Piszę

Prep-tober 2019 – na półtora tygodnia przed NaNoWriMo

W którychś z „Notatek pisarzyny” opowiadałam, jak to najbliższe miesiące spędzę na przygotowywaniu się do pisania powieści w listopadzie – będę miała wszystko: postaci, fabułę, system magii, risercz. Wszystko pięknie rozpisane, z milionem szczegółów. Notatki dłuższe od samej powieści. Domyślacie się już, co z tego wyszło?

Jeśli jakimś cudem jeszcze nie wiecie, czym jest NaNoWriMo, odsyłam do tego posta.

Przede wszystkim chciałabym wyjaśnić, czemu zależało mi na tak szczegółowym przygotowaniu się do NaNoWriMo. Jak nauczyło mnie doświadczenie poprzednich edycji, najlepiej pisze mi się wtedy, gdy wszystko mam z góry przemyślane i realizuję plan od punktu A do B, od B do C i tak dalej. Gdy pozwalam sobie na „a potem się wymyśli”, zwykle utykam i tekst się kompletnie rozsypuje.

Po drugie, ostatni raz powieść w trakcie NaNoWriMo pisałam w 2016 roku, następne dwa lata poświęciłam na opowiadania. W zeszłym roku nie udało mi się też dobić do 50K. Dlatego w tym roku odczuwam wyjątkową potrzebę nie tylko rozgrzebania kolejnej powieści, ale też ponownego zwycięstwa. Potrzebuję powrotu do tych lepszych lat NaNoWriMo – brakuje mi tej energii, atmosfery, twórczego wysiłku i miesza się we mnie w związku z tym wiele uczuć, od podekscytowania do strachu.

Motywację mam więc silną, ale co z tymi przygotowaniami?

Postaci

Postaci mam. Przez chwilę nie miałam jednej z nich, bo zwątpiłam, czy potrafię ją napisać, ale potem przypomniałam sobie, że to NaNo, także pierdolę, piszę. Najwyżej wszystko będzie źle. Nie pierwszy raz.

Niektóre z postaci drugoplanowych nie mają jeszcze imion ani specjalnie dużo charakteru, co jest trochę niewygodne, ale wydaje mi, że powinnam to zdążyć dopracować. Najbardziej w tej chwili martwi mnie, że nie mam dobrych przykładów zachować dla jednej z nich, które by dobrze pokazywały, jaką jest osobą. Dlatego też przekopuję się przez Internet, czytając historie z życia wzięte, szukając natchnienia.

Poza tym trochę ułatwiłam sobie sprawę, bo chcę wykorzystać Zbyszka i Kota, bohaterów, o których już wcześniej pisałam, w związku z czym nie muszę ich wymyślać od zera. Cieszy mnie najbardziej praca ze Zbyszkiem, bo w końcu będę miała okazję pokazać trochę jego backstory, umieścić go w nowych sytuacjach i w ogóle mocno rozwinąć. Ja bym się na jego miejscu już bała. 😉

Fabuła

Mam pierwszy akt! Mam w nim zaplanowane wszystkie sceny i w prawie wszystkich przypadkach wiem, co ma się w tym scenach wydarzyć (poza jedną, którą wymyśliłam kilka miesięcy temu, ale chyba nie zapisałam, bo teraz nie mogę jej znaleźć, a zapomniałam, o czym oni mieli tam rozmawiać…). Brakuje mi różnych szczegółów, ale to można wymyślać na bieżąco/uzupełnić potem, byle się nie pogubić.

W akcie drugim odbędzie się szereg ważnych rozmów, które wytłumaczą ważne rzeczy o działaniu świata, będzie budowanie relacji między postaciami, będzie też trochę walk. Pytanie tylko w jakiej kolejności i co zrobić, żeby nie skończyło się na pięćdziesięciu stronach niczym nieprzerwanych dialogów?

To jest u mnie częsty problem – nie umiem równomiernie rozłożyć akcji i w którymś momencie tempo siada, nic się nie dzieje. Na chwilę obecną właśnie nad tym problemem pracuję.

W akcie trzecim… musi dojść do finalnej konfrontacji, c’nie?

Także nie wygląda to wybitnie, bo im dalej, tym wszystko mocniej się rozmywa. Niby wiem, do czego to wszystko ma prowadzić (choć parę dni temu wymyśliłam wybitny finał dla jednego z wątków, błahaha).

Przyznam też, że sensowne fabuły są moją najsłabszą stroną. Nie wiem w związku z tym, czemu uparłam się wymieszać fantastykę z kryminałem i nie wiem, czy potrafię to śledztwo przeprowadzić w ciekawy i angażujący sposób i czy rozwiązanie nie będzie za łatwe i… wiecie, jak to jest. Dużo większą przyjemność, ale też łatwość, sprawia mi wymyślanie „dramy”. Interesują mnie uczucia bohaterów. Jakie mają traumy i co z nich wynikło? Czemu zachowują się tak a nie inaczej? Jakie są relacje między nimi? I jak na koniec je zniszczę, łamiąc bohaterom i czytelnikom serca? Lubię, gdy jest mocno, boleśnie. Wiem więc, jakie uczucia mają towarzyszyć bohaterom w ich przygodach… nie wiem tylko, jakie są to przygody.

System magiczny

Przysięgam, że mam gdzieś notatki, na podstawie których miałam to opracować. Poza tym w mojej głowie mam mniej więcej jakąś wizję na ten temat. Tak jakby wiem, co się dzieje.

Szczerze mówiąc, nie wierzę, że tak mocno zawaliłam akurat ten element przygotowań. Myślałam, że zabiorę się za niego najszybciej i będzie najłatwiejszy… ale przysięgam, że jak tylko zajrzę do tych notatek, rzeczy na pewno zaczną nabierać sensu.

O czym w ogóle jest moja powieść?

Może od tego powinnam zacząć, ale szczerze nie znoszę opowiadać o niedokończonych tekstach czy swoich pomysłach.  Brzmi to pewnie dziwnie, biorąc pod uwagę, co wypisuję na tym blogu, ale zawsze staram się to robić jak najogólniej i mimo wszystko mocno się wstrzymuję. Dlatego wybaczcie, że poniższe streszczenie też jest trochę nijakie:

Ginie córka lokalnego bogacza. Policja nie radzi sobie z odnalezieniem jej mordercy, gdyż ten ma diabelską naturę. Do akcji wkracza Zbyszek, łowca potworów, demonów i wszelkiego magicznego tałatajstwa. Szybko odkrywa, że w okolicznych lasach kręci się podejrzanie dużo niebezpiecznych istot i gromadzi się negatywna energia. W śledztwie będą mu pomagać (czy mu się to podoba czy nie) zamieszkujące w okolicy czarownice oraz trochę zbyt przyjazny demon.

 

Bonus: Okładka

Ale najważniejsze, czyli okładkę, mam! Nie zawsze zdarzało mi się przygotowywać okładkę, ale zwykle jest to element nakręcania się i motywowania, bo taka powieść z okładką jest, hmmm, bardziej namacalna?

Okładkę zrobiłam w Canvie – to taka strona, która za darmo (chyba że chce się wykupić ekstra funkcje) umożliwia przygotowanie różnorakich grafik. Często z niej korzystam, także robiąc materiały na tego bloga, ale też Instragrama czy Facebooka. Bywa powolna i irytująca, a niektóre przydatne funkcje są tylko w abonamencie, ale dla kogoś niezbyt uzdolnionego graficznie nadaje się idealnie, bo ma np. gotowe szablony. Podmienia się tylko tekst na swój, ew. wkleja inne zdjęcie i już! Także polecam.

Podtytuł „i inne opowieści” wziął się stąd, że w trakcie NaNo chcę też poświęcić chwilę na dwa opowiadania: „Przechył” oraz „Dorastanie w czasach cyborgizacji”, choć mam wrażenie, że może mi na to jednak nie starczyć czasu. Zależy, czy się zatnę w głównym projekcie – wtedy będę mogła sobie zrobić przerwę na coś innego.

Także jak widzicie, w kompletnym lesie nie jestem, ale do najbliższej zamieszkanej osady jeszcze daleko. Jeśli dam radę, tuż przed NaNo dam znać, ile jeszcze zdążyłam przygotować. A jak wasze powieściowe plany?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *