Rynek książki

Sherlock Holmes w domenie publicznej – musiał to potwierdzić sąd

Arthur Conan Doyle zmarł w 1930 r., wydawać by się więc mogło, że możemy korzystać z jego twórczości bez wyrzutów sumienia. Jednak w magicznym świecie praw autorskich nic nie jest oczywiste, zwłaszcza gdy dzieje się w Ameryce. U nas dzieło wchodzi do domeny publicznej, gdy mija 70 lat od śmierci autora (i tłumacza!). Tamtejszy system jest bardziej skomplikowany – ostatnio pojawił się 52-stronicowy poradnik, który pomaga ustalić, czy dane dzieło znajduje się w domenie publicznej. I tak wszystkie utwory opublikowane przez 1923 należą do domeny publicznej, niezależnie od daty śmierci autora. Tym samym zdecydowana większość opowiadań o Sherlocku Holmesie znajduje się w domenie publicznej, jednak prawami autorskimi objęte jest wciąż kilka opowiadań napisanych po 1923 roku. To komplikuje sytuację.

Obrazek z blogu Missio Logos do artykułu "Sherlock Holmes: Downey vs. Cumberbatch vs. Miller"
Obrazek z blogu Missio Logos do artykułu „Sherlock Holmes: Downey vs. Cumberbatch vs. Miller”

W 2011 r. Leslie Klinger wydał przez Random House książkę „A Study in Sherlock: Stories Inspired by the Sherlock Holmes Canon”, która jest zbiorem opowieści inspirowanych oryginalnymi przygodami Sherlocka Holmesa i zawiera tę postać. Wówczas The Conan Doyle estate zażądało 5 tys. dolarów opłaty licencyjnej za wykorzystanie bohatera. Random House ugiął się i zapłacił. Sytuacja powtórzyła się, gdy Klinger zaczął pracować nad kontynuacją, „In the Company of Sherlock Holmes”, w której miały znaleźć się inspirowane opowiadania różnych autorów. The Conan Doyle estate groziła mu też sądem i blokowaniem jego książki u dystrybutorów. Klinger uparł się, że Holmes i reszta spółki są w domenie publicznej i może z nich korzystać w swoich dziełach. I zdecydował się udowodnić to w sądzie.

Warto zatrzymać się nad argumentami, jakie miały obie strony. Klinger stwierdził, że w swoich utworach nie wykorzystał żadnych elementów, które pojawiły się dopiero w ostatnich 10 opowiadaniach Doyle’a, wciąż objętych prawami autorskimi. Tym samym nie naruszył niczyich praw. Tymczasem The Conan Doyle estate twierdziło, że dzięki 10 ostatnim opowiadaniom Sherlock Holmes jest postacią „pełniejszą” i w związku z tym powinien być chroniony całościowo. Jest to twierdzenie bardzo niebezpieczne, bo zakłada „wyciąganie” utworów z domeny publicznej – według tej logiki, jeśli jakaś postać pojawiła się w kilku książkach, wszystkie powinny być chronione tak samo długo. Wyobraźmy sobie, że pierwszy tom „Pieśni Lodu i Ognia” przeszedłby do domeny publicznej dopiero po tym, jak przeszedłby także ostatni. Albo gdybyśmy mieli czekać na ostatni tom cyklu Świat Dysku – już dziś pierwszą i ostatnią książkę dzieli 30 lat, a Pratchett wciąż pisze! Gdyby taka zasada działała, nasze prawa do korzystania z dzieł kultury zostałyby boleśnie ograniczone.

Na całe szczęście sędzia Richard A. Posner podszedł do tematu zdroworozsądkowo, tłumacząc, że nie widzi związku między „dopełnieniem” postaci a prawem autorskim. Tym samym nie widzi powodu, dla którego nie można by wykorzystywać „płytszej” wersji postaci i potwierdził, iż postać Sherlocka Holmesa, a także Johna Watsona i całej reszty, znajduje się w domenie publicznej:

When a story falls into the public domain, story elements – including characters covered by the expired copyright – become fair game for follow-on author.

Flat characters thus don’t evolve. Round characters do; Holmes and Watson, the estate argues, were not fully rounded off until the last story written by Doyle. What this has to do with copyright law eludes us. We don’t see how that can justify extending the expired copyright on the flatter character.

Anyway it appears that the Doyle estate is concerned not with specific alterations in the depiction of Holmes or Watson in Holmes-Watson stories written by authors other than Arthur Conan Doyle, but with any such story that is published without payment to the estate of a licensing fee.

The Conan Doyle estate może się jeszcze odwołać od tej decyzji i prawdopodobnie to zrobi, bo przegrana mogłaby oznaczać, że nie może więcej pobierać opłat licencyjnych na wykorzystanie samym postaci stworzonych przez Doyle’a, o ile nie wiąże się ono bezpośrednio z wykorzystaniem 10 wciąż chronionych historii.

Więcej w artykule „Sherlock lives in public domain, US court rules in case of the heckled brand” w serwisie „The Guardian”.

Brak komentarzy

  • Iwona Magdalena

    Mogłabym pod tym zacytować pytanie, które pojawia się w pewnej grze: Co jest najważniejszą częścią kanapki: a) bekon, b) profit, c) bekon.
    Postać Sherlocka jest dość często wykorzystywana w ostatnich latach, więc dziwne by było, gdyby The Conan Doyle estate nie chciało z niego wycisnąć kasy. Ale nie myślałam (żyjąc w swoim małym świecie) że z prawami autorskimi bywają takie cyrki. Pewnie dlatego, że polskie prawo autorskie ma dość proste zasady, nawet jak nie jest prosto zapisane.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *