Rynek książki

O self-publishingu w Biuletynie EBIB-u

Biuletyn EBIB to elektroniczne czasopismo dla bibliotekarzy udostępniane na licencji Creative Commons. Każdy numer ma swój temat przewodni – w przypadku numeru 133 na sierpień/wrzesień były to „Nowe technologie w edytorstwie”. To właśnie w tym numerze ukazał się artykuł Violetty Lachowskiej z Uniwersytetu Wrocławskiego „Self-publishing dla początkujących”. Można go przeczytać tutaj.

Niewiele nowego się z tego artykułu dowiedziałam, przede wszystkim jednak chciałam zwrócić uwagę na fakt, że taki artykuł w ogóle się pojawił. Zbiera on też do kupy parę definicji i – zgodnie ze swoim tytułem – wprowadza do tematu, oferując głównie dużo linków do konkretnych serwisów.

Chciałam też zwrócić uwagę na fakt, jak zmienny jest polski self-publishing. Artykuł nie jest aż tak stary, a już jest w paru miejscach nieaktualny – Wydaje.pl, krytykowane w artykule za oferowanie wyłącznie PDF-ów, zdążyło w między czasie wprowadzić ePub i Mobi, a Poczytaj.to dawno rozszerzyło ofertę ponad 50 pozycji.

Violetta Lachowska pisze też krótko o postrzeganiu self-publishingu przez czytelników i samych autorów:

Tradycyjny wydawca kieruje się przesłankami racjonalnymi i na podstawie swojej dotychczasowej sprzedaży, opinii ekspertów i tradycyjnych mechanizmów selekcji podejmuje decyzje o wyborze autorów i tytułów. Autor niezależny, samodzielnie publikując swoje dzieło, odpowiada za jego poprawność edytorską. Czy rezygnacja z obowiązujących w wydawnictwach procedur nie wpływa negatywnie na jakość publikacji? Niestety tak, co jest zauważalne w komentarzach do książek wydanych przez self-publisherów. Nie bez znaczenia jest także przeświadczenie, że samodzielne wydawanie jest głównie dla tych autorów, których odrzucają wydawnictwa tradycyjne. Walka z tą opinią to dziś najpoważniejsze wyzwanie stojące przed Indies. Zdaniem P. Kowalczyka, Internet zapewnia pewien mechanizm samoregulacji — słaba e-książka z pewnością zbierze złe recenzje lub najzwyczajniej w świecie przejdzie bez echa. A przecież, mimo że znaczna część self-publisherów podkreśla wyższość modelu samodzielnej publikacji nad tradycyjną współpracą z wydawcą, celem większości jest zdobycie popularności na tyle dużej, by zwrócić na siebie uwagę wydawcy tradycyjnego i wypłynąć z niszy, którą wydaje się być twórczość niezależna.

Ostatnio chyba najbardziej spektakularnym przykładem pokonania drogi od elektronicznego samo-wydania do papieru z wydawnictwa jest Mariusz Zielke – jego „Wyrok” z e-booka sprzedawanego w PDF-ie na Bezkartek.pl zmienił się w głośny tytuł Czarnej Serii (Larsson, Lackberg, Severski) wydawnictwa Czarna Owca.  Z drugiej strony – Paweł Pollack czy Romuald Pawlak pokonali drogę odwrotną i tytuły wcześniej wydane na papierze udostępnili jako e-booki.

Cieszy mnie, że w Biuletynie pojawiło się  takie krótkie opracowanie, przybliżające temat self-publishingu.

Brak komentarzy

  • Pani Peonia

    Problemy z jakością publikacji nie dotyczą wyłącznie selfpublisherów. To coraz częściej problem oszczędzających i spieszących sie wydawnictw – również tych dużych. 🙂

    • Ag

      Jakiś czas temu przy okazji recenzji „Milczenia” wytknęła m fatalny poziom przygotowania e-booka – tekst był pełen literówek i innych błędów. Zdecydowanie się zgodzę, że problemy z jakością dotyczą nie tylko self-pubu.

      • Pani Peonia

        Miałam takie samo odczucie – wydawnictwa często traktują ebooki jak coś gorszego. Potem te trafiają do czytelników i utwierdzają ich w tym mniemaniu – ze szkodą dla Indies…

        • Ag

          Wydaje mi się, że to raczej wynika z niewiedzy, że e-książka po konwersji wymaga mimo wszystko ponownej korekty – w trakcie konwersji mogą powyskakiwać różne błędy, których w oryginalnym tekście nie było. To też zależy, że e-książkę robi się zupełnie od podstaw, czy konwertuje się jeden plik na drugi. Niestety przygotowanie e-booka wymaga dodatkowego wysiłku i widać nie wszyscy to rozumieją.

          • Pani Peonia

            Bo szczerze mówiąc narzędzia do konwersji wydają mi się dość niedoskonałe. Sama korzystam z trzech – dopiero po użyciu wszystkich po kolei jestem zadowolona z wyniku. Pewnie sa jakieś drogie lepsze i może wydawnictwa ich używają – ale własnie pewnie dlatego zapominają o tej ostatniej, koniecznej korekcie. Choć chyba zaczyna się to poprawiać.

          • Ag

            Wydaje mi się, że wydawnictwa jednak same niewiele robią – chyba sporo zleca konwersję Virtualo. Niestety dokładnie nie wiem, jakie obowiązują praktyki.

  • Ernest Filak

    Oczywistym jest, że wielkie wydawnictwa traktują ebooki jako gorszy produkt, o który nie warto walczyć. To w końcu jest znikomy procent w całym rynku. No i jeszcze zagrożenie, że ebook zaraz pojawi się w wersji spiraconej. Nic więc dziwnego, że nie przygotowują ich z należytą starannością.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *