Rynek książki

Powstaje Platforma Dystrybucyjna Wydawnictw

Zerwanie współpracy z dystrybutorami
E-booki Prószyński Media w Virtualo
E-booki Prószyński Media w Virtualo

W serwisie Wirtualny Wydawca pojawił się dziś ciekawy news: część wydawców zdecydowała się wypowiedzieć umowy dotychczasowym dystrybutorom ich e-booków i samemu rozpocząć dystrybucję poprzez Platformę Dystrybucyjną Wydawnictw. Wydawnictwa na pewno zrywają współpracę z Virtualo oraz Nexto – na razie nie wiadomo, co z resztą. Powodem takiego posunięcia są m. in. wysokie prowizje dystrybutorów, sięgające aż 40-50 proc. Innym powodem było poczucie, że wydawcy tracą kontrolę – np. gdy ich książki niespodziewanie pojawiły się w abonamencie Legimi.

Jakie wydawnictwa tworzą Platformę Dystrybucyjną? Na razie są to Czarna Owca, Nasza Księgarnia, Prószyński Media, Rebis, Sonia Draga, Wydawnictwo Literackie oraz Zysk i S-ka. Spółka ma zacząć działać na przełomie marca i kwietnia, a jej zadaniem będzie „stworzenie i prowadzenie systemu informatycznego, w którym będą przechowywane oryginalne pliki cyfrowych książek. To właśnie stamtąd te pliki mają pobierać e-księgarnie i dystrybutorzy”.

Platforma w komunikatach prasowych

W poprzednim komunikacie na ten temat możemy przeczytać też:

Celem spółki jest uregulowanie dystrybucji e-booków. Poszczególne wydawnictwa przekazują tym samym spółce wyłączność do przechowywania wersji handlowych plików master, ich zabezpieczania i dalszej obsługi nimi serwerów sprzedawcy detalicznego. Platforma stanie się również płaszczyzną do innych działań, mając na względzie przeciwdziałanie niekorzystnym zjawiskom na rynku wydawniczym.

Nie jest dla mnie do końca jasne, na jakich zasadach działać ma nowa Platforma. W artykule Makarenki i Grynkiewicza na Wyborczej.biz też nie znajdziemy szczegółów:

Na razie nie jest jasne, czy nowa spółka przejmie rozliczenia wydawców z tytułu dystrybucji e-booków. Z jednej strony wydawcy chcą zachować w tajemnicy swoje warunki handlowe z wirtualnymi sklepami i hurtowniami, ale z drugiej PDW będzie w stanie wynegocjować z kontrahentami lepsze warunki niż poszczególnie wydawnictwa. – Wciąż o tym rozmawiamy. Najprawdopodobniej platforma będzie uzgadniała ramowe warunki współpracy, a szczegóły pozostaną w gestii wydawców. Wydawcy zachowają niezależność – mówi Sonia Draga. Według niej spółkę sfinansują wydawnictwa, które odprowadzą „część swoich przychodów na działalność tej firmy”.

Dalej znajdujemy zaś wypowiedź Roberta Rybskiego, szefa Virtualo, że Platforma może się okazać ani wygodniejsza, ani tańsza.

Nie do końca odczytuję intencje wydawców. Oni tworzą nowy system dystrybucji plików, ale duże firmy, jak Empik.com czy Publio.pl [własność Agory, wydawcy „Gazety Wyborczej”] muszą mieć te pliki na swoich serwerach, żeby dobrze obsłużyć sprzedaż na różnych urządzeniach. […] Firma wydawców będzie musiała kupić i utrzymywać system informatyczny. Gdy wszystkie koszty zostaną już policzone, to może się okazać, że ich marża będzie jeszcze większa.

Ciężko mi powiedzieć, czy to krok w dobrą stronę i co może z tego wyniknąć – przede wszystkim dla czytelników.

Brak komentarzy

  • sebastian rucinski

    Wydawcy zamiast spojrzeć rok, dwa w przyszłość starają się obronić to „coś”, co jak sami oceniają stanowi zaledwie ok. 1-2% ich przychodów ze sprzedaży. Zainwestują w utrzymanie danych, zespoły do ich tworzenia, obsługi dystrybucji itd, a na „koniec dnia” okaże się, że znów wszystko wylądowało na chomiku. Tak mocno zacisną pięść na swojej własności, że przecieknie im przez palce i nie zostanie nic.
    Osobną sprawą jest technologia publikacji. Aktualna formuła publikacji elektronicznej jako e-booka – formatu czytanego na „wszystkich” urządzeniach: czytnikach, tabletach, desktopach – IMO jest formą przejściową do bardziej rozwiniętych publikacji i dystrybucji treści jakim są publikacje stricte tabletowe.
    E-book jest przydatny do beletrystyki, ale co np. z publikacjami dla dzieci, edukacyjnymi, przewodnikowymi? Sześciolatka rozczarowuje ekran, którego nie można dotykać, obrazki się nie ruszają, dźwięków nie wydają…
    Przewodnik w e-booku nie oprowadzi mnie po Rzymie za pomocą interaktywnej mapy czy narracji audio.
    A tuż za rogiem czeka się temat cyfrowych podręczników – idealnie dopasowany do możliwości publikacji tabletowych.

    • Ag

      Publikacje tabletowe tego typu to już w zasadzie nie e-booki, tylko aplikacje – ciężko od wydawnictwa wymagać, by przygotowywało aplikacje. Raczej potrzebny byłby mariaż wydawnictwa z firmą, która zajęłaby się programowaniem, a oni tylko dostarczali by treść. Pierwsze takie rzeczy, vide aplikacja z tablicą Mendelejewa czy interaktywna Alicja w Krainie Czarów już powstają, tylko jeszcze nie u nas.

      Mimo wszystko lubię czytnikową beletrystykę, praca z tabletem zwykle mnie wykańcza. I też bym tego własnemu dziecku pod nos nie pchała od maleńkości… (a propos aplikacji dla dzieci na tablety: http://news.cnet.com/8301-17938_105-57563056-1/ipotty-for-ipad-aims-for-high-tech-toilet-training/)

      Myślę, że w tym projekcie chodzi głównie o pieniądze – z pośrednikami jest zawsze problem, wydaje się, że Internet to szansa dla wydawnictw, by kasa wędrowała prosto do nich (i autorów).

  • sebastian rucinski

    Nie wnikam w organizację produkcji ale faktem jest, że model outsoursingowy jest tu najefektywniejszy i najbezpieczniejszy finansowo dla wydawcy.
    Obawiam się jednak, że efektem takiej postawy – „porządkowaniu” swojego kramu tu i teraz – będzie brak w przyszłości polskojęzycznych tytułów w interaktywnej i multimedialnej formie.
    Rynki bardziej rozwinięte dość dokładnie pokazują gdzie jest e-czytelnik, „gdzie leżą” pieniądze i jakie są kierunki rozwoju e-publikacji. Zwróć uwagę na ilość dziecięcych publikacji wspartych płytą CD. Taki mariaż to przeżytek – o ile atrakcyjniej i przystępniej można podać taką treść w formie „tabletowej”.
    p.s.Masz rację – chodzi o kontrolę przychodów i całego kanału dystrybucji.

    • Ag

      Wydaje mi, że w Polsce po prostu jesteśmy na początku drogi i nie podchodzę do tego zbyt pesymistycznie – ostatecznie są już pierwsze co ciekawsze inicjatywy, jak Inpingo, które daje dość duże możliwości dodawania ciekawych elementów do e-booków, czy ReadKid od Woblinka z bajkami dla dzieci na tablety, gdzie np. można nagrać siebie czytającego daną bajkę.

      Ale ja też w zasadzie nie jestem fanką multimedialności 🙂 Zamiast cyfrowych podręczników też bym raczej wolała ciekawe scenariusze lekcji, więcej eksperymentów, wycieczek i innych inicjatyw „na żywo” niż na tablecie…

      Myślę, że w Polsce nowe formy e-booków będą wchodzić wolniej i później niż w USA, jak wszystko inne zresztą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *