Czytam

Lektury czerwca ’16 – Geniusze fantastyki

Minęło już dobrych parę miesięcy odkąd ukazała się darmowa antologia „Geniusze fantastyki” od Genius Creations. Ludzie przeczytali, recenzje popisali, tylko ja w tyle zostałam. Ale może dobrze, bo w ten sposób przypomnę tym, którzy jak ja się zagapili, o tym zbiorze opowiadań na wakacje. Czyż coś krótszego nie wydaje się idealnie pasować na plażę lub pod namiot?

Plusy i minusy antologii

Na początek będą rozważania ogólne. Antologia ma z 1000 stron i 64 opowiadania ułożone alfabetycznie nazwiskami autorów. Nie powiem, by było to najlepsze rozwiązanie. Po pierwsze dlatego, że w tomie mamy science-fiction, wszelkiego rodzaju low i high fantasy, statki kosmiczne, demony i czarownice. Jednym z powodów, dla których czytanie szło mi tak wolno, była konieczność szybkiego przestawienia się z jednego świata do drugiego, przyzwyczajenia się do zupełnie innej konwencji. Co w zasadzie w przypadku wielu zbiorów opowiadań jest problemem, ale to bardziej moja wina, gdyż po skończonej lekturze zawsze potrzebuję chwili by ochłonąć przed rozpoczęciem następnej. Wolałabym jednak, by tom podzielono na parę rozdziałów gatunkami, wtedy łatwiej by mi się po nim nawigowało i czytało to, na co w danej chwili mam ochotę.

Po drugie: złośliwie ci lepsi autorzy piszą mniej. Dlatego jeśli nie spodobało mi się pierwsze opowiadanie danego autora, to za drugie i trzecie zabierałam się coraz niechętniej. Gdyby teksty trochę przemieszać, byłabym w stanie poszczególne teksty oceniać obiektywniej, bo zdążyłabym trochę ochłonąć po poprzednim, niemiłym wrażeniu. Z drugiej strony – mogłam sobie na raz wyrobić opinię o konkretnym nazwisku.

Poza tym wiadomo, jak to jest z antologiami. Przy tak dużym wyborze tekstów i ich różnorodności naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Co ja znalazłam?

Moi ulubieni autorzy

Zacznę od „Igły” Anna Hrycyszyn. Jest to dokładnie taki typ tekstu, jaki cenię sobie najbardziej. To science-fiction, ale technologia nie stanowi tu głównego wątku, a jedynie pretekst do opowiedzenia historii o ludziach i ich uczuciach. Poza tym jest tu malutka scenka, w której Eline wraca do wioski i jest witana przez Arne… Prosta, a świetnie pokazująca relacje między postaciami.

Wielkie wrażenie zrobiło na mnie również „W oczekiwaniu” Sebastiana Hejankowskiego. Przedstawia wysoko rozwiniętą starożytną cywilizację, która wykorzystywała magię jako źródło energii, tak jak my wykorzystujemy np. prąd. Dobrze napisane i wciągające, lubię takie pomysły.

Z kolei „Sztuka porozumienia” Anny Kańtoch – to science-fiction w klimatach kryminału noir. To mieszanka tak dziwna, że aż pociągająca, dużo tu też elementów duchowych. Aczkolwiek świat jest dla mnie ciekawszy niż sami bohaterowie.

W antologii znalazły się też dwa opowiadania Pawła Majki: „Czarny piesek gryzie światło” i „Tam pracuj, ręko moja, tam świstaj, mój biczu”. To kryminał paranormalny, a ja nie obejrzałam dziesięciu sezonów „Supernatural” bez powodu. Przede wszystkim jest to jednak bardzo specyficzna alternatywna historia I Wojny Światowej z udziałem Marsjan i ożywionymi potworami. Ma na czytniku „Pokój światów”, który dzieje się w tym samym uniwersum i teraz zdecydowanie mam ochotę go przeczytać!

Ale pierwszą osobą, która zrobiła na mnie dobre wrażenie, była Maria Dunkel, autorka aż pięciu opowiadań. Wszystkie miały bardzo specyficzny klimat, ciekawe światy przedstawione plus były dobrze napisane. Czytałam je z przyjemnością, zainteresowana dalszymi losami bohaterów. Tak samo za klimat spodobał mi się tekst Nieświt” Magdaleny Kubasiewicz. Z początku nie mogłam się do niego przekonać, ale dziwna rzeczywistość Nieświtu powoli mnie wciągnęła. Czasem książki wprowadzą człowieka w specyficzny nastrój i to jest właśnie tego typu opowieść.

Tak samo potrzebowałam chwili, by wciągnąć się w opowiadania Marty Krajewskiej o Wilkunie. To lektura dla tych, którzy lubią fantastykę oraz opowieści o tym, jak stalker dostał na co zasłużył 😉 Z kolei Agnieszce Hałas w „Korianie” udało się stworzyć wzbudzające sympatię postaci i fabułę, którą śledziłam z zainteresowaniem.

Gdy kilka lat temu czytałam po raz pierwszy „Armię ślepców” Romualda Pawlaka, nie byłam nią specjalnie zachwycona. Nie wiem czemu, bo to naprawdę dobry tekst, a tytułowa armia jest szczerze przygnębiająca i przerażająca, tak jak i okrutny geniusz jej twórcy.

Mam problem z opowiadaniem „Serce z lodu” Anny Karnickiej. Z jakiegoś powodu szczególnie zapadło mi w pamięć, dobrze się je czytało i spodobał mi się sposób, w jaki wykorzystano baśń o królowej lodu, umieszczając ją we współczesnych realiach, ale organizacja do której należą bohaterowie jest dziecinna i nieprofesjonalna.

Podsumowując…

Nie wymieniłam wszystkich autorów, których teksty mi się spodobały, bo chciałam zwrócić uwagę tylko na te, które uznałam za szczególnie dobre. Nie będę się też zbytnio rozwodzić nad tymi, które wydały mi się nijakie, słabe, albo w ogóle mnie odrzuciły, bo ku mojemu zdziwieniu były one albo publikowane w czasopismach, albo nawet nagradzane. Zakładam, że w tym przypadku naprawdę obowiązuje zasada „o gustach się nie dyskutuje”. Zwłaszcza że w wielu przypadkach po prostu nie lubiłam typu użytego humoru. Zrobiłam się też już przewrażliwiona jeśli chodzi o narrację względem kobiet i w wielu tekstach mnie ona zwyczajnie wkurza, nawet w tych, które mi się podobały, np. u Kańtoch.

Zdecydowanie jednak polecam zapoznać się z tym zbiorem, może to być świetna okazja do znalezienia nowych, interesujących autorów – na pewno mnie zachęciła, by sięgnąć po inne tytuły paru osób 🙂

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *