Czytam

Lektury kwietnia ’16 cz. 1

Uff, w kwietniu trochę lektur się zebrało (plus dalej cztery są rozgrzebane), dlatego podsumowanie ukaże się w dwóch częściach. Jak zauważycie, był to miesiąc literatury faktu i ogólnie niebeletrystycznej. Gdy chciałam przeczytać coś z fabułą, powoli nadrabiałam antologię Geniusze Fantastyki. Grube to to, wątpię, żeby mi się udało w maju przeczytać przy moim tempie 😉

Część druga podsumowania ukaże się na początku przyszłego tygodnia, jak i podsumowanie CampNaNo. A potem Targi Książki!

Gdyby też komuś zależało, to założyłam konto na Goodreads – znajdziecie mnie tradycyjnie jako Ag. Na koncie panuje straszny bałagan, bo nie po to raz porządkowałam biblioteczkę na BookLikes, żeby teraz znów to robić, recenzje zaś dodają się poprzez synchronizację jak o niej pamiętam.

IMG_1229

Mitologia Japonii, Jolanta Tubielewicz

Spodziewałam się po prostu zbioru legend, tymczasem „Mitologia Japonii” okazała się bardziej opracowaniem. Jolanta Tubielewicz nie cytuje całych mitów, a jedynie ogólnie przytacza ich fabułę i sens, skupiając się raczej na zależnościach między wydarzeniami mitycznymi a historycznymi lub starając się wytłumaczyć pochodzenie konkretnych symboli. Przedstawienie szerszego kontekstu wychodzi zresztą książeczce na dobre, bo pomaga zrozumieć wiele dziwnych i nietypowych elementów. Styl całości również jest bardzo przyjemny. Przede wszystkim zaś jak na mały format, liczne zdjęcie i niewielką objętość udało się autorce zmieścić sporo konkretów. Dobrze przygotowana pozycja.

Z tego, co rozumiem, seria „Mitologie świata” nigdy nie doczekała się wznowienia – a szkoda, bo posiadana przeze mnie mała czarna książeczka z 1986 roku dosłownie rozpadała się w trakcie czytania. Pierwsze osiemdziesiąt stron wypadło zupełnie, reszta trzyma się tylko na słowo, bo próbowałam zbyt szeroko nie otwierać książki. Chętnie poczytałabym też o innych mitologiach, gdyby wydać je w jakiejś sensowniejszej formie.

Ogród warzywny w doniczce, William Moss

Najbardziej wartościowym elementem książki okazał się specjalny rozdział poświęcony wyłącznie pomidorom – nie tylko dlatego, że to głównie te rośliny leżą w kręgu moich zainteresowań, ale też dlatego, że jest najbardziej szczegółowy. Z tej książki w końcu poznałam wszystkie różnice między roślinami o przyrośnie nieokreślonym a samokończącymi, między pierwotnymi a hybrydami, a także znaczenie magicznych literek na opakowaniach (nie, wcale nie kupiłam Balconi Red F1 tylko dlatego, że jestem fanką wyścigów bolidów…). Ogólnie w całej książce znalazłam kilka ciekawych i przydatnych rad, które wypróbuję w domowym ogródku. Jednak te kilka konkretów to trochę za mało jak na całą pozycję.

Bo choć Moss zaczyna pozytywnie, od przypomnienia, że ogród ma przede wszystkim dawać radość, to dosyć szybko przeszedł do bardzo ogólnikowego opisu roślin i zagadnień. Mało tu konkretów, mało przewodników. Moss pisze tak, jakby wszytko było oczywiste, nie przedstawia szczegółowo kolejnych etapów opieki nad poszczególnymi warzywami. To chyba bardziej książka dla tych, którzy co nieco w życiu już wysiali niż dla kompletnie zielonych, aspirujących ogrodników. W związku z tym także ilustracje – choć liczne i piękne – niewielką mają wartość, bo pełnią głównie funkcję upiększacza, nie stanowią uzupełnienia do tekstu, nie pokazują np. kolejnych stadiów dojrzewania.

Książka zdaje się też, wbrew tytułowi, skupiać przede wszystkich ma uprawie w ziemi – w małych, przydomowych ogródkach czy na działce. A ja kupiłam ją głównie z myślą o donicach na balkonie. Szkoda też, że autor szerzej nie rozpisał się o różnych formach uprawy pionowej czy piętrowych budowlach z pojemników. Wspomina za to często o podniesionych grządkach i owszem, gdybym mogła, to bym coś takiego zbudowała, ale nie na balkonie… jako podręcznik „doniczkowy” średnio się ta pozycja sprawdza.

Polskiemu wydaniu zabrakło też korekty. Tu i tam zdarzają się literówki, a najbardziej kuriozalny jest fragment oryginalnego, angielskiego zdania pozostawiony na końcu przetłumaczonego na polski akapitu. Jak można było coś takiego przegapić? Osobiście nie jestem też przekonana do użycia w tytule słowa „hodowla” – lepsza byłaby „uprawa”.

Gdybym miała coś polecić, to raczej książkę „Ogródek w doniczkach” Elisabeth Millard. Ta druga pozycja ma więcej konkretnych wskazówek i przewodników, jest lepiej uporządkowana i dostosowana do potrzeb kogoś, kto trzyma rośliny tylko w domu/na balkonie.

Rzeka genów, Richard Dawkins

Jak przystało na książkę popularnonaukową, bardzo przystępnym językiem tłumaczy trudne zagadnienia. W tym przypadku – dotyczące ewolucji i genetyki. Z początku obawiałam się, że pewne rzeczy zostały zbyt uproszczone i pominięto szczegóły, ale ostatecznie nie miało to wpływu na zrozumienie całości. Liczne porównania wypadły świetnie i pomogły wszystko zrozumieć.

Niektórzy zarzucają Dawkinsowi, że jego ateizm jest zbyt wojujący, ale w tej książce tego nie widać. Tematyka okołoreligijna się pojawia, ale w ograniczonym zakresie, a argumentacja jest przedstawiona spokojnie i rzeczowo.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *