Czytam

Sprawozdanie z lektury: Różaniec, Rafał Kosik

To już czwarta z pozycji nominowanych w tym roku do Nagrody im. Zajdla, którą przeczytałam. Została mi już tylko jedna…

Mam olbrzymią słabość do tego typu światów – udziwnionych, poprzerabianych, pokrętnych. I tylko na początku nie mogłam zrozumieć, co Łomianki robią obok Kabat. 😉 Bo w świecie przedstawionym w powieści doszło do tajemniczej Przemiany, w wyniku której wybrane miasta zostały oderwane od zniszczonej Ziemi i krążą teraz wokół Słońca jako pojedyncze pierścienie, nanizane na nić grawitacyjną niczym kolejne oczka tytułowego różańca. Pomysł co najmniej nietuzinkowy, a więc z miejsca cieszący me serce. Do tego należy dołożyć wszechobecny system inwigilacji i funkcjonującą poza wszelką kontrolą ze strony człowieka sztuczną inteligencję, która usuwa obywateli stanowiących potencjalne zagrożenie. A czasem – jakże by inaczej – przeciwników jej wszechwładzy.

SPOJLERY

W zasadzie od początku wiadomo, że zarówno z pierścieniem Warszawa, naszym głównym bohaterem, jak i całym Różańcem coś jest mocno nie tak. Największą przyjemność sprawiały mi więc próby domyślenia się, czemu to wszystko służy i co też się na końcu okaże… ostatecznie z zakończenia jestem średnio zadowolona. Dostajemy tu „kontrolowaną rewolucję”, trochę w klimatach późniejszego Matriksa czy Snowpiercera, co samo w sobie nie jest wątkiem złym, ale jednak widziałam go już wcześniej. I w głowie miałam już szereg innych rozwiązań. Natomiast bardzo spodobała mi się idea, że tak to nazwę, „biologicznych serwerów”, która stworzyła bardzo ponure połączenie między sztuczną inteligencją kontrolującą pierścień a ludźmi, którzy się przeciw niej buntują, nieświadomi, co tak naprawdę wyłączenie serwerów oznacza.

KONIEC SPOJLERÓW

I choć szczerze powiem, że się w lekturę wciągnęłam i naprawdę lubię tę książkę, to Różaniec momentami potrafi być nieznośnie niedopracowany. Jego problemy można podzielić na trzy grupy. Po pierwsze – wątki niedopowiedziane lub urwane. A czasem wystarczyłoby parę zdań, żeby pewne rzeczy domknąć. Po drugie – pewne rzeczy dzieją się zbyt na rękę głównemu bohaterowi. Rozumiem, że tak być musi, bo sztuczna inteligencja pociąga za sznurki, ale momentami wygląda to na pchanie fabuły do przodu na siłę. Po trzecie – dziwne zachowania ludzi, którzy podobno żyją w wiecznym strachu przed Eliminacją. Czemu istnieją grupy przestępcze albo mechanicy-oszuści? Albo czemu ludzie tak chętnie zerwali się do zamieszek na demonstracji? Kombinatorów jeszcze rozumiem, ale zwykli obywatele powinni lepiej się zachowywać… Bo przecież udział w zamieszkach mógł doprowadzić do ich Eliminacji. Także zdarzało mi się też dziwić czy irytować w trakcie czytania.

Mimo wszystko jest to typ science-fiction, który lubię, a co miałam frajdę z lektury, to moje. Jak na razie chyba największą wśród nominowanych tytułów.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *