Ebooki, których nie było 3
Czytam,  Opinie

Biblioteczka z klasykami (i trochę E-booki, których nie było #3)

Gdy byłam młodsza (koniec podstawówki/gimnazjum), wyznacznikiem dobrej lektury była dla mnie biblioteczka taty. Składały się na nią różne klasyczne tytuły, zmagazynowane na piętrze dziadkowego domu. Zabrałam sobie stamtąd takie cudeńka jak „Rok 1984” Orwella (wyd. PiW-u z 1988 r., tłum. Tomasz Mirkowicz), „Paragraf 22” Hellera (wyd. PiW-u z 1990, tłum. Lecha Jęczmyka – który zapoczątkował moją miłość do Hellera, autora niestety nierównego), „Lot nad kukułczym gniazdem” Keseya (wyd. PiW-u z 1990 r. ) czy „Ptaśka” Whartona (wyd. Czytelnika z 1985 r., tłum. Jolanty Kozak).

Kolejnym skarbem był „Czarnoksiężnik z archipelagu” Ursuli K. Le Guin. Wydanie Wydawnictwa Literackiego z 1983 roku w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka z posłowiem Stanisława Lema. To wydanie dla odmiany zapoczątkowało moją miłość do Le Guin, autorki chyba troszeczkę zapomnianej, która – moim przynajmniej zdaniem – bywa pomijana w dyskusjach na temat fantastyki. Miłość ta rodziła się w bólach:

zdjęcie-17
Tak wyglądają strony 122 i 123. A także 126 i 127. I jeszcze parę innych.

Była to lektura o tyleż fascynująca, co frustrująca.

archip
Psychodeliczna ilustracja Barbary Ziembickiej w najlepszym stylu lat ’80.

Lata później doczekałam się nowego wydania Prószyńskiego i S-ka, nawet z tym samym tłumaczeniem, ale niestety bez posłowia. Doczekałam się też pozostałych tomów „Ziemiomorza”. Ponieważ jednak były to czasy, gdy kieszonkowe nie było zbyt wysokie a dostępu do Internetu nie było w ogóle, łapało się to, co akurat było w księgarni. Tym sposobem doczekałam się serii „każda z innej parafii”:

zdjęcie-18
Pierwsza i trzecia część są od Prószyńskiego, ale wyglądają inaczej. Część druga i trzecia wyglądają tak samo, ale mają innego wydawcę. Część czwarta nie chce mieć z resztą nic wspólnego.

Po tym przydługim wstępie pora przejść do e-booków. „Czarnoksiężnika z archipelagu” jako e-książkę wydał Prószyński. Pozostałe tomy Ziemiomorza nie są niestety na razie dostępne. „Rok 1984”, „Lot nad kukułczym gniazdem” oraz „Paragraf 22” wydań elektronicznych nie mają, a przynajmniej nie udało mi się ich znaleźć. Tylko „Ptaśka” można kupić jako e-booka (wyd. Rebisu). W ramach ciekawostki powiem, że Wharton w swoim czasie był bardzo popularny w Polsce – dużo bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju.

Lepiej mają się audiobooki. Dostaniemy nie tylko „Ptaśka” (wyd. Qes Agency), ale też „Paragraf 22” (wyd. Albatrosu, czyt. Globisz), „Rok 1984” (wyd. Propaganda) oraz „Lot nad kukułczym gniazdem” (wyd.  Albatrosu, czyt. Peszek).

Wniosek z tego taki, że klasykę literatury współczesnej łatwiej słuchać, niż czytać. W sumie trochę mnie to smuci, bo to dobre, ważne książki, które już się w historii zapisały i wypadałoby, żeby miały też swoje wersje e-bookowe. Ostatecznie Internet i e-booki miały zapewniać łatwy dostęp do dóbr kultury czy coś takiego. Z drugiej strony…

zdjęcie-16
Te okładki są po prostu piękne.
Na zdjęciu brakuje „Lotu…” bo nie mogę go znaleźć. Ale przysięgam, że go mam!

Nie wiem, czy e-booki potrafią mieć wartość sentymentalną. „Paragraf 22” od czytania przez różne osoby zdążył się rozlecieć i ratowałam go taśmą klejącą. Ale na e-booka bym go nie zamieniła. Te rozsypujące się, paskudnie wydane książki to najlepsze, co kiedykolwiek mogłabym dostać od taty.

PS1. Niedawno dowiedziałam się, że mój brat kontynuował eksplorację biblioteczki naszego taty i zgarnął dla siebie Pana Samochodzika. Pamiętam dyskusję z którychś targów książki o tym, że Pan Samochodzik musi w końcu ukazać się w e-bookach. Nastąpiło to zresztą w 2012. W razie gdybym chciała je jednak kiedyś przeczytać (a nigdy tego nie zrobiłam! I Pottera też nie czytałam!) – mam Kindle’a. A brat niech ma klasyczne wydania, jak ja mam moją Ursulę.

PS2. W trakcie przygotowywania tego posta do końca rozwaliłam sobie „Czarnoksiężnika” – okładka i blok książki już nie są przyjaciółmi…

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *