadań
Pierwszym opowiadaniem – i najdłuższym – w zbiorze jest Detektyw Fiks i sprawa mechanicznego skafandra Anny Hrycyszyn. Nie mogłabym liczyć na lepszy start, bo wciągnęłam się w zasadzie od razu. Powody są dwa. Po pierwsze, kryminalna fabuła, tym ciekawsza, gdy z nauką miesza się magia. Lubię takie mieszanki gatunkowe. Po drugie, główna bohaterka i narratorka, panna Gorol. Wrzucane przez nią co chwila wtrącenia (choćby o tym, co by sobie jej surowa mamuśka pomyślała) są naprawdę urocze i z miejsca zapałałam sympatią do tej postaci.
Jest to opowiadanie dosyć lekkie w odbiorze w porównaniu z kolejnym, o którym chciałabym wspomnieć. Ślady w popiele Karoliny Fedyk kompletnie zaskoczyły mnie kierunkiem, w który skręciły. Nie spodziewałabym się, że tak potoczy się akcja, doceniam więc niespodziankę. Jednak przede wszystkim zachwycił mnie klimat. Wyraźnie czuć ciężar wojny wiszący w powietrzu, a także niechęć i nieufność między bohaterami, wywołane pamięcią o tragicznej przeszłości i widmem jej powtórzenia. Powoli narasta też poczucie lęku – z początku budowane dziwnymi drobiazgami, poprzez narastające napięcie związane z obcym i nieznanym, z którym nie może sobie poradzić główna bohaterka, aż do dramatycznego finału.
Intrygujący pomysł znalazłam też w opowiadaniu Jeden spalony rzut Krystyny Chodorowskiej. Wymyślone przez nią „widzenie syntetyczne” można potraktować jako krytykę wobec pewnych problemów naszej codzienności, zwłaszcza tego, jak postrzegamy i traktujemy inne grupy społeczne. W przedstawionym świecie odbywa się – potraktowane bardzo dosłownie – myślenie i patrzenie stereotypami. Poza tym opowiadanie ma wciągające opisy akcji gaśniczych w wykonaniu strażaków-spadochroniarzy. Narastające napięcie i nieposkromiony ogień dobrze budują klimat.
Wspomnę jeszcze o opowiadaniu Flaun Marty Potockiej. Po obejrzeniu jako dziecko Event Horizon pozostało mi co prawda obrzydzenie do gore, ale przede wszystkim dziwna sympatia do historii w rodzaju „wysłali grupę bohaterów w kosmos, a potem było coraz gorzej”. Szanuję więc klasyczną konstrukcję tego opowiadania. Poza tym opisy tytułowej flauny obcej planety, która ewoluuje w zastraszającym tempie, te wszystkie obrazki nie-drzew pożerających nie-nietoperze albo nie-ślimaki urządzające zasadzkę na nie-rozgwiazdę są świetnie i pomysłowo napisane.
Uwagi natury ogólnej
Co do tytułowych skafandra i melonika to jestem zadowolona z różnorodności tekstów. Motywy powtarzały się rzadko – dwa teksty wspominają o cholitas (La Estrella Aleksandry Sokólskiej i Matki płaczą solą Alicji Tempłowicz), ale ich wykorzystanie jest zupełnie odmienne. Z kolei mimo że skafander od razu nasuwa kosmiczne skojarzenia, paru autorów wpadło na bardziej oryginalne jego użycie. Przy czym mam wrażenie, że melonik sprawiał jednak więcej kłopotów i nie ze wszystkich tekstów mogę go sobie wyraźnie przypomnieć.
Warto zwrócić uwagę na autorów, a konkretnie autorki, bo Skafander i Melonik jest zbiorem bardzo sfeminizowanym. Pana mamy tu tylko jednego (Pościg, Michał Cholewa), otoczonego ośmioma paniami. Jak to wpływa na opowiadania? Troszkę ciężko mi powiedzieć, gdyż część autorek znam już z innych tesktów i na tyle przyzwyczaiłam się do ich stylu, że nie bardzo potrafię określić, na ile i jak się mogą wyróżniać… Wnioski będziecie więc musieli wyciągnąć sami.
Ciekawe jest też, że w dwóch opowiadaniach (Ekonomia to dolina niesamowitości Anny Łagan i Zwierciadło w dziurce od klucza Marty Magdaleny Lasik) występują postaci niebinarne. Co prawda nie-ludzie, ale wiadomo, że jako fanka Le Guin lubię, gdy się kombinuje z płciami. A jeszcze odkąd przeczytałam Diasporę lubię patrzeć na pomysły z używaniem różnych zaimków, bo zwłaszcza w języku polskim potrafi być to skomplikowane.
Antologia świetnie prezentuje się od strony fabularnej. Nieważne, czy chodziło o hodowlę lam na Marsie, gaszenie pożarów w lesie czy polowanie na piratów. Jest tu parę interesujących wątków śledztw czy tajemnicy, które można odkrywać razem z bohaterami, sporo tekstów ma interesujący klimat albo ciekawie zbudowany świat. Widać, że autorzy włożyli wysiłek w detale. Co mnie szczególnie cieszy, to kreacja postaci. Nie jestem wielką fanką bohaterów istniejących tylko po to, by pchnąć fabułę do przodu, w zasadzie przezroczystych. Lubię, gdy mają oni wyraźnie zarysowane cechy charakteru, albo chociaż jakiś ciekawy drobiazg, a autor potrafi postać prowadzić i nią grać.
Jak widać, każde opowiadanie miało mi coś do zaoferowania, co naprawdę mnie cieszy, bo jak już wspomniałam, jestem przyzwyczajona do niezbyt równego poziomu antologii. Jeśli więc chcecie się zapoznać z interesującą, współczesną, polską fantastyką, sięgnijcie po Skafander i melonik.
Notka prasowa
Podczas tegorocznego Polconu będzie miała miejsce premiera antologii członków Sekcji Literackiej Śląskiego Klubu Fantastyki „Logrus”. Skafander i melonik to drugi zbiór w serii „Ścieżki wyobraźni”, która zastąpiła broszurowe wydawnictwo, jakim był Nieoficjalny Obiekt Literacki. Tym razem czytelnicy będą mogli się zapoznać z dziewięcioma opowiadaniami:
- Detektyw Fiks i sprawa mechanicznego skafandra Anny Hrycyszyn
- Flaun Marty Potockiej
- Ekonomia to dolina niesamowitości Anny Łagan
- Jeden spalony rzut Krystyny Chodorowskiej
- La Estrella Aleksandry Sokólskiej
- Matki płaczą solą Alicji Tempłowicz
- Pościg Michała Cholewy
- Ślady w popiele Karoliny Fedyk
- Zwierciadło w dziurce od klucza Marty Magdaleny Lasik
Podobnie jak zeszłoroczna antologia Ścieżki wyobraźni: Zabawa w Boga, Skafander i melonik będzie dostępny w wersji papierowej podczas konwentów, a także w siedzibie Śląskiego Klubu Fantastyki w Katowicach (możliwy zakup na odległość), natomiast nowość w stosunku do roku ubiegłego stanowi fakt, że sekcja planuje udostępnić e-booka (wersja pdf, epub i mobi) za darmo.
Zobacz również

Sprawozdanie czytelnicze: „Pośród cieni”, Agnieszka Hałas
22 sierpnia 2019
Czytelnicze podsumowanie I kwartału 2023
3 kwietnia 2023
17 komentarzy
sewama
Jestem bardzo ciekawa tej pozycji 🙂
Magda
Galliusz
Z opisu wnioskuję, że jest w tej antologii sporo osobliwej fantastyki i jako fan tego gatunku poczułem zainteresowanie. Nie wiem, czy kupię wersję fizyczną, ale jeśli faktycznie wydany zostanie darmowy ebook, z pewnością zerknę.
Ag
Naprawdę polecam, teksty są bardzo różnorodne, nie ma tak, żeby dwa dotyczyły tego samego. 🙂
Iwona
Jak będzie ebook, to ja pewnie pobiorę 😀 Oby tylko nie stało się to, co z innymi podobnymi, które mi giną w ilości tych ebooków.
Zbiorek wydaje się ciekawy, i nie aż tak długi, więc pewnie będzie mi się to dobrze czytało w pracy (o wiele łatwiej zabrać czytnik niż kolejną grubą książkę). I trochę poszerzę mój repertuar czytelniczy, bo to na pewno tematycznie będzie coś innego. To kiedy można pobrać?
pierdoła saska
Premiera ma miejsce 14 lipca, więc pewnie jakoś od tego dnia…weekendu… hymmm xD
Ag
Mogę ułatwić wszystkim zadanie i wrzucić informację, jak już obie wersje będą dostępne. 🙂
swiat karinki
Ciągle myślę czy ją wpisać na listę książek do przeczytania
Ag
Wpisz! 🙂
An-Nah
O, dzięki wielkie za zwrócenie mi uwagi na to, że nie mam dotąd w żadnym (publikowanym) literackim tekście postaci niebinarnej która byłaby człowiekiem. Mam takie osoby wśród przyjaciół, mam w prowadzonej kampanii RPG, ale w napisanych tekstach raptem jedną (możliwą do przeoczenia) a w publikowanych zero. Trzeba nadrobić 🙂
Manu jest niebinarne, bo uznałam, że przypisywanie robotowi męskości czy żeńskości za bardzo narzuca pewne cechy i kategorie, których w tej postaci nie chciałam 🙂
Ag
Przyznam, że sama też bym pewnie nie zwróciła uwagi, gdybym ostatnio nie trafiła na tweeta (albo coś innego? Sama nie wiem, gdzie to przeczytałam…) że właśnie niebinarni są najczęściej kosmici, roboty itp., bo oni mogą, ale nie ludzie, bo w domyśle to dalej jakaś dziwna, obca, „egzotyczna” cecha. Nie jest to oczywiście zarzut w niczyją stronę, taka tylko rozkmina 🙂 Aż tak dużą znajomością literatury z postaciami niebinarnymi się pochwalić nie mogę.
An-Nah
Nie, to jest opinia jak najbardziej valid i jako zarzutu jej nie odbieram, bo tak, rzeczywiście ten problem w literaturze istnieje i trzeba zabrać się za zapełnianie braków.
Znaczy, sądzę, że poza „kosmitom i robotom wolno” mamy tu do czynienia z myśleniem „Dlaczego właściwie istoty które nie są ludźmi mają podporządkowywać się ludzkim stereotypom płciowym”, co jest moim zdaniem myśleniem w dobrym kierunku… ale nie zastąpi reprezentacji ludzkich istot, więc trzeba po prostu zostawić i jedno i drugie…
…na przykład skonfrontować niebinarnego człowieka z niebinarnym obcym… To brzmi dobrze.
Ag
O, cieszę się, że chyba zaczęły ci się jakieś pomysły na teksty w głowie roić 🙂
Myślę też, że jest sobie dużo łatwiej wyobrazić niebinarnego kosmitę, bo można go sobie zbudować od zera, dać mu tyle różnych genitaliów ile się wymyśli, albo i żadne… a o człowieku się myśli jednak w ramach pewnych schematów, nawet jeśli nie celowo.
Życzę powodzenia w zapełnianiu braków . 🙂
Pingback:
Pingback:
Pingback:
Pingback:
Pingback: