Czytam

Zaległości czytelnicze – jak sobie z nimi poradzić?

Porządkuję dalej posiadane przeze mnie książki. Jestem w tej chwili na etapie licznych pakietów BookRage – w końcu wgrałam komplet ebooków z wydawnictwa Genius Creations, odkryłam też, że mam sporo Anny Kańtoch. Im dłużej przeglądam i porządkuję swoje zbiory, tym bardziej czuję się przytłoczona. W poprzednim poście wyliczyłam, że posiadanych lektur starczy mi na jakieś dziesięć lat. Pora więc podejść do sprawy w sposób bardziej zorganizowany. Co czytać? W jakiej kolejności? Jak się odkopać spod sterty zaległych książek? Oto parę moich postanowień na ten rok.

Czytanie codziennie

Niby najbardziej oczywista rzecz, ale wbrew pozorom wcale nie taka łatwa. Owszem, fajnie jest, gdy książka tak nas wciągnie, że pochłoniemy ją w jeden dzień, ale na dłuższą metę rzadko się takie sytuacje zdarzają, przynajmniej mnie. Częściej bywa tak, że do czytania książki muszę się zmuszać, nawet nie dlatego, że jest zła, ale np. porusza trudne tematy, o których ciężko się czyta albo wymaga szczególnego zaangażowania.

Przyznam też, że jestem wyjątkowo podatna na „odhaczanie” codziennych zadań. Dlatego wszystkie Duolingo, Habitiki, 750words i tym podobne świetnie na mnie działają – jeśli sobie ustalę, że coś będę robić codziennie, to robię to codziennie. Chyba że akurat zdarzy mi się jeden dzień pominąć, a wówczas niezwykle trudno odzyskać mi utracony rytm…

W każdym razie staram się czytać nie zrywami, ale systematycznie, co najmniej pół godziny dziennie. Staram się też zrobić to najwcześniej jak mogę, na wypadek, gdybym potem nie miała czasu. Czytam też zwykle dwie rzeczy na raz, jeśli więc jedna lektura wyjątkowo mi nie podchodzi, zawsze mogę przerzucić się na drugą.

Zaskakująco, jak szybko idzie czytanie prostą metodą pół godziny dziennie – małe postępy każdego dnia skutecznie pomogły mi pokonać nawet najgrubsze cegły. Systematyczność zdecydowanie wygrywa. A warto zaznaczyć, że czytam ogólnie bardzo wolno, bo robię coś co się mądrze nazywa „subwokalizacja wewnętrzna”, czyli wypowiadam każde słowo w myślach. Niby można się tego oduczyć, ale zwykle próby szybkiego czytania strasznie mnie męczą, nie mogę się skupić i nic z tekstu nie rozumiem…

Czas na czytanie

Tak jak napisałam wyżej, zabieram się za czytanie najwcześniej jak mogę. Z tego prostego powodu, że plan w rodzaju „załatwię wszystko, umyje się, położę do łóżka i poczytam przed snem” nijak się nie sprawdzał i kończył tym, że nie czytałam w ogóle. Inne rzeczy zajmowały mi czas i robiło się za późno, by jeszcze poczytać. Albo oczy mnie już bolały i byłam zmęczona, albo mi się nie chciało.

Dlatego nie ważne, że zakupy nie zrobione, a naczynia piętrzą się w zlewie. W końcu to tylko pół godziny, lepiej poczytać chwilę teraz, a potem zająć się wszystkim innym. Odkładanie książki na później, na wieczór, przed snem może łatwo zamienić się w nieczytanie w ogóle. Wymaga to przede wszystkim zmiany mentalności. Zamiast myśleć „skończę te ważne rzeczy i wtedy poczytam” trzeba myśleć „najpierw poczytam, a potem zrobię te inne rzeczy”. Myślę, że to dlatego, że czytanie książki jest postrzegane jako rozrywka, nie zaś „prawdziwe” zajęcie, dlatego tak łatwo przegrywa z gotowaniem albo robieniem prania. Prawda jest taka, że czytanie to dla naszych mózgów bardzo męczące i ciężkie zadanie, więc nie powinno wcale być traktowane lekko.

Trzeba pamiętać, że to tylko pół godziny i jeśli inne sprawy poczekają 30 minut nic im się nie stanie. Najwyżej naczynia poleżą w zlewie do jutra.

Wcześniejsze zaplanowanie lektur

Na początku 2015 roku postanowiłam wybrać sobie 26 książek, które zamierzałam w ciągu tego roku przeczytać. Odniosłam częściowy sukces i zaliczyłam 18 tytułów z listy (pełne podsumowanie tutaj). Teraz myślę nad przygotowaniem sobie zestawu na 3 miesiące, czyli 6 książek – spokojnie i bezpiecznie. A jak uda się przeczytać więcej, to będę odczuwać większe zadowolenie z wykonanego zadania.

Tylko że wybranie 6 książek z jakiegoś miliona posiadanych wydaje się zadaniem nie do zrealizowania. Z jednej strony chcę nadrobić trochę różnego sci-fi, z drugiej czeka na mnie mocno zaniedbana fantastyka polska, z trzeciej reportaże. Kusi trochę metoda „pierwsza książka na półce od prawej, której jeszcze nie przeczytałam”, ale też „krótkie tytuły, bo szybko przeczytam”.

Ostatecznie postanowiłam spróbować czytać na zmianę literaturę piękną z literaturą faktu. I wstępnie w najbliższym czasie chciałabym zabrać się za:

  1. Modyfikowany węgiel, Richard Morgan

Który znalazł się na liście już w 2015, ale nie udało mi się go wówczas kupić. W tym roku został wznowiony przy okazji premiery serialu, chcę więc go najpierw przeczytać, a potem obejrzeć.

2. Idź i czekaj mrozów, Marta Krajewska

W ramach nadrabiania polskiej fantastyki.

3. Urodziny świata, Ursula K. Le Guin

Kontunuacja Wielkiego Czytania Le Guin. Czytałam bardzo dawno temu ten zbiór opowiadań i chętnie do niego powrócę. W sumie został mi jeszcze zbiór Rybak znad Morza Wewnętrznego i chyba przeczytam całą posiadaną Le Guin! Prószyński i S-ka, kiedy wydajecie następny tom?

4. Czerwony monter. Mieczysław Berman – grafik, który zaprojektował polski komunizm, Piotr Rypson

Historia projektowania? Karakter? Nie mogę powiedzieć nie.

5. Kosmiczny poradnik życia na ziemi, Chris Hadfield

Zaczęłam czytać tę książkę chyba ze dwa lata temu i utknęłam. Od tamtej pory wisi nade mną jak wyrzut sumienia. Pora ją skończyć.

6. Gentryfikacja Berlina, Dorota Groyecka

Kontynuuję tematykę miast. Poza tym czytałam ciekawy artykuł na ten temat i chętnie dowiem się więcej.

Patrzę jednak na tę listę i nie jestem z niej zadowolona. Gdzie jest Thorwald? Gdzie Tamte noce, tamte dni? Gdzie Eseje Virginii Woolf? Pozostaje mieć nadzieję, że z tymi wybranymi uporam się znacznie szybciej niż w trzy miesiące. Na razie tegoroczne tempo mam wybitne – przeczytałam już 7 książek, czyli blisko mi do jednej tygodniowo. Kto wie, może jeszcze się załapię na wyzwanie 52 książek (Ha. Ha. Nie.).

Kupować mniej

W zasadzie niewykonalne. Bo książki przecież się nie przeterminowują, lepiej kupić teraz, jak jest na promocji, a przeczytać później. Poza tym kupiłam sobie w mocnej promocji abonament do Nexto na pół roku za 15 złotych, wypadałoby więc go wykorzystać – ustaliłam, że będę brała sobie z Nexto 1 książkę miesięcznie. Za luty jeszcze nic nie kupiłam, więc pora coś wybrać… poza tym zarówno Woblink, jak i Virtualo przysłały mi bezczelne maile, że dawno mnie u nich nie było, może więc skorzystałabym z kodu i coś kupiła (25% i 30%). Szkoda, żeby się zmarnowało.

Ale na razie i tak nie jest źle. W styczniu przeczytałam 4 książki, a kupiłam 2, w lutym zaś przeczytałam 3, a nie kupiłam jeszcze żadnej (choć zaraz planuję to zmienić, więc będzie 1). Akurat w ostatnim czasie wyszło trochę premier, które chcę przeczytać, ale mam nadzieję, że później w trakcie roku trafi mi się parę suchych miesięcy, gdy nie będę niczego kupować. Zwykle właśnie tak jest, że albo kupuję coś bez przerwy, albo nie kupuję pół roku w ogóle.

Warto w jakiś sposób wszystkie te rzeczy sobie zapisywać, żeby wiedzieć co, czego i ile. Do tego zaś służy mi Habitica. Ale o różnych wyzwaniach, czym ta strona w ogóle jest i jak działa będzie już następnym razem.

6 komentarzy

  • Iwona

    Ja też tak czytam. Że w głowie niby na głos 😀 Nie potrafię sobie wyobrazić inaczej :/
    Ja też szykuję notkę o tym co mam i co nie czytam, bo mnie bardzo natchnęłaś 😀 I chyba przyda mi się spis ebooków w chmurze i jakiś porządek w folderach… Zapomniałam już, że mam takie cuda jak „Historia naturalna smoków” albo „Ród”.

  • bagienny

    W sumie ogarniesz to. Obecny Twój etap przechodziłem w lecie, było zabawnie.

    „Bo książki przecież się nie przeterminowują” – jednak tak. Też tak kiedyś uważałem, ale niestety fantastyka bliskiego zasięgu bezpardonowo się starzeje, zwykła beletrystyka też, zwłaszcza polska – po roku od premiery nie da się czytać tych książek. Dzisiejszym pisarzom brakuje uniwersalności, wystarczy, że fabuła jest słaba, to zwykła rozsuwana nokia będzie drażnić w książce. Co do dobrych pozycji – to tak. Chociażby zbiór opowiadań Urodziny świata czy Modyfikowany węgiel czytałem 15 lat temu i dalej kopie ;] Btw. mam nadzieję, że wznowili całą trylogię, bo będziesz miała niedosyć jak Cię wciągnie ;]

    Co do kupowania – zdecydowanie tak – czyli nie kupować i kupować promo (część książek nie warto później czytać). Na utrzymanie tempa czytania pomaga… biblioteka. Kilka lat temu przerzuciłem się z makulatury na elektroniczne, a chyba ze dwa lata temu przerzuciłem się na abonament ebooków i wróciłem do biblioteki. Odetchnął mój portfel, czas (hehe), oraz przestrzeń wokół mnie. Zajęło mi to ponad 30 lat, by nie magazynować książek – zbierać tylko najlepsze z najlepszych.

    Dodatkowo nie wiem jak to wygląda u Ciebie. Przestałem kupować makulaturę a wciąż mam nowe, chociaż nie kupowałem. Cały czas dostaję. Spróbuj nie kupować, może u Ciebie też tak będzie 😀

    • Ag

      Optymistycznie zakładam, że wydadzą całą Trylogię, inaczej byłoby trochę bez sensu. Choć widać, że wydali pod serial, więc nigdy nie wiadomo, czy będzie im się chciało dalej… zobaczymy.
      Mam to szczęście, że wybieram raczej lektury ponadczasowe 🙂 Nie lubię książek, które są w danym momencie głośne i jest presja, żeby je już teraz przeczytać i znać – wiem, że się nie wyrobię, więc czytam sobie w spokoju swoje rzeczy. Choć rzeczywiście niektóre potrafią się zestarzeć, ale zwykle mi to nie przeszkadza.

      Ostatnio weszliśmy do księgarni i Małż spytał, czy może sobie kupić książkę, której i tak nie przeczyta. Powiedziałam, że może, ale ładnie wydaną, bo zwykłe opłaca się tylko w ebooku. Padło na „Pszczoły”. I tak doszła kolejna książka, mimo że miejsce na półkach skończyło się 20 książek temu…

  • IWantToDevelop

    W moim przypadku problemem jest duża ilośc do przeczytania nie tylko książek ale artykułów na stronach internetowych itp. Ostatnio zacząłem korzystać z pocket, ale może być jakiekolwiek narzędzie, które umożliwia zapisanie adresu i odtworzenie go na np telefonie. Dzięki temu mam listę rzeczy do przeczytania, którą mogę zarządzać niezależnie czy jestem w mieszkaniu, pracy czy w drodze. 🙂

    • Ag

      FEEDLY. Zdecydowanie Feedly.
      Był taki czas, gdy zaczynałam dzień od przejrzenia olbrzymiej liczby artykułów, ale teraz z tego zrezygnowałam. Wypadłam przez to trochę z obiegu i z żalem spoglądam na nieużywane konto, myśląc, że może znowu powinnam zacząć z niego korzystać… na razie nadrabiam zaległości książkowe i staram się na bieżąco ogarniać numery „Polityki”. Doba nie jest z gumy, a jeszcze kiedyś trzeba szydełkować i pisać. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *