Rynek książki

Luźne rozmyślania nad cenami e-booków

grafika-virtualoMam oddzielny katalog „księgarnie”, gdzie trafiają wszelkie newslettery z promocjami na e-booki. Czasem go przeglądam, ale najczęściej tylko odklikuję maile jako przeczytane. Osiągnęłam punkt, w którym nie mam już więcej siły przeglądać tych wszystkich kolorowych banerków, zachęcających haseł i 30 podstron przecenionych książek. Czasem się zżymam, że przegapiłam promocję na coś, co chciałam przeczytać, ale myślę sobie – jeszcze kiedyś przecenią. Poza tym gdybym rok siedziała i tylko czytała książki drukowane i elektroniczne zgromadzone w domu, dalej nie nadrobiłabym wszystkich zaległości. Nie widzę sensu w przekopywaniu się przez 1000 książek tylko po to, by może ustrzelić coś interesującego.

Kiedyś cieszyłam się z promocji jak głupia, bo pozwalały zaoszczędzić sporo pieniędzy i szybko nakarmić mojego Kundelka, ale teraz mam wrażenie, że rynek pożarła cenowa patologia. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz kupiłam e-książkę za jej pełną cenę. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz kupiłam e-booka za więcej niż 19,90 zł. (No dobrze, za Ziemiomorze dałam więcej, ale tam w środku jest 6 książek, więc cena uzasadniona). A przeglądając moje ostatnie zamówienia ze zdziwieniem odkryłam, że nawet nie pamiętałam o niektórych zakupach. Coś było za dychę, to kupiłam. To zabawne, bo w dyskusji o piractwie często powtarza się argument o tym, że osoby ściągające pakiety po setki książek i tak ich potem nie czytają, więc wydawcy niczego nie tracą. Że to takie piracenie dla piracenia, dla sztuki. Nigdy takich rzeczy nie robiłam, nie widząc sensu w posiadaniu kolekcji losowych tytułów, których nigdy nie przeczytam. Ale chyba zupełnym przypadkiem osiągnęłam podobny stan, w którym kupuję taniochę, bo to taniocha, a potem nie czytam. Takie kupowanie dla sztuki.

W informacji prasowej Virtualo pojawia się informacja o średniej cenie literatury pięknej – 19,50 zł. Zdaniem Magdaleny Żelazowskiej, Brand Manager z wydawnictwa Harlequin MIRA, e-book powinien kosztować 20-kilka zł:

Co do polityki cenowej, to prawda, że przy ebooku nie ponosimy kosztu druku, jednak jest on tylko ułamkiem całkowitej ceny. Za ceną ebooka kryje się wynagrodzenie za pracę wielu ludzi, min. autora, redakcji, korektora, grafika, pracowników wydawnictwa i dystrybutorów. Nie zapominajmy też o tym, że stawka podatku VAT na ebooki to wciąż 23 proc., a nie 5 proc., jak w przypadku książek papierowych. Dlatego ebook nie powinien kosztować mniej niż dwadzieścia kilka złotych. Radykalne obniżanie cen ebooków może być niebezpieczne dla rozwoju całego rynku, który nie będzie rentowny.

Marek Dobrowolski, szef handlowy wydawnictwa Nasza Księgarnia i członek rady nadzorczej PDW też tłumaczy, że oczekiwania klientów to jedno, a koszty stworzenia książki, nawet elektronicznej, to drugie:

Oczywiście zdaje sobie sprawę z zasady obowiązującej w handlu, że produkt powinien kosztować tyle, ile skłonni są za niego zapłacić klienci. A mamy taką sytuację, wykreowaną przez nas wszystkich, że pogoń klientów za promocjami na ebooki wymusza bardzo znaczące obniżanie cen detalicznych. Kłopot w tym, że te ceny promocyjne nie mają nic wspólnego z kalkulacją kosztów na dany produkt – książkę, choć wydaną nie w wersji tradycyjnej, a elektronicznej. Gdybyśmy brali, wydawcy, pod uwagę przede wszystkim kalkulację kosztów, to książka elektroniczna nie powinna być tańsza od jej „siostry” drukowanej więcej niż 10-15 proc. Wydawcy obniżają ceny promocyjnie nawet na hity, evergreeny, nowości o 50 proc. i więcej, bo traktują ebooki jako wsparcie sprzedaży książki tradycyjne. […] A jaka jest rzeczywista cena książki zarówno cyfrowej, jak i drukowanej, po uwzględnieniu wszystkich rabatów i promocji, widać gołym okiem. Sęk w tym, że na dłuższą metę taka polityka cenowa, z punktu widzenia ekonomiki całego biznesu, jest nie do utrzymania.

Najbardziej martwi mnie ostatnie zdanie tej wypowiedzi, sugestia, że promocje w końcu zarżną rynek e-booków. Rynek, który nie urośnie i się nie rozwinie, bo przy cenach 9,90 wydawcom zwyczajnie nie będzie się opłacać o niego dbać. A czytelnicy krzyczeć będą, że przy tak małym wyborze i cenach kupować nie będą. I koło się zamyka.

Ale polski rynek e-booków przeszedł długą drogę. Pamiętam, jak zaraz po otrzymaniu Kindle, musiałam nauczyć się całego procesu zdejmowania DRM-u, konwertowania i przesyłania e-booka. Było to co najmniej niewygodne. Dziś mamy watermarki i multiformaty, a zamiast jednej, dominującej księgarni – kilka większych i mniejszych stron, pomiędzy którymi możemy wybierać. W wielu krajach o znacznie większych rynkach niż nasz nie mają takich wygód – Virtualo też zwraca na to uwagę. Więc może uda nam się też znaleźć jakiś kompromis, równowagę między zyskiem wydawnictwa a cenowym oczekiwaniem klienta. Może właśnie 19,90? Może 25? Może newslettery z promocjami nie musiałby być tak częste i tak męczące.

PS. A ja wciąż naiwnie czekam na wyniki ankiety Czytnikoliczenia, wierząc, że akcja nie służyła tylko zebraniu bazy adresów e-mailowych do rozsyłania reklamowego spamu. Ani nie wiem, ile osób w końcu wzięło w tym udział, ani jakie odpowiedzi były najpopularniejsze, a przecież było tam dosyć niecodzienne pytanie o typ czytelnika. Czekam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *