Czytam

Lektury września ’16 część 2

Oczekiwanie na Miasto Archipelag osłodziła mi Księga Zachwytów, zaś z depresyjnego dołka pomogło mi się wygrzebać Wydawnictwo Literackie, wydając trzy nowe książki Thorwalda.

Księga Zachwytów, Filip Springer

Springer to jeden z moich ulubionych autorów – mam wszystkie jego książki, dwie nawet z autografem. Nie mogłam więc przegapić także Księgi Zachwytów, choć to w sumie nie do końca pełnoprawna pozycja, a zbiór artykułów z weekendowego magazynu Gazeta.pl. Jest to też książka jak na tego autora zaskakująco optymistyczna i pozytywna, gdyż zgodnie z tytułem stara się on nie skupiać na tym, co brzydkie i nieudane, ale raczej chwalić architektoniczne perełki. A tych trochę ostatnio powstało i miło o tym poczytać, a nie tylko lamenty, że znowu wyburzono zabytek pod koślawe, grodzone osiedle. Dobrze wiedzieć, że się ładnie i mądrze w tym kraju buduje.

We wstępie Springer powołuje się na architekta Steena Eilera Rasmussena, który powiedział, że „budynki należy poznawać czynnie”. I rzeczywiście, ta książka stanowi przede wszystkim zachętę, by wyruszyć w podróż po mniejszych i większych miastach Polski, by na własne oczy podziwiać dobrą (czasem też złą) architekturę. Bo co to jest – jedno, góra dwa zdjęcia i trzy strony opisu? Chciałoby się dowiedzieć więcej, zgłębić temat, poznać szczegóły, a nie tylko prześlizgnąć po temacie. Powiedziałabym więc, że to dobra książka do planowania krótkich wakacyjnych wypadów – co by się przekonać, co w okolicy warto zobaczyć.

Ale nie zostajemy zostawieni kompletnie sami sobie, jeśli chodzi o wspomniane wyżej zgłębianie tematu. Każdy rozdział odsyła do innej książki odnoszącej się do danego budynku, miasta lub typu konstrukcji. Nic, tylko czytać!

Ach, odkryłam też, że corten to moja nowa ulubiona rzecz w architekturze.

Pacjenci, Jürgen Thorwald

Historia medycyny w wydaniu Thorwalda zawsze jest fascynująca. Nie inaczej było i tym razem, choć tak naprawdę Thorwald rzadko zabiera głos – zamiast tego bogato cytuje fragmenty artykułów, sprawozdań naukowych, wywiadów z operowanymi.

Muszę jednak powiedzieć, że nie do końca rozumiem, czemu książkę tę nazwano Pacjenci. Owszem, każdy pacjent zostaje szczegółowo przedstawiony. Poznajemy ich dzieciństwo, rodzinę, zawód, historię choroby. Czytamy, jak sami relacjonują swoje przeżycia, opowiadają o nadziejach i rozczarowaniach. Dowiadujemy się w końcu o ich śmierci lub – rzadko – przeżyciu. To rzeczywiście książka mocno skupiona na pacjentach. Ale to nie oni są głównym tematem, dają jedynie ludzką perspektywę do opowieści o początkach transplantologii.

Pacjenci, wbrew tytułowi, skupiają się przede wszystkim na chorobach serca oraz przeszczepach serca, nerek i wątroby. Przy czym nie jest to spojrzenie całościowe z dwóch powodów. Po pierwsze, uwaga została skupiona głównie wokół „pierwszych” pacjentów – pierwszej osoby, która przeszła nową operację, pierwszej, która dostała nowe serce, pierwszej, która przeżyła chociaż dzień po operacji. Dlatego dalsze zmiany i rozwój np. przeszczepów nerek i walki z odrzuceniem nie są już przedstawione zbyt dokładnie. Po drugie – książkę wydano na początku lat .70, w związku z czym obejmuje okres mniej więcej od lat .40 do roku 1970. Co pozostawia czasem niedosyt, bo część pacjentów jeszcze w momencie wydania książki żyła. Co się z nimi stało? Czy już więcej nie chorowali? Jak sobie radzili?

Drobne wady nie wpływają jednak na lekturę – to wciąż książka głęboko wciągająca i fascynująca, bo cóż może być ciekawszego niż historia ludzi, tak lekarzy jak i  pacjentów, którzy postanowili skoczyć na głęboką wodę i dokonać czegoś, czego nikt jeszcze nie spróbował? Nim powstała maszyna do dializ, zbudowano sztuczną nerkę. Nim wymyślono jak powstrzymać proces odrzucenia przeszczepionego organu, szpikowano ludzi zabójczą dawką promieniowania. Nim przeszczepiono ludzkie nerki i serca, próbowano wszczepiać organy małp. Nim zbudowano sterylne, dobrze wyposażone oddziały szpitalne, przewożono pacjentów między budynkami w szklanej trumnie. Eksperymentowano bezlitośnie i choć książka stanowi głównie historię porażek i zgonów, nawet przez chwilę nie należy wątpić, że były to próby bezwartościowe.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *