Piszę

NaNoWriMo 2016 – tydzień drugi. Wyścig z kreską.

To już! Zleciał drugi tydzień NaNoWriMo. Poniedziałek nie był dla mnie najlepszym dniem i nie osiągnęłam planowanych dwóch tysięcy słów, więc od wtorku trwało powolne odrabianie straty, a przecież plan był taki, żeby właśnie napisać trochę na zapas, bo wiedziałam, że 11 i 12 listopada okazji do pisania mieć nie będę.

Udało mi się osiągnąć tyle, że zaraz po północy 11 listopada przekroczyłam dwadzieścia tysięcy, dzięki czemu 12 nie spadłam poniżej kreski i wystarczyło napisanie marnych 163 słów. Dziś zaś już poniżej kreski wylądowałam i musiałam ją gonić. W poprzednich latach raczej tego problemu nie miałam i trzymałam się dzielnie planu, 13 listopada dobijając do dwudziestu sześciu tysięcy. W tym mam tylko 22,5 tys. i z takim wynikiem kończę drugi tydzień. Ale dalej nie jest źle.

zrzut-ekranu-2016-11-13-o-23-33-55

Ale przynajmniej to, co powstrzymało mnie od pisania, było przyjemne 🙂 Dwa dni tańczyłam zumbę i pochodne na Dance Fieście. Jestem z całej imprezy szalenie zadowolona – i trochę poszalałam, i czegoś się nauczyłam, i poznałam nowych super instruktorów. I jestem znacznie mniej obolała niż na podobnej zabawie w marcu, co oznacza, że trochę tężyzny fizycznej mi przybyło 🙂 Jak chcecie zobaczyć, o co w ogóle chodzi, to tutaj znajdziecie filmik z zajęć, zresztą jednych z fajniejszych. Niestety jakość jest kartoflana, więc za nic tych trzech pikseli, którymi jestem, nie wypatrzycie 😉 Jak organizatorzy wrzucą coś lepszego, to dam więcej linków.

Miałam taki plan, żeby w przerwie między warsztatami trochę popisać, ale okazało się, że muzyka latynoamerykańska średnio się nadaje jako tło dla smutnej opowieści na Marsie. A po powrocie do domu już na nic nie miałam siły i padłam do łóżka jak stałam.

A jak postępy w samej powieści? Otóż trochę fabularnie utknęłam, tzn. zamiast przejść do dużych i ważnych punktów, to walę długaśne akapity albo opisujące świat przedstawiony, albo wprowadzające pomniejsze wątki, jakiś fore-shadowing, przeszłość bohaterów i ich rozważania, długie rozmowy, w których sobie różne rzeczy wyjaśniają… Oj, niebezpiecznie mi się ta powieść rozrasta, a ja ją chciałam w to NaNo skończyć… Zwłaszcza że to miał być taki projekt tylko dla mnie, żeby sobie dla frajdy napisać i odłożyć do szuflady. A ja nie skończę, to mnie będzie męczyć. Albo, co gorsza, zacznę poprawiać.

Plany na tydzień trzeci? Znów pisać po dwa tysiące dziennie i ruszyć wreszcie fabułę do przodu!

Z fragmentów zarzucę ten, bo mi się chyba akurat udał:

– Nie masz prawa mnie wyrzucić! Nie waż się mnie nawet tknąć! – zapiszczała, zdając sobie sprawę, że kapitan ani trochę się jej nie bała. A jeśli było coś gorszego, od typowej, szarogęszącej się Magdy, była to Magda przyparta do ściany, pozbawiona kontroli. Jej głos mógł brzmieć paniką, ale ciało szykowało się do walki. – Ricky, zabierz ode mnie tej dzikuskę! No powiedz jej!

Przez chwilę Derleth miał nadzieję, że być może nie będzie musiał niczego robić, pozwalając komuś innemu rozwiązać wszystkie swoje problemy. Ale szybko sobie uświadomił, że w rzeczywistości jego sytuacja tylko się pogorszy, jeśli nie stanie po stronie Magdy. Nieśmiało zrobił krok do przodu.

– Chcesz mi coś powiedzieć, szefie? – Arigbabu wyglądała jak demon, wielka i czarnooka. Choć wydawało się to niemożliwe, musiała w piekielnej hierarchii stać wyżej od Magdy, bo Derleth w tym momencie bał się jej bardziej niż własnej matki. – Nie? Bardzo dobrze.

Magda spodziewała się, że wykorzysta tę samą co sztuczkę co w przypadku Ekwensi, jęcząc z bólu i grając ofiarę, a jednocześnie potajemnie zadając ciosy. Czekała tylko, aż przeciwniczka pierwsza jej dotknie, by mogła zacząć przedstawienie. Ale kapitan nie wierzyła w półśrodki – zamiast próbować wyprowadzić kobietę pod ramię, po prostu schyliła się, schwyciła ją w pół i zarzuciła sobie na ramię. Dla jej silnego, bionicznego ciała nie był to nawet najmniejszy wysiłek. Ruszyła do wyjścia, trochę zdziwiona brakiem protestu; Magda była najwyraźniej zbyt zszokowana tak bezpośrednim użyciem siły. Zwisała jak luźny wór, nie krzycząc i nie szarpiąc się.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *