Piszę

Z notatek pisarzyny: Marzec ’19

I tak oto zleciał kolejny miesiąc 2019 roku, w którym to nie osiągnęłam pisarsko zbyt wiele. Jednak bez paniki, nadszedł kwietniowy CampNaNo, nie ma więc od pisania ucieczki.

W marcu dużo skupiałam się na innych sprawach – zleceniu, sklepie i… spotkaniach towarzyskich! W jeden weekend byłam na koncercie i Warszawskich Targach Fantastyki, w następny na wieczorze panieńskim i kolejnym koncercie, w końcu – na ślubie. Jak na moje możliwości jest to szalone wręcz nagromadzenie wydarzeń, ale chyba w związku z wiosną nie tylko mi to nie przeszkadzało, ale nawet ucieszyło. Widać dla mnie też nadeszło ożywienie.

Zobaczymy, jak długo ta zmiana potrwa (a przede wszystkim – jak długo będę miała na nią energię). Tak o tym myślałam i stwierdziłam, że jednak potrzebuję więcej kontaktu z ludźmi, potrzebuję zmienić scenerię. Może się to niestety kompletnie pogryźć z moją introwertyczną naturą, także zobaczymy, czym się ten eksperyment zakończy.

Ach, pamiętajmy też, że osiągnęłam to wszystko, śpiąc przez ostatni miesiąc jakieś cztery godziny na dobę. Potem budzą mnie koty i spędzam kolejne cztery godziny przekręcając się z boku na bok, wstając po coś i sprawdzając, co wydało ten dźwięk albo odpędzając małe piździelce od moich leków czy czego tam akurat dopadły.

Pisanie

Żeby jednak nie było, że nic nie napisałam, to chciałam się pochwalić, że ruszyłam w końcu z tekstem, do którego nieudanie podchodzę od jakiegoś pół roku. Znalazłam sobie na Bielanach nową miejscówkę, uroczą kawiarnię z dobrymi bajglami, w której udało mi się ruszyć projekt do przodu. W ogóle miło było oderwać się na chwilę od chłopów, bo w domu czasem naprawdę ciężko się skupić, gdy a to Małż, a to dwa kocurki zawracają dupę.

Planuję skończyć do opowiadanie na Campie. A potem powinnam pewnie zacząć myśleć o tegorocznej edycji Fantazji Zielonogórskich, ale tak się składa, że w ostatnią sobotę napisałam kawełek czegoś. Coś nie wie jeszcze, czym jest ani po co, ale z oczywistych powodów nowy projekt zawsze pociąga bardziej niż ten, który trzeba skończyć.

Publikacje

Tyle czekałam i w końcu się doczekałam – w marcu wyszedł 12. numer „Silmarisa”, a w nim – Moja ręka! Smęciłam wam tyle o tym opowiadaniu, obiecuję, że dziś to już ostatni raz. Tutaj znajdziecie wszystkie szczegóły, a tutaj pobierzecie numer w PDF, ePub lub Mobi. Zachęcam do przeczytania, w końcu niedługo będzie do czytania coś zupełnie innego, trzeba być na bieżąco!

A teraz już naprawdę pora iść pisać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *