Piszę

Spóźniony CampNaNo i rozważania ogólne

Tradycyjnie kolejna edycja CampNaNo wystartowała 1 lipca. Tyle że ja wtedy jeszcze byłam na wakacjach, ale to nie szkodzi, bo pomyślałam sobie, że jak zacznę pisać 3-go, to i tak zdążę. Ale nie zaczęłam i o tym chciałabym wam chwilę pomarudzić.

Z objazdowej wycieczki po Polsce, Czechach, Austrii i Słowacji wróciłam naładowana pozytywną energią, wypoczęta, opalona i gotowa wrócić do pracy – pisać, czytać, planować, szydełkować. Działać! Miałam ambitne plany na powyjazdowy poniedziałek. Zamiast tego złapał mnie kac w postaci tęsknoty za zwiedzaniem, próbowaniem lokalnych specjałów, leżeniem na trawiastej plaży na brzegu jeziora i miłymi ludźmi. Co jeszcze może być zrozumiałe, ale warto podkreślić, że gdy przez tydzień codziennie zajeżdża się do innej miejscowości, nie ma się czasu na myślenie o rzeczywistości. A ta, jak zawsze, nie jest tak miła i uprzejma jak przeciętny Austriak.

Wróciłam więc do Polski i odpaliłam polski internet. Ten przywitał mnie czule plakatami antyaborcyjnymi, pomysłem na uniemożliwienie studentom pracy zarobkowej, zapowiedziami zmiany liczenia głosów wyborczych i ogólną chujnią, grzybnią, patatajnią. Polska, taki piękny kraj. Mój kraj. Gdzie autostrady mamy może nawet lepsze od tych w innych krajach, ale droższe, a ludzie i tak nie potrafią po nich jeździć. Powiedziałabym złośliwie, że im starsza się robię, tym lepiej rozumiem zaborców, ale po pierwsze mój obraz rzeczywistości został skrzywiony przez wizytę w Austrii, po drugie zaś, nie zapominajmy, że Rosja też brała udział w tej imprezie.

Poza tym inteligentnie obejrzałam filmik na FB, o którym wiedziałam, że źle wpłynie na moje kruche zdrowie psychiczne, ale i tak go kliknęłam. Czemu robię sobie takie rzeczy? Dlatego też mój pozytywny duch został okrutnie zamordowany w przeciągu pierwszych dziesięciu minut poniedziałkowego poranka. I właśnie dlatego jeszcze nie zaczęłam pisać CampNaNo. Może zacznę dziś.

Co będę pisać? Ano pomysł, który wpadł mi do głowy na dzień przed wyjazdem, na szybko nastukałam więc wtedy ze dwie sceny, nie planując zbyt dokładnie, co będzie dalej, w związku z czym już widzę, że tekst wyjdzie jak zawsze za długi. Nienawidzę limitów. Nie umiem pisać opowiadań. Lubię rozbudowywać, dodawać wątki, lać wodę. Lubię wrzucać nieistotne drobiazgi. Ech, jestem w tym najgorsza. -_-

Jak zawsze, będzie parę słów relacji w trakcie tego miesiąca. Efekty, jak zawsze, może kiedyś.

IMG_3439
Tak powinno wyglądać życie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *