Rynek książki

Piękno self-publishingowych okładek

Natrafiłam w internetach na taką cudną stronkę – Najgorsze okładki. Obrywa się na niej zarówno klasykom z lat ’80 i ’90 (choć ja uważam, że nie ma co się z tych okładek śmiać, bo to trochę jak kopanie leżącego 😉 ), jak i bardziej współczesnym koszmarkom. Przede wszystkim jednak, strona zawiera bogatą kolekcję self-publishingowych potworków, czy to mazanych w Paincie przez autorów, czy to przygotowanych przez samozwańcze, internetowe wydawnictwa. Ubaw po pachy.

I przypomnienie dla wszystkich, którzy chcą publikować, by uważali na okładki. Zaprojektowanie i wykonanie czegoś nawet nie ładnego, ale strawnego, wcale nie jest proste. Poważnie, tego się trzeba nauczyć. I co prawda książek nie powinno się oceniać po okładce, ale pierwsze złe wrażenie łatwo może odgonić czytelnika.

PS. Wszystkie okładki do moich opowiadań robiłam sama. Uważam, że „My rotten Valentine” wyszło, w ramach moich skromnych możliwości, nieźle. Ale jeśli ktoś chce się poznęcać nad „Nikt nie lubi wariatów” to proszę się nie krępować. Ta okładka nie zasłużyła na litość 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *